„Rozważna i romantyczna” i rozczarowująca

    Jako człowiek, który już poznał styl Jane Austen, z odwagą i nadzieją sięgnąłem po Rozważną i romantyczną. Nawet ręka mi nie drgnęła, gdy przesuwała się wolno, ale sukcesywnie w stronę biurka, gdzie leżał dumnie mój egzemplarz. W końcu pochwyciłem powieść, która zachwyciła rzesze czytelników na całym świecie. Czy porwała również mnie? Czy klęczałem po lekturze w pokłonach nad geniuszem autorki? Niestety nie bardzo.

    Po śmierci męża pani Dashwood wraz z dziećmi opuściła ukochany dom i zamieszkała w posiadłości Barton. Trudno się jej dziwić, kto by chciał mieszkać u pasierba i jego żony, którzy mają własne życie. Dwie z trzech córek pani Dashwood, choć różne pod względem charakterów, tak samo szukają szczęścia i miłości. Uczuciowa, impulsywna Marianne oraz łagodna i rozważna Elinor próbują więc odnaleźć mężczyzn dla siebie idealnych, ale w świecie, którym rządzi obyczaj i pieniądz nie okaże się to proste. Austen snuje opowieść obyczajową bardzo wolno, bez żadnych emocji. Z jednej strony lektura może dzięki temu odprężyć, z drugiej strony ciężej się w to wszystko zaangażować.

    Niestety autorka poległa na kreacji bohaterów, przez to cała książka runęła w posadach. Późniejsza jej powieść Duma i uprzedzenie była bardzo podobna do Rozważnej i romantycznej w tym sensie, że również została zbudowana na postaciach i ich relacjach. Jednak to, co się udało przy historii Bennetów, nie wypaliło przy Dashwoodach. Przede wszystkim drażnią mnie dwie tytułowe bohaterki. Elinor wydaje się być z początku sympatyczna i ciekawa, ale to tylko z początku, bo potem nudzi. Nie ma ta postać żadnego charakteru, wystarczy ją porównać do Elizabeth Bennet, żeby zobaczyć jaka robi nam się przepaść. Marianne z kolei zachowuje się jak mała, rozkapryszona dziewczynka no i cuda nie widy, ja mam się teraz nią przejmować? No nie wiem, ale jakoś mi się to nie udało, strasznie antypatyczna kobieta. No i ja się cieszę, że w późniejszej powieści Austen poprawiła to, co do poprawienia było, jak najbardziej, ale teraz siedzę nad historią Dashwoodów. W związku z tym pozostaje mi tylko narzekanie.

    Z rzeczy ciekawszych, to książka jest nieciekawa. Ja jestem w stanie zrozumieć, że kogoś mogą ciekawić takie historie o życiu, mnie także w jakimś tam stopniu ciekawią, ale nie w tym wypadku. Ja nie wiem co jest przyczyną mojego niezadowolenia. Negatywne nastawienie? Nie sądzę, skąd. Niższy poziom niż w poprzednich książkach Austen? Może to jest sedno problemu. Dlatego właśnie preferuję czytanie książek danego autora od najstarszej do najnowszej. A może moje rozczarowanie wynika z braku humoru, tak przecież charakterystycznego w książkach Jane Austen. Nie wiem, czy tutaj także bawiła się w żarty, ale ja się nie śmiałem.

    Nie jestem w stanie polecić Rozważnej i romantycznej, ale zdaję sobie sprawę, że powieść ta może się spodobać wielu potencjalnym czytelnikom. Trzeba lubić mrowie dialogów o niczym, kompletnie bezbarwnych bohaterów i nieangażującą fabułę. Ludzie mają różne granice w tym, co są w stanie czytać. Ta książka była bliska ich przekroczenia. Nie polecam, ale jeśli masz ochotę sięgnąć, to nie odradzam. Świetna recenzja, recenzent sam nie wie czy książkę chce polecić. Za to wiem, czy mi się podobała. Nie podobała.

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”