Posty

Wyświetlam posty z etykietą Mroczna Wieża

Kiedy wieje, czas na „Wiatr przez dziurkę od klucza”

Obraz
    Oto Stephen King powrócił do świata Mrocznej Wieży w pełnym wydaniu! Jako wielki entuzjasta tego cyklu… podchodziłem do powieści z dużą dozą ostrożności. No bo opis fabuły brzmi jak Czarnoksiężnik i kryształ wersja 2.0, czyli nie liczyłem na nic specjalnie emocjonującego. Znam też Kinga na tyle, żeby wiedzieć, że on nie potrzebuje obiecującego pomysłu, żeby napisać książkę. Dlatego zakończenia wychodzą mu różnie. No ale to jest nieważne, przecież cała Mroczna Wieża jest opowieścią o sile samej opowieści, więc może i można się było spodziewać jakiś dodatków do głównej serii.     Nowa Mroczna Wieża dzieje się po Czarnoksiężniku i krysztale , ale przed Wilkami z Calla . Roland, Eddie, Susannah, Jake i Ej zatrzymują się w opuszczonej świetlicy, żeby przeczekać lodomuch - przerażającą nawałnicę, która zamraża wszystko na swojej drodze. A ponieważ muszą siedzieć jakieś dwa dni, kompania zachęca rewolwerowca, by opowiedział im jakąś historię. Najwidoczniej ...

Roland z Gilead pod „Mroczną Wieżą” stanął

Obraz
    Ohoho, spoilery w tytule recenzji! Za coś takiego niektórzy pewnie wysłaliby mnie do Algul Siento, czy innego podłego miejsca, a przynajmniej na przymusowe roboty społeczne. Nieważne, to żaden spoiler, w końcu właśnie inspiracją dla tego cyklu był poemat Sir Roland pod Mroczną Wieżą stanął , więc chyba właśnie tego się wszyscy spodziewali, czyż nie? A jakiej powieści ja się spodziewałem? Oczekiwałem przede wszystkim ostrego pojechania po bandzie, nieprzejmowania się czymkolwiek, co King już zrobił w Ziemiach jałowych , Wilkach z Calla i Pieśni Susannah . A że część szósta była tak dziwna, to siódma musiała wziąć na barki zadanie zakończenia tego, co tam zostało przedstawione. No i muszę powiedzieć, że to jest jeden z powodów, przez które ta książka nie jest najlepsza. Długość od razu rzuca się w oczy. Szkoda, że King nie zakończył pewnych rzeczy właśnie w Pieśni Susannah . Wtedy tamta książka nie robiłaby takiego wrażenia, ale seria chyba wyszłaby na tym lepiej. ...

Usłyszałem „Pieśń Susannah”, pieśń sztuki, miłości i szaleństwa...

Obraz
    Biorąc pod uwagę w jakich odstępach czasowych do tej pory ukazywały się książki z cyklu Mroczna Wieża , można założyć, że Stephen King zabrał się za dokończenie wreszcie tej historii i snuta latami opowieść o podróży znajdzie w końcu swój cel. No bo nawet rok nie minął od premiery Wilków z Calla ! Co skłoniło pisarza do szybszego opowiadania o ka-tet Rolanda, które zmierza w stronę tajemniczej Mrocznej Wieży? Ja nie wiem, chociaż się domyślam. W każdym razie oto mamy Pieśń Susannah powieść tak wyjątkową (i to nie tylko w dorobku Kinga, ale w ogóle), że możliwe, iż moja recenzja będzie kompletnie bezużyteczna, ponieważ jestem zagubiony i nie wiem w jaki sposób mam się zmierzyć z tą książką.     Skończyła się bitwa z Wilkami, a Calla Bryn Sturgis zostało obronione przed najazdem. Radość i świętowanie nie trwają niestety długo, ponieważ zniknęła Susannah. Porwana przez demona o imieniu Mia, która zawładnęła jej ciałem, trafia do New York City w roku 1999...

„Wilki z Calla” to jedno z najlepszych zadań pobocznych

Obraz
    Kiedy wspominam czwartą część Mrocznej Wieży robi mi się zawsze smutno, bo książka mnie delikatnie mówiąc nie porwała. We wstępie recenzji Czarnoksiężnika i kryształu opisałem czemu pomysł na tamtą książkę mi się nie podoba, więc tutaj sobie to daruję. Co ciekawe, w Wilkach z Calla również mamy dużo retrospekcji, ale dla odmiany tym razem nie są one tak przeraźliwie nudne. Cóż za niespodzianka!     Roland, Eddie, Susannah, Jake i Ej podróżują po ścieżce Promienia, żeby dotrzeć do Mrocznej Wieży. Jednak zaczynają dziać się złe rzeczy. Spotkanie z demonem zaczyna się odbijać na Susannah, ponadto ka-tet trafia do miasteczka Calla Bryn Sturgis, którego obywatele błagają rewolwerowców o pomoc. Co dwadzieścia parę lat napadają na nich przerażające Wilki przybywające z Jądra Gromu, porywając dzieci, które po jakimś czasie wracają jako pokury - upośledzone umysłowo istoty, wyrastające ponad ludzką normę i szybko umierające. Roland zgadza się pomóc i tak roz...

„Czarnoksiężnik i kryształ” w ramach siedzenia i gadania

Obraz
    Po poprzedniej części Mrocznej Wieży , Ziemiach jałowych , stałem się fanatykiem tego cyklu. Jednak muszę się przyznać do tego, że do czwartej części podchodziłem z dużą ostrożnością. A to dlatego, że czytałem opis, wiedziałem o czym powieść będzie i absolutnie nie byłem do tego przekonany. Wynika to z tego, że ja ogólnie nie jestem pozytywnie nastawiony do uzupełniania fabuły w miarę toczenia się historii. No bo serio, co jest interesującego, że och, och, się dzieje akcja, bardzo dobrze się dzieje, ale teraz sobie usiądziemy i opowiemy historię swojego życia. Zresztą - po co dopowiadać nam cokolwiek o Rolandzie? Moim zdaniem jednym z powodów tego, że to jest taka fascynująca postać to właśnie ta tajemnica. Co się stało, że Roland stał się tym, kim jest teraz? Takie pytania były fascynujące, ale nigdy nie chciałem poznać konkretnych odpowiedzi, bo to nie jest potrzebne, przecież nie o tym była Mroczna Wieża . No ale Stephen King postanowił, że tak dłużej nie może być,...

Podróż przez „Ziemie jałowe” na spotkanie pociągu

Obraz
    W moich recenzjach poprzednich części cyklu Mroczna Wieża zwracałem uwagę na to, że zarówno Roland jak i Powołanie trójki nie były za bardzo swoimi własnymi historiami. Pierwsza część jest wstępem i przedstawieniem tytułowego bohatera (a poza tym bardzo przeciętną powieścią), natomiast druga to zebranie drużyny. Czekałem na historię, która stałaby całkowicie na własnych nogach i w końcu się doczekałem.     Roland zebrał w końcu swoją drużynę, powołując Eddiego i Susannah, może więc w końcu wyruszyć we właściwą drogę. Wieża jest coraz bliżej. Nasi bohaterowie mierzą się z ogromnym, cybernetycznym niedźwiedziem, by móc podążyć drogą, która zaprowadzi ich prosto do Mrocznej Wieży. Po drodze zwerbują kolejnych członków kompanii oraz wejdą do zrujnowanego miasta Lud, gdzie staną do walki ze sztuczną inteligencją kierującą naddźwiękowym pociągiem. Wiem, że to brzmi absurdalnie i właśnie dlatego jest tak piękne. W tej książce jest wszystko - mutanty, AI, ro...

„Powołanie trójki” - czy warto było się męczyć?

Obraz
    Czytając Rolanda , pierwszą część cyklu przygód rewolwerowca, który zmierza do Mrocznej Wieży, miałem wrażenie, że Stephen King nie ma za bardzo pojęcia co chce zrobić. Mimo dość ambiwalentnych odczuć, moje oczekiwania względem Powołania trójki wcale się nie obniżyły. Nadal oczekiwałem dobrej, a nawet bardzo dobrej powieści, jakiegoś powodu i usprawiedliwienia dla wymęczenia się przy lekturze Rolanda .     Rewolwerowiec Roland spotkał się wreszcie z człowiekiem w czerni i budzi się na brzegu Morza Zachodniego, terroryzowanego przez homaropodobne potwory. Bohater musi nie tylko poradzić sobie z przyziemnymi problemami, takimi jak niewypały w rewolwerach, ale także (albo przede wszystkim) ruszyć w dalszą podróż. Roland musi bowiem powołać trójkę, bo tylko wtedy będzie w stanie odkryć tajemnicę Mrocznej Wieży. Przenosi się więc do XX-wiecznego Nowego Jorku, gdzie spotyka trójkę postaci - narkomana Eddiego Deana, schizofreniczkę Odettę Holmes oraz mordercę...

„Roland” nie wita się z otwartymi ramionami

Obraz
    Cykl Mroczna Wieża to obecnie trochę takie widmo, wiszące nad każdym entuzjastą czytania, który kiedykolwiek słyszał o Stephenie Kingu. Porównania do legendarnego Władcy Pierścieni Tolkiena tym bardziej wywierają presję, przez co jednocześnie rosną oczekiwania. Jednak w końcu, po latach, uznałem, że czas wreszcie się przełamać i sam stanąć pod Mroczną Wieżą, a przynajmniej zostać świadkiem tej epickiej sagi.     Poznajmy Rolanda Deschaina, ostatniego z rewolwerowców, który przemierza pusty, postapokaliptyczny, pełen zła świat, podążając za człowiekiem w czarnej szacie, który ma mu wyjawić tajemnicę Mrocznej Wieży. Dostaje też nijakiego chłopca do pomocy. I to jest cała fabuła. Wiem, brzmi mało emocjonująco na pierwszy rzut oka, skoro to naprawdę jest wszystko, czego można się po tej powieści spodziewać. Dostajemy wprawdzie na początku jakąś inną historię oraz cały wątek przeszłości Rolanda, ale nie zmienia to faktu, że ta powieść polega na tym, że idą...