Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2023

„Z Ziemi na Księżyc” - prosta, zwykła podróż w zaledwie 97 godzin i 20 minut

Obraz
    Mam jakieś takie dziwne wrażenie, że generalnie ludzie trochę zbyt poważnie podchodzą do książek Juliusza Verne’a. Oczywiście można przyjąć taki punkt widzenia, że ponieważ sięgam po książkę, która tyle miejsca poświęca na opisanie świata w sposób jak najbliższy temu, co jest rzeczywiste, to mogę oceniać wysiłki autora całkiem poważnie i od tego uzależnić ocenę książki. Można, jak najbardziej, jeszcze jak, ale przynajmniej przy tej książce nie widzę sensu w takim działaniu. No i oczywiście wyjaśnię.     Trwa wojna secesyjna, a ponieważ wojna jest matką wynalazku, w Unii powstaje tak zwany Gun Club, Klub Artylerzystów, zrzeszający najlepszych artylerzystów (zaskoczenie, wiem) w kraju. Niestety w końcu wojna się kończy i nasi zdolni Amerykanie, w większości inwalidzi, zostają bez roboty. Nudzą się niemiłosiernie i bardzo narzekają na brak konfliktów zbrojnych. Barbicane, prezes klubu, ma jednak całkiem niezły na rozruszanie towarzystwa. Proponuje wysłanie kuli armatniej na Księżyc. T

„Ghostbusters” są z jednej strony znajomo nudni, z drugiej kuriozalnie wyjątkowi

Obraz
    Zwykle staram się nie porównywać książki do filmu… jednak w przypadku Ghostbusters niestety nie wiem, czy książka ukazała się wcześniej od filmu. Znalazłem gdzieś informację, że powieść ukazała się wcześniej, nie jestem jednak w stanie tego potwierdzić. Mimo wszystko to nieważne, bo bądźmy szczerzy - każdy zdaje sobie sprawę, które dzieło ma tu pierwszeństwo. Można się zastanawiać, czy film potrzebował oficjalnej adaptacji, ale skoro już książka powstała, to czemu do niej nie zerknąć. Bo ja przecież nie mam absolutnie nic ciekawszego do roboty. W każdym razie napisał to pan Larry Milne. Nie wiem, kim jest, ale jego pozycja chyba nie jest zbyt silna, bo w książce zbierającej oficjalne adaptacje dwóch pierwszych filmów z serii Pogromcy duchów go nie ma. Ciekawa sytuacja, nie powiem, że nie.     Naszymi bohaterami są doktorzy Peter Venkman, Raymond Stantz oraz Egon Spengler, którzy zajmują się na uczelni sprawami nadnaturalnymi. Niestety ich badania przestają być tolerowane i zostaj

„Łza i morze” to bardzo zły tytuł

Obraz
    Ta recenzja wymaga odrobiny wyjaśnienia. Łzę i morze po raz pierwszy przeczytałem będąc w liceum. Jako młody, głupi i zdecydowanie zbyt egzaltowany człowiek odebrałem książkę Nowaka Lubeckiego trochę inaczej, niż odbieram ją dzisiaj. Ponadto przy pierwszym czytaniu nie znałem Śmierci w Wenecji Thomasa Manna. Dzisiaj już ją znam, jednak nie pozostaję jej fanem. Zmierzam do tego, że trochę bałem się ponownie przeczytać Łzę i morze , bo chociaż nie jestem głupi i nie boję się czytać ukochanych książek z dzieciństwa (które mogą się okazać słabe, jak chociażby Pinokio ), inną sprawą są książki z okresu licealnego. I chociaż kiedyś widziałem w tej powieści coś, czego autor nie planował, to przecież najważniejsze jest to, co w danym momencie książka jest w stanie zaoferować swojemu czytelnikowi. Nie ma na to lepszego przykładu niż Cierpienia młodego Wertera a Łza i morze też w jakimś stopniu może się w to wpisać.     Jest to kontynuacja Śmierci w Wenecji . Serio (ale proszę się nie pr

„Baśniowa opowieść” to baśń, na jaką wszyscy zasługujemy

Obraz
    Jestem fanem twórczości Stephena Kinga, ale jestem również pierwszą osobą, która przyzna, że ostatnie lata nie były dla niego zbyt łaskawe. Wydawał albo książki w najlepszym razie dobre, albo po prostu koszmarne. Ostatnia misja Gwendy , Później , Jest krew… i można by tak jeszcze wymieniać, chociaż oczywiście wydawał też powieści w jakimś stopniu udane. Baśniowa opowieść jest zupełnie inna. To najlepsza książka mistrza przynajmniej od czasu Przebudzenia . Zanim przejdziemy do recenzji właściwej, chciałbym pochylić się nad doskonałą robotą polskiego wydawcy, który jak zawsze stanął na wysokości zadania. Po pierwsze - w oryginale książka nazywa się Fairy Tale . Czyli Baśń , a nie Baśniowa opowieść . Nie wiem, po cholerę komu ta zmiana, ale jest niepotrzebna. Po drugie - ta powieść nie jest, jak chciałby polski wydawca, powieścią fantasy, ale baśnią. I na to wskazuje nie tylko dość jasny i zrozumiały (przynajmniej dla mnie, ale może to tylko ja jestem taki wybitnie inteligentny i sp