„Uroczysko” i „Święty relikwiarz”

    Jednym z największych okrucieństw, jakie można książce wyrządzić, to zmienić jej tytuł. I potem mamy takie dziwne ruchy - najpierw książka nazywa się Uroczysko, potem Święty relikwiarz, a potem znowu wracamy do tego pierwszego tytułu. Ja, dla uproszczenia, będę określał debiut Zbigniewa Nienackiego tym pierwszym tytułem. A sama książka jest chyba warta uwagi, zważywszy na mrowie kontynuacji przygód tego gościa, który robi nam tutaj za głównego bohatera i narratora.


    Chociaż w internecie czytałem, że główny bohater tej książki ma na imię Tomasz, to sam w moim egzemplarzu książki takiej informacji nie znalazłem. Może to kwestia mojej nieudolności, może niedowidzę, trudno, ale nie mam zamiaru nazywać narratora imieniem Tomasz. Jest to student, który pracuje jako dziennikarz i właśnie z tego powodu wkręcił się na prace archeologiczne prowadzone na tytułowym Uroczysku. Samo miejsce nie wydaje się (przynajmniej mi) zbyt zachęcające, bo to bagno, więc wilgoć i insekty są pewnie czymś naturalnym. Ekipę naukowców i asystentów prześladuje pech - niechęć ze strony lokalnych, ponadto ktoś kradnie narzędzia i szerzy się legenda o diable Kuwasie, który ma niby stać za tymi wszystkimi nieszczęściami. Książka niewątpliwie ma swój klimat - czuje się izolację, tajemnicę i choć wiemy, że żadnego diabła nie ma, to jednak Nienacki potrafi oszukać czytelnika i z przyjemnością dałem mu się porwać. Zakończenie jest przyjemne i chociaż wyjaśnia wszystko, to jakimś cudem nadal zostawia nas z poczuciem tajemnicy. Bo może diabeł Kuwasa naprawdę czyha na Uroczysku?


    Wszystko to jest zasługą bardzo sprawnego łączenia przez Nienackiego ciekawostek historycznych z pracami naszych badaczy. Kiedy dotarłem do fragmentu opisującego potrzebny kontekst związany z rozbiciem dzielnicowym w Polsce, byłem zdumiony z jaką przyjemnością mi się to czyta, bo zwykle takie rzeczy mnie nie interesują. Poza tym książka ma w sobie zew przygody no i odkrywanie razem z głównym bohaterem tajemnic.


    Uroczysko ma także wady i to całkiem poważne. Po pierwsze Nienacki traktuje kobiety jak jakieś mityczne, nieznane normalnym ludziom stworzenia, z którymi kontakt opiera się najwidoczniej na jakichś rytuałach, które zresztą umykają rozumom biednych mężczyzn. Naprawdę, wątki romantyczne w tej powieści są tak żałosne, że człowiek zaczyna się zastanawiać - czy w latach 50. w Polsce żyli sami frajerzy, nieumiejący rozmawiać z kobietami, czy może to Nienacki postanowił w taki sposób skonstruować swoich bohaterów. Sądzę, że jednak prawdziwsza może być ta pierwsza opcja, ponieważ to wszystko jest w tej książce pokazane jako normalne. No, normalne jest to, że młodzi mężczyźni obliczają każdy swój ruch, żeby przypodobać się danej kobiecie, która co chwila zmienia swoje zdanie, no bo kobiety, wiadomo. Sam spotkałem w życiu parę kobiet i kontakty z nimi nie były jakoś specjalnie ciężkie, podobne do kontaktów z mężczyznami. No kto by się spodziewał.


    Czy warto po Uroczysko sięgnąć? Myślę, że jak najbardziej. To sprawnie napisana książka, która ma oczywiście wady, ale w tym wypadku można na nie przymknąć oko i potraktować je jako dodatkowy powód do lektury - bo można się pośmiać. Muszę przyznać, że czekam na więcej, Nienacki udowodnił, że potrafi pisać zajmująco i wierzę, że po takiej książce jakieś dziecko mogłoby chcieć zostać w przyszłości archeologiem albo historykiem. Także polecam, przyjemne.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka