Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2022

Czy „Hobbit” powinien był zostać w swoim domku pod Pagórkiem?

Obraz
    Napisałem w tytule recenzji tylko pierwszą część nazwy pierwszej powieści Tolkiena, ponieważ nie mam ochoty bawić się w kłótnie odnośnie albo czy czyli. Więc pomińmy tę dyskusję i przejdźmy do mięska. A więc Tolkien przy okazji chyba drugiej edycji Hobbita zmienił pojedynek na zagadki między Bilbem a Gollumem, bo mu nie pasował do dalszej rozwijania swojego fantastycznego świata. Ja mam pewne słowo, które stosuję w takich sytuacjach, gdy to autor po publikacji zmienia treść swojego dzieła, ale może sobie tym razem daruję. No dobra, a więc Hobbit . Wiadomo, klasyka fantasy. Każdy lubi. No dobra, może nie każdy.     Hobbit (czyli taki niziołek z owłosionymi stópkami, lubiący jeść i żyć spokojnie, byle wieś spokojna, byle wieś zaciszna) Bilbo Baggins żyje sobie spokojnie i dostatnio w domu pod Pagórkiem. Ceni sobie ciszę, jednak kryje się w nim duch przygody, nawet jeśli sam nie zdaje sobie z tego sprawy. Odkryć ją pomoże mu czarodziej Gandalf, który wbrew woli hobbita organizuje w j

„Elantris” kryje w sobie piękną obietnicę

Obraz
    Brandon Sanderson jest pisarzem uznanym, ale jak to z tymi wielkimi nazwiskami, często nie wiadomo od czego zacząć. Ja wychodzę z założenia, że jak nie wiadomo od czego, to należy sięgnąć po pierwsze pozycje. Chociaż skłamałbym twierdząc, że to moja pierwsza książka Sandersona. Nieważne. Ważny jest natomiast jego debiut, dość spory jak na debiut. Powiedzielibyśmy - cegła. A oczekiwania mogły być duże, w końcu z okładki mojego egzemplarza straszy polecajka Orsona Scotta Carda, a jemu to chyba warto uwierzyć.     Elantris to wspaniałe miasto zamieszkane przez jeszcze wspanialszych mieszkańców, których włosy lśnią, skóra się srebrzy, mieszkańców ponoć nieśmiertelnych, władających piękną i tajemniczą magią. Elantris jest miejscem otwartym - można tutaj uzyskać pomoc, można się uzdrowić, można celebrować piękno świata. Zostać Elantraninem można bardzo łatwo, chociaż zależy to raczej od głupiego szczęścia, bowiem przemiana dotyka losowe osoby. No i fajnie, nie? No właśnie, że nie, poniew

„Metro 2033” stoi otwarte, tylko przygotuj paszport...

Obraz
    Debiut Dmitriego Glukhovsky’ego zdobył sobie jakieś tam uznanie i absolutnie nie mam zamiaru nikomu odbierać satysfakcji, jaką można mieć z lektury Metra 2033 , zresztą nie mam ku temu powodów. Chciałbym zaznaczyć, że sam byłem zachwycony tą książką, chociaż druga lektura była już trochę gorsza (zawyrokowałem wtedy, że w sumie jest średnia). Uznałem jednak, że należałoby zrobić jej pełnoprawną recenzję, bo czemu nie. Kto tego nie lubi. No może ktoś nie lubi, ja w każdym razie lubię. Warto coś zaznaczyć - Glukhovsky niby umożliwił czytelnikom na jakiś tam wpływ na ostateczny kształt tej książki, ale oświadczam, że nic mnie to nie obchodzi, jako autor jest wpisany tylko on i książka nie informuje mnie które fragmenty czy rozwiązania fabularne zostały umieszczone decyzją nie-autora.     Postapokaliptyczna przyszłość, rok 2033 (kto by się spodziewał). Świat został zniszczony przez wielką wojnę, a ostatki ludzkości kryją się w moskiewskim metrze… a przynajmniej ich przeżycie możemy stwi

„Outsider” - kolejna próba Kinga z kryminałem

Obraz
    Outsider z jednej strony przypomina mi trochę Miasteczko Salem , ale z drugiej także jest w nim coś z Desperacji , więc ciężko mi jednoznacznie określić jakie żywię wobec niego emocje. Ostatecznie chyba są one jednak pozytywne. W przypadku tej powieści dobrze też nie mieć żadnych oczekiwań, ponieważ King raczej chciał połączyć różne motywy niż skupiać się na jakimkolwiek i dostarczyć tym samym soczysty, pełnokrwisty horror. Albo kryminał, co kto woli.     W miasteczku Flint City zostaje znaleziony zgwałcony, zamordowany chłopiec. Ślady oraz wypowiedzi świadków jednoznacznie wskazują na Terry’ego Maitlanda, szanowanego członka lokalnej społeczności, trenera drużyn młodzieżowych. Dodatkowo badania DNA tylko potwierdzają jego winę. Ale po przesłuchaniu samego oskarżonego okazuje się, że ten ma zadziwiająco wiarygodne alibi, wręcz niepodważalne. Dręczony związanymi z tym wyrzutami sumienia detektyw Ralph Anderson zaczyna mieć wątpliwości i postanawia pogrzebać w tej sprawie. Brzmi to

Dla ciebie „Dla Ciebie wszystko”

Obraz
    Tytuł tej książki jest dość podobny do polskiego tytułu powieści Nicholasa Sparksa - Dla Ciebie wszystko . W tym wypadku podobny oznacza identyczny. Czy skojarzenie było celowe? Można tak podejrzewać szczególnie, że kiedy na ostatniej stronie książki Michalak pada to magiczne zdanie, to brzmi ono: dla ciebie wszystko. Czyli małą literą. Niekonsekwencja, przeoczenie czy może bezczelne i odrażające podpinanie się do popularności prozy Sparksa? Kto to może wiedzieć. W każdym razie porzućmy już te brzydkie podejrzenia i zanurzmy się na powrót w świecie pani Kasi.     Dla Ciebie wszystko jest kontynuacją Wiśniowego Dworku oraz W imię miłości , więc bohaterowie znani z tamtych książek będą się mieli okazję spotkać i zakochać w sobie od pierwszego wejrzenia. No serio. A więc Ania z Jabłoniowego Wzgórza właśnie skończyła studia medyczne jako najlepsza na roku i dostała ofertę pracy w najlepszej klinice neurochirurgii na świecie. Niezła kariera, powinszować. Ma również chłopaka. To znaczy

Nie zaśniesz przy „Śpiących królewnach”

Obraz
    Sięgając po Śpiące królewny , naprawdę się bałem. Ostatnie powieści, w których palce maczał Stephen King zawiodły mnie, a i ostatnie dzieło tego autora, czyli współtworzone z Richardem Chizmarem Pudełko z guzikami Gwendy okazało się ładnie napisaną historyjką o najoczywistszych sprawach ludzkiego życia. Ale już po kilkudziesięciu stronach Śpiących królewien moje obawy zostały rozwiane.     Kiedy kobiety zasypiają, wokół nich tworzy się kokon. Nie budzą się, a jakakolwiek próba rozerwania okrywających ich powłok kończy się tragicznie - wstają i mordują tych, którzy je obudzili. Jeszcze nieśpiące kobiety desperacko próbują zachować przytomność, natomiast mężczyźni, pozbawieni matek, żon i córek, zaczynają podejmować irracjonalne decyzje. Prawo przestaje obowiązywać. W miasteczku w Appalachach pojawia się tajemnicza Evie, wydająca się posiadać nadprzyrodzone moce. Co więcej, zasypia i normalnie się budzi. To właśnie ona stanie się przyczyną konfliktu w miasteczku. Fabuła nie jest sko

Tom III „Achai” nie zawiera już opisów sikania, ale to nie znaczy, że jest dobry

Obraz
    Po tym jak Andrzej Ziemiański rozbudził moje zainteresowanie Achają oraz jego poprzednią książką, czyli Achają, przyszedł czas na następną jego powieść, czyli Achaję. No nieważne, w końcu jest na okładce napisane, że to trzeci tom, ale trochę mnie drażni brak osobnego tytułu. Tylko taka moja drobna uwaga, to nie jest przecież problem. Ja rozumiem, że to niby nie jest żadna seria, a po prostu jedna książka, której rozdzielenie na osobne pozycje było wymagane długością… ale po pierwsze to żadne wytłumaczenie, a po drugie niezbyt mnie ten argument przekonuje. Chociaż w tym wypadku faktycznie trochę się czuje, że ten trzeci tom powinien być w tomie drugim, bo przede wszystkim jest o wiele krótszy od poprzedniczek. Ale są też inne powody.     Teraz powinienem opisać fabułę… ale nie da się. Jest wojna totalna, która zmieni oblicze świata. I spokojnie, mój drogi czytelniku, nie będziesz miał żadnych wątpliwości, że tak jest, bo wszyscy bohaterowie będą ci to mówili raz po raz, że oto koni

„Koniec warty” jednak rozczarowuje

Obraz
    Trylogia o Billym Hodgesie miała możliwości na świetne zakończenie. Ale mimo tego mogłem mieć pewne uprzedzenia - Pan Mercedes był strasznie rozczarowujący, Znalezione nie kradzione bardzo mi się podobało, ale druga część nie była już zbyt związana z tym, co wiąże tę serię w całość, czyli postaciami Hodgesa i samego Pana Mercedesa. Paradoksalnie, wychodziła na tym bardzo dobrze. I tak jak pierwsza część trylogii była kiepska, druga dobra, to trzecia jest średnia. Tutaj mógłbym już skończyć, ale przyjrzyjmy się temu co zagrało w Końcu warty .       Brady Hartsfield, zabójca z Mercedesa przebudza się w sali szpitalnej. Dodatkowo odkrywa w sobie niesamowite, paranormalne zdolności - telekinezę, i co ważniejsze wnikania w umysły innych. Jego jedynym celem stanie się zemsta na detektywie emerytowanym Hodgesie oraz doprowadzenie swojego planu wywołania masakry na szeroką skalę - jednak tym razem w o wiele ciekawszy sposób, niż to co sobie upatrzył w Panu Mercedesie . Przy poprzedniej c

„Ruiny Gorlanu” rozpoczynają się... skutecznie

Obraz
    Na początku muszę zaznaczyć, że z serią Zwiadowcy (chociaż zgodnie z oryginałem powinno być jak już Uczeń zwiadowcy ) mam bardzo ciepłe wspomnienia z czasów dzieciństwa i mam do tych książek duży sentyment. Nie oznacza to, że moje recenzje będą tylko pochwalne, bo jestem zaślepiony, jednak jest możliwość, że moje wrażenia mogą być trochę bardziej pozytywne niż byłyby, gdybym tych książek nie znał. A tak w ogóle to te porównania do Władcy Pierścieni i Gry o Tron są co najmniej nie na miejscu. Bo tak, Ruiny Gorlanu to jest książka dla dzieci, co za zaskoczenie! Nie byłbym tak złośliwy, gdyby nie to, że naprawdę trafiłem na negatywną opinię tej powieści, w której recenzent narzekał, że to jest napisane, jakby było dla dzieci. Uwaga - bo właśnie jest!     Młody Will ma już piętnaście lat, a ponieważ jest sierotą-wychowankiem na zamku Redmont, to już wkrótce czeka go Dzień Wyboru. Chłopak ma problem, ponieważ wszyscy inni piętnastoletni wychowankowie przytułku wiedzą u jakiego mistrz