Odłóż lekturę na tak zwane „Później”

    Na początku recenzji chciałem wspomnieć o podejściu wydawnictwa Albatros, którym jestem dość mocno zniesmaczony. Ale może ja się nie znam. W każdym razie w trakcie lektury obcowałem w wydaniu w twardej oprawie i była to męka. Grube kartki (ponadto częste zmiany rozdziałów, a każdy rozdział zaczyna się na nowej stronie), ogromna czcionka, jakby to była jakaś bajeczka dla dzieciaczków sprawiają wrażenie, jakby wydawca chciał sztucznie zwiększyć objętość całości. No bo Później nie jest typową kingową cegłą i pewnie ktoś chciał zrobić na potencjalnych czytelnikach odpowiednie wrażenie. Ale dobra, bo przecież chciałbym opowiedzieć o samej książce. Czy można było się spodziewać dobrego produktu? Myślę, że tak. Temat ciekawy, a poprzednie powieści Stephena Kinga były nawet fajne, spodziewałem się prawdziwych pyszności. A co dostałem?


    Jamie Conklin miałby całkiem normalne dzieciństwo, gdyby nie to, że widzi martwych ludzi. Widzi ich w takiej formie, w jakiej umarli, ponadto ci na zadane im pytania muszą odpowiadać zgodnie z prawdą. To, jak się wszyscy domyślamy, otwiera pewne ciekawe możliwości. No więc Jamie pomoże mamie w pewnej sprawie i będzie to miało konsekwencje później. A jeszcze później znowu coś się stanie i nasz protagonista-narrator będzie musiał zmierzyć się z prawdziwym niebezpieczeństwem. Fabuła tej książki jest bardzo niekonkretna. To bardziej zapis życia, niż jakaś zwarta opowieść i komuś może się to podobać, a komuś nie. Mi się nie podoba z tego względu, że Później jest dość krótkie.


    Ta powieść kojarzy mi się trochę z Uniesieniem, taką nic niewartą nowelką/opowiadaniem, za które to Uniesienie trzeba było zapłacić grube pieniądze, bo ktoś postanowił to wydać osobno, mimo iż powinno wylądować w zbiorze opowiadań. Podobnie jak tam, w Później istotna jest lesbijska para i podobnie jak tam, jest to historia o absolutnie niczym. Tutaj największym problemem jest długość. Więc Stephen King zahacza o historię o dojrzewaniu, thriller, kryminał, horror, są tu także wątki relacji rodzica z dzieckiem, ale wszystko tylko napomknięte, żadnego rozwinięcia. I to ogromne rozczarowanie, ponieważ mam wrażenie, iż takiemu pisarzowi jak Stephen King po prostu nie wypada robić takiej fuszerki. Nie, nie mam zamiaru zachwycać się kolejną wrażliwą opowieścią o chłopcu, który musi wkroczyć w dorosłość, bo straszne rzeczy się dzieją. Po pierwsze - czytałem to już jakieś milion razy. Po drugie - tu nie ma żadnego horroru. Ja rozumiem, że Później miało mieć klimacik grozy, tyle że nie ma, ponieważ nie ma tu żadnego zagrożenia, a starcia z niebezpieczeństwem to była jakaś parodia. Zdecydowanie lepiej wypada walka ze złym człowiekiem, ale ona jest jakaś taka niemrawa, błyskawiczna i nawet nie ma kiedy się tym przejąć, bo King zapieprza w Później, jakby ktoś stał nad nim z batem i kazał kończyć tak szybko, jak tylko potrafi. Rozumiem, że niektóre jego powieści mogłyby być krótsze, ale Później zdecydowanie powinno być dłuższe i bardziej dopracowane.


    Tak więc nie polecam. No chyba, że Stephena Kinga nigdy nie czytałeś i chciałbyś dostać jakiś miły pokaz jego umiejętności. W takim wypadku Później sprawdzi się idealnie. No i trzeba przyznać, że to jednak jest King, więc czyta się to szybko i przyjemnie. Ale co z tego, skoro jakikolwiek potencjał został brawurowo zmarnowany.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”