Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2022

„Czarnoksiężnik z Północy”, czyli bajda o miejscu, gdzie gdy zwiadowca nie może, tam zwiadowcę i kurierkę pośle

Obraz
    Cykl Zwiadowcy Johna Flanagana to ciężki kawałek chleba. Z jednej strony te książki czyta się szybko i z niemałą przyjemnością, z drugiej autor naprawdę nie chce, żeby czytelnicy zatrzymali się dłużej na fabule tych jego pisanin. Mimo wszystko Bitwa o Skandię była nienajgorsza, a poza tym przy okazji Czarnoksiężnika z Północy (albo na północy jednak, ale co ja tam wiem, pewnie z północy brzmi mroczniej i generalnie lepiej) mamy nową, niezwiązaną z tymi morgarathowymi ekscesami historię, więc jeśli kiedykolwiek miałbym dać Flanaganowi szansę za zachwycenie mnie, to właśnie przy okazji piątego tomu Zwiadowców .     Minęło pięć lat od czasu legendarnej Bitwy o Skandię , czyli też od bitwy o Skandię. Will Treaty (bo takie nadano mu nazwisko) osiągnął swój wymarzony cel i został pełnoprawnym zwiadowcą. Oczywiście nie rzucają go na głęboką wodę, otrzymuje zatem przydział w sennym lennie Seacliff, gdzie życie toczy się wolnym tempem i generalnie panuje niedbałość. Ale spokojnie - Will b

Odłóż lekturę na tak zwane „Później”

Obraz
    Na początku recenzji chciałem wspomnieć o podejściu wydawnictwa Albatros, którym jestem dość mocno zniesmaczony. Ale może ja się nie znam. W każdym razie w trakcie lektury obcowałem w wydaniu w twardej oprawie i była to męka. Grube kartki (ponadto częste zmiany rozdziałów, a każdy rozdział zaczyna się na nowej stronie), ogromna czcionka, jakby to była jakaś bajeczka dla dzieciaczków sprawiają wrażenie, jakby wydawca chciał sztucznie zwiększyć objętość całości. No bo Później nie jest typową kingową cegłą i pewnie ktoś chciał zrobić na potencjalnych czytelnikach odpowiednie wrażenie. Ale dobra, bo przecież chciałbym opowiedzieć o samej książce. Czy można było się spodziewać dobrego produktu? Myślę, że tak. Temat ciekawy, a poprzednie powieści Stephena Kinga były nawet fajne, spodziewałem się prawdziwych pyszności. A co dostałem?     Jamie Conklin miałby całkiem normalne dzieciństwo, gdyby nie to, że widzi martwych ludzi. Widzi ich w takiej formie, w jakiej umarli, ponadto ci na zadan

„Gwiazdy jak pył” w sercu galaktyki

Obraz
    Ponownie przede mną wielkie nazwisko i wizja wielkiego dorobku, albo przynajmniej obszernego. Natomiast muszę przyznać, że czuję się zachęcony do dalszego czytania Asimova ze względu na jego dobre książki. Czyli jestem jeszcze bardziej podekscytowany, niż byłem na początku. Nic dziwnego, w końcu wtedy opierałem się tylko na zapewnieniach jakiegoś grona, które stwierdziło, że Isaac Asimov wielkim pisarzem jest. Chyba mieli rację. Na początku chciałem powiedzieć, że tytuł Gwiazdy jak pył (w oryginale przepiękne - The Stars, Like Dust ) nie tylko jest po prostu piękny, ale również pasuje do tej książki i można go rozumieć w niejeden sposób. Wszystkie książki Asimova do tej pory mają cudowne nazwy. Podoba mi się to.     Studiujący w Uniwersytecie Ziemskim Biron Farrill, wpada w kłopoty. To znaczy jeśli chodzi o egzaminy wszystko w porządku, zresztą to jego ostatnie dni na tej okropnej planecie. Jego ojciec, rządca Widemos z planety Nefelos zostaje uwięziony i również później zamordowa

„Półmrok” to przykład książki kuriozalnie wręcz beznadziejnej

Obraz
    Czasami jest tak, że kiedy wpisuje się w wyszukiwarce internetowej jakąś książkę i nie wyskakuje prawie nic, a o autorze to już kompletnie informacji brak, to można być lekko zaniepokojonym co do jakości danej książki. Ja tak miałem z Półmrokiem Anny Stuczeń. Ale dobra, bo to przecież jeszcze nie musi nic oznaczać, prawda? Prawda?     Kara nie jest zwykłą dziewczyną i to nie dlatego, że nie ma rodziców, a mieszka z ciotką i rozkapryszoną, głupią kuzynką. Kara jest bowiem półwampirem! I teraz pewnie zastanawiasz się, drogi czytelniku - ale czemu? Jej ojciec był wampirem. Kara w pewnym momencie dostrzegła u siebie żądzę krwi, więc odpaliła komputer i znalazła potrzebne jej informacje. A poza tym Kara w nowej szkole spotkała bardzo przystojnego, tajemniczego Willa, którym się zainteresowała, bo nie może mu czytać w myślach… ale dość już tego. Przecież nikt poważny nie wydałby książki, która tak bezczelnie zrzyna ze Zmierzchu Stephenie Meyer, czyż nie? W końcu takie fanfiki to ja sobie

„Gracze” pląsają w świecie Elżbiety Drzewińskiej

Obraz
    Biorąc pod uwagę to, że Gracze nie ukazali się (mówiąc delikatnie) specjalnie długo po Agnieszce , pewnie nie należało liczyć na to, że Drzewińska będzie miała lepszą formę. Mimo to liczyłem na to, że będzie to jednak coś innego, bo w końcu wydawanie podobnych do siebie powieści w tak krótkim odstępie czasowym wydawałoby się trochę bezsensowne. A skoro książka powinna być inna, to ma też szansę być lepsza. Albo gorsza, taka możliwość też się pojawiła. Co do samego tytułu, to nie mam o nim nic do powiedzenia. Jest i niech to wystarczy każdemu dociekliwemu czytelnikowi, który chciałby wiedzieć, jak też się zabawia pani Drzewińska. Jednak bez wątpienia jest ten tytuł ciekawszy niż nudna Agnieszka .       Główną bohaterką i jednocześnie narratorką jest Ewa, która prowadzi dość dzikie życie, jeśli wolno mi to w taki sposób określić. Po prostu nie ma w nim nic stabilnego - jej związek z ukochanym mężczyzną jest bardzo nieokreślony (ponadto on jest nadal pod butem swojej matki), rzuca się