Wpaść do „Studni Wstąpienia” i sobie głupi ryj rozwalić
Na końcu poprzedniej części Vin pokonała Ostatniego Imperatora. W wyniku tego wydarzenia świat Ostatniego Imperium musiał się zmienić, przynajmniej politycznie, bo na zmiany społeczne jeszcze trzeba poczekać. Elend został królem i urzęduje w Luthadel razem ze wszystkimi sojusznikami Kelsiera. Vin, wspierana przez kandrę, jest jego ochroniarzem. No i ma co robić, ponieważ na tron świata czyha wystarczająco wielu samozwańczych królów, by zaczęło robić się gorąco. Oblegani przez trzy armie, Vin, Elend i ich sprzymierzeńcy muszą walczyć nie tylko z wrogami zewnętrznymi, ale również wewnętrznymi. Dodatkowo odległe głosy stają się coraz silniejsze i coraz silniej przyzywają Vin do mistycznej Studni Wstąpienia - miejsca nieznanego położenia, w którym dawno temu Ostatni Imperator uzyskał swoją moc. Historia jest okej, zdecydowanie lepsza niż w Z mgły zrodzonym. Jak zacząłem czytać, byłem raczej zniechęcony, ale to się szybko zmieniło i już po parudziesięciu stronach chłonąłem akcję z wypiekami na twarzy. Oczywiście przy końcu jest już słabiej, bo Sanderson za bardzo skupia się na akcji, ale nie jestem czymś takim zaskoczony. Studnia Wstąpienia jest ogromną poprawą nad Z mgły zrodzonym. Finał jest wręcz poruszająco emocjonujący i jestem ciekawy kolejnej części. Sięgnę do niej z przyjemnością.
Co do bohaterów, Vin nie jest ciekawa, a szkoda, bo przecież to ona jest na pierwszym planie. To samo mam do powiedzenia o Elendzie. Oczywiście Sanderson pisze im wątki, w tym aspekcie Vin jest lepsza od Elenda, jednak ostatecznie jest tylko okej. Najbardziej fascynującą postacią cyklu jest Ostatni Imperator i nie powiem, że fajnie byłoby, gdybyśmy dostali takiego Boga Imperatora Diuny z tym że zamiast Leto II byłby Ostatni Imperator, bo byłoby to tylko kopiowanie Franka Herberta, ale byłoby to fajne. W końcu jak zrzynać, to od najlepszych.
A wracając do rzeczy, które faktycznie mają znaczenie, to niestety w książce za mało jest kandr i kolossów. To skandal! Więcej światotwórstwa! Ta książka jest na tyle długa, że można byłoby to zrobić. Poza tym zakończenie wydaje się bardzo skondensowane, jest za krótkie. Przy tak długiej powieści można było wydłużyć ją jeszcze bardziej.
Obawiam się, że zakończenie może nie dostarczyć. W najgorszym razie widzę dwa niekorzystne wyjścia. A więc Brandon Sanderson albo dostarczy nam książkę, która skupi się na zakończeniu historii i wątków postaci, olewając dalsze rozwijanie świata przedstawionego w swojej bazowej formie (bo zmiany wywołane finałem Studni Wstąpienia są oczywiście konieczne) albo dostarczy książkę o tożsamej strukturze co ta właśnie recenzowana, czyli że dopiero w finale skupimy się na głównym wątku. Oba wyjścia będą dla mnie zawodem i mam nadzieję, że pan autor je połączy w sukcesywną całość.
Także Studnia Wstąpienia jest dobrą książką i teraz już chyba przestanę kręcić noskiem na Z mgły zrodzonego. Oby część trzecia była równie dobra, bo liczę, że okaże się jeszcze lepsza! Wiem, że Brandon Sanderson potrafi.
Komentarze
Prześlij komentarz