Czy „Kameleon” działa z premedytacją?
Poprzednie powieści dla dorosłych Rafała Kosika były… no cóż, Mars mi się jeszcze podobał, ale Vertical zawiódł. Książki te łączył problem słabego kreowania postaci, szczególnie w tej drugiej. No bo co nam z fantastycznego świata, skoro opowieść i bohaterowie są nieinteresujący, prawda? No właśnie. Kameleon powstawał długo, bo od 2002 do 2008 roku. To niewątpliwie dużo czasu do namysłu oraz też dużo doświadczenia dla Kosika w tak zwanym międzyczasie. Z tymi książkami dla dorosłych to wiadomo, że bywało niespecjalnie dobrze, ale przecież pan Rafał odnosił sukcesy z serią Felix, Net i Nika. Zawsze dziwił mnie kontrast między smęceniem dla dużych, a czystą, traktującą jednak czytelnika z szacunkiem zabawą dla młodszych. No i okazuje się, że do trzech razy dla dorosłych sztuka!
Nad planetę Ruthar Larcke przybywa USS Ronald Reagan z misją ratunkową. Ponad czterysta lat wcześniej zaginął tutaj statek poszukujący planet do terraformowania. Załoga misji złożona z ludzi prostych, bo nie ma wśród nich żadnych naukowców, odkrywa, że na planecie znajduje się obecnie kilkumilionowa cywilizacja bliźniaczo podobna do ludzi nie tylko naturalnie posuwającym się postępem technicznym, ale również wyglądem i generalnie planeta zdaje się być przerażająco podobna do Ziemi, niczym jakaś chora kopia. To jeden wątek. Drugi dzieje się na samej planecie. Początkowo śledzimy losy Noana - małego, irytującego gnoja, który uważa się za lepszego od innych, bo otaczają go ludzie prości, a on lubi patrzeć w gwiazdy. Tym samym jako pierwszy dostrzega statek kosmiczny, który dla niego jest oczywiście nową gwiazdą. Jednak od momentu przybycia USS Ronald Reagan nad Ruthar Larcke, sytuacja zaczyna iść w bardzo dziwną stronę - w toczących ze sobą wojnę dwóch państwach rozpoczyna się absurdalnie błyskawiczna rewolucja przemysłowa, bo praktycznie z dnia na dzień powstają nowe wynalazki, zmieniające zasady funkcjonowania społeczeństwa, które przejdzie również rewolucję społeczną. Im dalej, tym więcej pojawia się bohaterów. I dzięki temu się to dobrze czyta, bo gdybym miał cały czas siedzieć z Noanem, nie wytrzymałbym. Nie żartowałem wcześniej - żeby stworzyć tak antypatycznego bohatera, to trzeba się postarać. Wątek na planecie stanowi główną część książki i jeżeli ktoś lubi czytać o wynalazkach czy postępie cywilizacyjnym, na pewno znajdzie tutaj dużo dla siebie. Zgadza się - Kameleon nie jest książką sci-fi, która dzieje się na pokładzie statku kosmicznego, wątek na kosmolocie stanowi przez większość czasu coś na kształt uzupełnienia głównej opowieści. Oczywiście pod koniec rzeczy się wyjaśniają i dramaty na nowej gwieździe stają się istotniejsze.
Samo zakończenie jest intrygujące. Ostatni rozdział stanowi swego rodzaju epilog, który bardzo dużo wyjaśnia i jest naprawdę intrygujący, nawet jeżeli strukturą przywodzi na myśl pewne bardzo dobrze znane dzieła science fiction. Ostatecznie więc Kameleon okazuje się kolejną z wielu historii o pierwszym kontakcie.
Teraz chciałbym bardzo mocno podkreślić, że Rafał Kosik w końcu postanowił coś zrobić z fabułą swojej książki dla dorosłych. Kameleona czyta się bowiem z czystą przyjemnością, pożądając tylko więcej i więcej. Sensacyjna opowieść, mnóstwo polityki, pożądanie, miłość, wynalazki, tajemnice, intrygi, jest tu tego pełno, a co najlepsze, skondensowanie wątków i motywów jest uzasadnione fabularnie! Do samego końca nie byłem pewny, czy Kosik obroni Kameleona, ale moje obawy zostały rozwiane, bo finał idealnie spiął wszystkie wątki. Smutna to konkluzja mimo wszystko. Ale przecież sztuka nie służy wprawianiu odbiorcy w dobry humor, czyż nie?
Nie sądzę, żeby była to książka idealna, myślę też, że nie jest najlepszą powieścią Rafała Kosika - taką pewnie byłaby Teoretycznie Możliwa Katastrofa albo Pułapka Nieśmiertelności. Natomiast jest zdecydowanie warta polecenia, niezależnie od tego, po jaką książkę chciałbyś w tym momencie sięgnąć. Bardzo mi się podobało!
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz