Posty

Wyświetlanie postów z 2023

„Z Ziemi na Księżyc” - prosta, zwykła podróż w zaledwie 97 godzin i 20 minut

Obraz
    Mam jakieś takie dziwne wrażenie, że generalnie ludzie trochę zbyt poważnie podchodzą do książek Juliusza Verne’a. Oczywiście można przyjąć taki punkt widzenia, że ponieważ sięgam po książkę, która tyle miejsca poświęca na opisanie świata w sposób jak najbliższy temu, co jest rzeczywiste, to mogę oceniać wysiłki autora całkiem poważnie i od tego uzależnić ocenę książki. Można, jak najbardziej, jeszcze jak, ale przynajmniej przy tej książce nie widzę sensu w takim działaniu. No i oczywiście wyjaśnię.     Trwa wojna secesyjna, a ponieważ wojna jest matką wynalazku, w Unii powstaje tak zwany Gun Club, Klub Artylerzystów, zrzeszający najlepszych artylerzystów (zaskoczenie, wiem) w kraju. Niestety w końcu wojna się kończy i nasi zdolni Amerykanie, w większości inwalidzi, zostają bez roboty. Nudzą się niemiłosiernie i bardzo narzekają na brak konfliktów zbrojnych. Barbicane, prezes klubu, ma jednak całkiem niezły na rozruszanie towarzystwa. Proponuje wysłanie kuli armatniej na Księżyc. T

„Ghostbusters” są z jednej strony znajomo nudni, z drugiej kuriozalnie wyjątkowi

Obraz
    Zwykle staram się nie porównywać książki do filmu… jednak w przypadku Ghostbusters niestety nie wiem, czy książka ukazała się wcześniej od filmu. Znalazłem gdzieś informację, że powieść ukazała się wcześniej, nie jestem jednak w stanie tego potwierdzić. Mimo wszystko to nieważne, bo bądźmy szczerzy - każdy zdaje sobie sprawę, które dzieło ma tu pierwszeństwo. Można się zastanawiać, czy film potrzebował oficjalnej adaptacji, ale skoro już książka powstała, to czemu do niej nie zerknąć. Bo ja przecież nie mam absolutnie nic ciekawszego do roboty. W każdym razie napisał to pan Larry Milne. Nie wiem, kim jest, ale jego pozycja chyba nie jest zbyt silna, bo w książce zbierającej oficjalne adaptacje dwóch pierwszych filmów z serii Pogromcy duchów go nie ma. Ciekawa sytuacja, nie powiem, że nie.     Naszymi bohaterami są doktorzy Peter Venkman, Raymond Stantz oraz Egon Spengler, którzy zajmują się na uczelni sprawami nadnaturalnymi. Niestety ich badania przestają być tolerowane i zostaj

„Łza i morze” to bardzo zły tytuł

Obraz
    Ta recenzja wymaga odrobiny wyjaśnienia. Łzę i morze po raz pierwszy przeczytałem będąc w liceum. Jako młody, głupi i zdecydowanie zbyt egzaltowany człowiek odebrałem książkę Nowaka Lubeckiego trochę inaczej, niż odbieram ją dzisiaj. Ponadto przy pierwszym czytaniu nie znałem Śmierci w Wenecji Thomasa Manna. Dzisiaj już ją znam, jednak nie pozostaję jej fanem. Zmierzam do tego, że trochę bałem się ponownie przeczytać Łzę i morze , bo chociaż nie jestem głupi i nie boję się czytać ukochanych książek z dzieciństwa (które mogą się okazać słabe, jak chociażby Pinokio ), inną sprawą są książki z okresu licealnego. I chociaż kiedyś widziałem w tej powieści coś, czego autor nie planował, to przecież najważniejsze jest to, co w danym momencie książka jest w stanie zaoferować swojemu czytelnikowi. Nie ma na to lepszego przykładu niż Cierpienia młodego Wertera a Łza i morze też w jakimś stopniu może się w to wpisać.     Jest to kontynuacja Śmierci w Wenecji . Serio (ale proszę się nie pr

„Baśniowa opowieść” to baśń, na jaką wszyscy zasługujemy

Obraz
    Jestem fanem twórczości Stephena Kinga, ale jestem również pierwszą osobą, która przyzna, że ostatnie lata nie były dla niego zbyt łaskawe. Wydawał albo książki w najlepszym razie dobre, albo po prostu koszmarne. Ostatnia misja Gwendy , Później , Jest krew… i można by tak jeszcze wymieniać, chociaż oczywiście wydawał też powieści w jakimś stopniu udane. Baśniowa opowieść jest zupełnie inna. To najlepsza książka mistrza przynajmniej od czasu Przebudzenia . Zanim przejdziemy do recenzji właściwej, chciałbym pochylić się nad doskonałą robotą polskiego wydawcy, który jak zawsze stanął na wysokości zadania. Po pierwsze - w oryginale książka nazywa się Fairy Tale . Czyli Baśń , a nie Baśniowa opowieść . Nie wiem, po cholerę komu ta zmiana, ale jest niepotrzebna. Po drugie - ta powieść nie jest, jak chciałby polski wydawca, powieścią fantasy, ale baśnią. I na to wskazuje nie tylko dość jasny i zrozumiały (przynajmniej dla mnie, ale może to tylko ja jestem taki wybitnie inteligentny i sp

„Przygody kapitana Hatterasa”, czyli Anglicy na lodowej pustyni

Obraz
    W swoich poprzednich książkach Verne pokazał swoją wielką miłość do nauki i przekraczania granic, tego że człowiek jest w stanie pokonać przeciwności losu oraz okrutny i piękny jednocześnie świat. Byliśmy już z nim w głębokiej Afryce oraz szukaliśmy wnętrza Ziemi. Jednak tym razem przyszedł czas na podróż o wiele bardziej dramatyczną. W związku z tym zmienił się też w pewnym stopniu ton książki, o tym sobie jeszcze powiemy.     6 kwietnia 1860 roku z portu w Liverpoolu wypływa bryg Forward . Zastępcą dowódcy jest na nim niejaki Richard Shandon, który nadzorował budowanie statku oraz najął załogę. Wszystko to za pieniądze tajemniczego kapitana Forwarda , który nakazuje załodze płynąć we wskazane miejsca, sam się jednak nie ujawniając. Jednak w momencie kryzysu John Hatteras przestaje używać przebrania, obejmuje dowództwo nad okrętem i wtedy cel wyprawy staje się jasny - zdobycie bieguna północnego. Cóż, tego można było się spodziewać, bohaterowie też nie są tym aż tak bardzo zdziwie

„Królowie Clonmelu” będą musieli niespecjalnie dużo się natrudzić, żeby rozwiązać swoje problemy

Obraz
    Kiedy uświadomiłem sobie, że to już ósmy raz będę musiał zasiąść do napisania recenzji powieści z cyklu Zwiadowcy , przez głowę przeszła mi następująca myśl - czy to dokądkolwiek zmierza? Oczywiście nie mam na myśli moich recenzji, bo te, jak wszyscy dobrze wiemy, są bezcelowe i będę powstawać dopóty, dopóki John Flanagan z takich czy innych powodów zakończy swój cykl. Jednak czy przygody Willa i spółki kiedykolwiek będą miały swój finał? No bo póki co nie ma żadnych wielkich zmian. Wydaje mi się, że jedynie uczucia jakie żywią Will i Halt do swoich wybranek mają prawo się rozwijać, a reszta musi stać w miejscu, bo przecież nie można nic interesującego zrobić ze znanymi i kochanymi bohaterami.     Ku zdumieniu Willa Halt nie pojawia się na corocznym zjeździe zwiadowców, ponieważ siedzi na zachodnim wybrzeżu Araluenu i obserwuje grupę Odszczepieńców. Jest to sekta, która ponownie podnosi swój ohydny łeb. Po rozprawieniu się z oszustami okazuje się, że ci panoszą się w pobliskiej Hib

Może i „Mistrz Pieśni”, ale jak na artystę, to Cardowi trochę zabrakło wrażliwości

Obraz
    Orson Scott Card postanowił przerobić dwa swoje krótkie teksty na powieść i to nie jest coś, czego zaprzestanie. Niestety. No ale dobra, w końcu to nie jest zabronione, a że mi się takie zabiegi nie podobają, to już tylko moja sprawa, natomiast powieść dostaliśmy i trzeba się za nią zabrać. Jest to jednak ciężki przypadek, przejdziemy do tego.     Porwany we wczesnym dzieciństwie Ansset wychował się w odosobnionym Domu Pieśni o kamiennych ścianach, w których… uczy się śpiewu, żadnych zaskoczeń. Okazuje się, że chłopiec ma niezwykły głos, potrafi odbijać uczucia słuchaczy i wzmacniać je zarówno by tworzyć, jak i niszczyć. Jest więc niezwykle rzadkim Słowikiem (jako iż taki trafia się zwykle raz na parę lat), ale również ewenementem wśród samych Słowików. I właśnie kogoś takiego chce mieć na swojego własnego Słowika sam imperator Mikal. Ansset trafia więc na jego dwór na Ziemi, gdzie tak naprawdę zacznie się jego życie. Konstrukcja fabuły tej powieści nie jest specjalnie udana, jako

Jak trudno ukierunkować „Gniew”

Obraz
    Zwlekałem z lekturą Gniewu . Nie dość, że ciężko mi się zabrać za jakikolwiek kryminał, to jeszcze Bezcenny Zygmunta Miłoszewskiego był książką nieudaną, zrobiło mi się po niej smutno, bo pomyślałem, że może ten znakomity pisarz przestał być taki znakomity. Czy tak właśnie się stało? Nie. Gniew przywraca wysoki poziom znany z Ziarna prawdy , chociaż nie dorównuje geniuszowi drugiej części cyklu o przygodach Szackiego.     Prokurator Teodor Szacki znowu zmienił miejsce zamieszkania i pracy, tym razem lądując w Olsztynie. Zamieszkuje z partnerką Żenią, a ponieważ była żona wybyła, to ma również pod dachem swoją córkę. Obie kobiety rywalizują o uwagę Szackiego, który jak zwykle męczy się w swojej robocie i rośnie w nim frustracja, którą przekierowuje w myślach na Bogu ducha winnych obcych. Generalnie nasz bohater niby chciałby coś zmienić, ale tego nie robi. Pracuje razem z asesorem Edmundem, któremu patronuje i błaga los, żeby wreszcie dostał jakąś ciekawą sprawę, przy której mógłb