W „Desperacji” Bóg jest okrutny

    Jak zwykle, Stephen King stworzył świetną książkę. Muszę powiedzieć, iż mimo że Desperacja nie powaliła mnie na kolana, to z jakiegoś powodu naprawdę zakochałem się w tej powieści. Nie każdą książkę króla grozy przeczytałem tak szybko, jak właśnie tę i trochę żałuję, że tak długo odkładałem w czasie zabranie się za nią.


    Małe miasteczko Desperacja, grupka ludzi, którzy nie mieli zamiaru się tu zatrzymywać, oraz tajemne, odwieczne zło, ukrywające się w pobliskiej kopalni. Nic nadzwyczajnego, to trzeba przyznać. Bohaterowie też nie są jakoś szczególnie interesujący. Jest głęboko wierzący, widzący więcej niż inni chłopiec David Carver, jego siostra i niewierzący rodzice, pisarz-alkoholik John Marinville, małżeństwo Jacksonów oraz jeszcze parę osób dołączających w miarę rozwoju historii. Najciekawszą postacią jest zadufany w sobie pisarz, który chyba jako jedyny przechodzi znaczącą przemianę. Jest na tyle dobrze wykreowany, że czułem prawdziwe emocje, gdy ten podejmował kolejne - czasem dobre, czasem złe - decyzje. Jak już pisałem, fabuła nie wydaje się być szczególnie odkrywcza, szczególnie że widoczne są tu znane już motywy Kinga, czyli niezwykłe dziecko i pisarz zmagający się z problemem alkoholizmu. Mimo to, wszystko mi się tu podobało, może oprócz zakończenia. Nie było ono słabe, ale niewystarczająco mocne, choć na pewno odpowiednie dla całej historii.


    Najmocniejszy w Desperacji jest początek, gdy poznajemy wszystkich bohaterów, których do miasteczka sprowadza gliniarz Collie Entragian. To ogromny, przerażający funkcjonariusz prawa, który dostarcza czytelnikowi te momenty, w których naprawdę czuć grozę. Jego groteskowe zachowanie, składające się z czasem dość zabawnych wypowiedzi i mrożących krew w żyłach działaniach, jest największą zaletą książki. To przede wszystkim on tworzy niezapomniany klimat tajemniczości, który towarzyszył mi na początku powieści.


    Niestety, potem wszystko się rozmywa. Rozwinięcie książki jest wciąż bardzo dobre, wszystkie elementy są na swoim miejscu, ale przychodzi moment, w którym wyjaśniana jest historia stojąca za złem, które mieszka w kopalni. Nie chodzi mi o to, że wytłumaczenie jest złe czy zbyt absurdalne, ale po prostu niszczy atmosferę. Wolałbym, gdyby King nie mówił mi, co tak naprawdę stało się w Desperacji, a jedynie podał kilka wskazówek do własnej interpretacji. Jeśli chcesz się bać, to nadal pozostają bardzo liczne w miasteczku zwierzęta. Na mnie obrazy pająków i węży działały, także to też na plus.


    Bardzo istotny w książce jest wątek religijny. Uprzedzam, że King czyni go bardzo nachalnym i nie da się tego pominąć, mówiąc o tej powieści, dlatego jeśli nie lubisz takich tematów, to radzę nie czytać Desperacji. Głównymi postaciami pozostają w tej kwestii David i pisarz John. Miasteczko staje się areną walki między dobrem a złem, jednak Bóg nie jest tutaj dobrym wszechmogącym, który uratuje naszych bohaterów przed śmiercią. Za łaski trzeba zapłacić i tego właśnie będą musieli doświadczyć wszyscy bohaterowie powieści. Mimo iż w teorii mogą odejść bez wypełnienia misji, wiedzą, że ich powinnością jest wypełnić plan i pokonać zło. Bóg jest tu okrutny, wydaje się wręcz traktować ludzi jak marionetki potrzebne mu do określonych celów. O aspektach religijnych pisałem już w recenzji Bastionu i tam było to, o dziwo, mniej forsowane niż w obecnie omawianej przeze mnie pozycji.


    Desperacja nie ma żadnych większych, uprzykrzających lekturę wad, także naprawdę polecam wszystkim pasjonatom Kinga oraz miłośnikom horroru czy też po prostu  entuzjastom dobrej literatury. Wszystkie elementy są tu na właściwym miejscu i - co najważniejsze - sprawnie tworzą świetną powieść. Wad naprawdę mało, książka nie nudzi, a wciąga czytelnika coraz głębiej. Moja stuprocentowa rekomendacja.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka