Koszmar „Julii” Petera Strauba

    Bywają książki dobre i słabe, bywają także nijakie, a te są najgorsze. Tak, nie mam co napisać we wstępie, więc trzeba pocisnąć jakieś głupoty czy ogólniki. Ale cóż, nie miałem co do Julii żadnych oczekiwań poza tym, że oczywiście oczekiwałem sprawnej opowieści, jak chyba od każdej powieści. Czy to otrzymałem? Czy może książka dała mi nawet więcej? Tyle pytań, a odpowiedzi potrzebne, przecież trzeba zapełnić recenzję.


    Julia właśnie kupuje dom. Jej plan jest bardzo prosty - musi się odciąć od męża Magnusa. To jego oskarża o śmierć ich córeczki, a teraz, po opuszczeniu szpitala wreszcie jest w stanie zacząć od nowa. Jednak bardzo blisko mieszka szwagierka Lily, która nie dość, że przyjaźni się z Julią, to ma wobec małżeństwa jej brata ważkie plany, ponadto nasza protagonistka nie może (i nie chce) uniknąć znajomości z przybranym bratem Magnusa, Markiem. Już od samego początku Julia nie czuje się bezpiecznie w nowym domu i choć początkowo kroki na parterze przypisuje mężowi, który się do niej włamuje nocami, to z czasem odkrywa mroczne tajemnice budynku i zmienia zdanie. Fabuła Julii jest świetna, Straub cały czas ma coś nowego do odkrycia. Do końca nie wiadomo na pewno czy to bohaterowie mają problemy psychiczne, czy jednak to robota złego ducha. Wszystko to prowadzi do szalonego finału, gdzie w malignie razem z bohaterami brniemy do końca, który również nie wyjaśnia co się tak naprawdę stało. Nie oznacza to, że nie ma możliwości zinterpretowania przedstawionych wydarzeń, ale sądzę, że można byłoby przyjąć jedno z zaprezentowanych wyżej stanowisk odrzucając przy tym to drugie.


    Największą siłą powieści Strauba jest oniryczny klimat uskuteczniany przez całą książkę. Dzięki temu ciężko stwierdzić, co jest prawdziwe, co tylko urojone, a dużo brudu, którego autor nam serwuje tylko pomaga wczuć się w specyficzny klimat Julii. Konwencja oniryczna to coś, co trzeba lubić, ale moim zdaniem Peter Straub zastosował ją bardzo umiejętnie i powinno się to spodobać każdemu, kto lubi horrory. No bo w takich książkach klimat jest ważny, a Julia jest bardzo klimatyczna. Autor potrafi przerazić, potrafi wprowadzić w odpowiedni trans czytelnika, nawet jakieś pozornie głupie niestraszne scenki potrafią zrobić robotę. W tym względzie i chyba w każdym innym nie mam panu Peterowi nic do zarzucenia.


    Chciałbym jeszcze wspomnieć o bohaterach, ponieważ wszyscy są naprawdę świetnie skonstruowani. Nikt tutaj nie jest zrównoważony, każdy ma jakieś swoje problemy, przez co wszyscy przechodzą z jawy w sen i odwrotnie, babrząc w oniryzmie. Przez to ciężko ufać czyjejkolwiek perspektywie. Straub odwalił naprawdę dobrą robotę, nie ma tu postaci jednoznacznie pozytywnych czy negatywnych, przez co bardzo łatwo odnieść się jakoś do prezentowanych tutaj wydarzeń. Do tego każdy jest tu potrzebny dla rozwiązania opowieści i ma o wiele więcej głębi niż można byłoby początkowo przypuszczać.


    Podsumowując moje wrażenia muszę powiedzieć, że Julia to naprawdę dobra książka, o wiele lepsza niż mógłbym przypuszczać jeszcze przed lekturą. Naprawdę się cieszę, że miałem okazję po nią sięgnąć i oczekuję na kolejną tak dobrą historię pióra Petera Strauba. Polecam każdemu, kto lubi dobry horror straszący bardziej nastrojem niż kilkoma mocnymi momentami. Natomiast jeśli horroru nie lubisz, to może po Julii polubisz, kto wie.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka