Wyprawa w nieurokliwe „Góry Żmijowe”

    Zygmunt Miłoszewski swego czasu zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie Domofonem. No i fajnie, można było się spodziewać kolejnej mocnej powieści, czy tak? No właśnie nie! Miłoszewski nie robi z siebie autora jednego pomysłu i prze naprzód, przedstawiając światu króciutką historyjkę dla dzieci. Cóż, nie tego się spodziewałem, ale to bardzo dobry ruch, pan Zygmunt ma okazję zaprezentować się z zupełnie innej strony i wytworzyć wrażenie, że jest pisarzem zdolnym i wszechstronnym. Stwierdzenie czy tak jest nie należy do mnie, gdyż przeczytałem za mało tekstów jego autorstwa, ale na pewno robi to dobre wrażenie. Po tym wszystkim można zakładać, że pewnie Góry Żmijowe mi się podobały. No i to byłoby dobre założenie!


    Książka ma dwóch głównych bohaterów. Najpierw poznajemy Filomenę, która jest córką królewskiej pary, żyje sobie wygodnie, uwielbia zjadać żywe stworzonka w mleku (bardzo fikuśna wersja płatków z mlekiem, ciekawe co najpierw umieszcza w miseczce), ale ma problem, ponieważ zgodnie z zasadami Starej Magii, których nie wolno łamać, absolutnie nie wolno jej wychodzić z domu przed osiągnięciem wieku jedenastu lat, jedenastu miesięcy i jedenastu dni. Filomena ma to jednak w poważaniu, bo jest dzieciaczkiem i po prostu chce się buntować (typowy mały gówniak, który robi na złość biednej służbie przez odmowę kąpieli, bo to takie straszne przecież się moczyć), jednak za swoje lekkie traktowanie prastarych reguł będzie musiała słono zapłacić. Drugim bohaterem jest Eryk, który nie może być rybakiem i pomagać ojcu, ponieważ przeznaczenie szykuje dla niego coś zupełnie innego. W rytuale inicjacyjnym okazuje się, że nie otrzymuje on wymarzonej wędki, lecz laskę i musi wyruszyć w drogę (w trakcie której nie będzie mógł się kąpać) do Gór Żmijowych. Na szczęście dla Filemony właśnie tam jest ona uwięziona, więc będą mogli przy nieuniknionym spotkaniu pomóc sobie nawzajem. Historia jest prosta i dobrze, ale wciąga i jest sympatyczna. Niestety pod koniec w umyśle dorosłego czytelnika zaczynają rodzić się pytania, na które nie dostaje satysfakcjonującej odpowiedzi. Wydaje mi się jednak, że dzieci nie zwrócą na to uwagi. No i nie ma w Górach Żmijowych tego, co mi zawsze przeszkadzało za dzieciaczka w literaturze dziecięcej - jakiegoś oczywistego przesłania. Dzięki temu odbiorca nie czuje się przy czytaniu traktowany jak jakiś idiota.


    A tak poza tym to książkę się bardzo przyjemnie czyta. Miłoszewski bardzo sprawnie buduje klimat tajemnicy. Mamy w książce fantastyczne stwory, które są przedstawione bardzo dobrze. No i przy tej okazji warto wspomnieć, że obecne w książce ilustracje autorstwa Katarzyny Koczubiej-Pogwizd są świetne i doskonale uzupełniają tekst Miłoszewskiego. Wprawdzie charaktery bohaterów mogłyby być bardziej rozbudowane, ale z drugiej strony to przecież tylko dzieci, więc czemu miałyby mieć jakieś głębokie przeżycia czy przemyślenia na tematy egzystencjalne i inne. Co do innych postaci nie mogę nic powiedzieć, to byłby już spoiler, ale jest dobrze.


    Góry Żmijowe mają też inną zaletę, a w każdym razie ja uważam to za zaletę - są krótkie, więc jeśli przedkładasz ilość nad jakość czytanych książek, to owa powieść będzie doskonałym wyborem. Nie dość że krótkie, to jeszcze nawet całkiem niezłe! Nie musisz wybierać z dwojga złego! W takiej sytuacji nie pozostaje mi chyba nic więcej do zrobienia oprócz polecenia tej książki każdemu. Dorosły czytelnik będzie się bawił równie dobrze jak dziecko.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka