Przygody Jacka Sawyera w „Talizmanie”

    Słyszałem, że Talizman nie jest lubiany. I choć źródło tej plotki nie było zbyt wiarygodne, to chciałem przekonać się na własnej skórze, czy jest w niej ziarno prawdy. Czy rzeczywiście nie warto tracić czasu na wspólną książkę Stephena Kinga i Petera Strauba? No cóż, wydaje mi się, iż warto ją przeczytać.


    Jack Sawyer ma dwanaście lat, a poza tym umierającą na raka matkę, niegdyś wielką gwiazdę filmów klasy B. Jednak sytuacja nie jest tak beznadziejna, jak można by pomyśleć. Jack spotyka starego Murzyna Speedy’ego Parkera, który zdradza chłopcu prawdę, której ten dotychczas nie potrafił sobie do końca uświadomić. Istnieje bowiem świat równoległy, zwany Terytoriami, gdzie znajduje się Dwójniczka matki Jacka, królowa tej krainy Laura DeLoessian. Ona również umiera i tylko Jack może uratować obie kobiety. Żeby tego dokonać musi przemierzyć całą Amerykę, dotrzeć na zachodnie wybrzeże kontynentu i wydostać z czarnego hotelu Talizman, który pomoże mu uratować matkę i królową. Dodatkowo będzie ścigany przez ojca jego najlepszego przyjaciela, równocześnie wspólnika dawno zmarłego ojca Jacka, Morgana Sloata (oraz jego Dwójnika). Historia wydaje się prosta i, niespodzianka, nie staje się skomplikowana. Jack i jego kompani przenoszą się między światami, a akcja wcale nie dzieje się głównie w Terytoriach. Na początku byłem tym zawiedziony, ale potem doceniłem w jaki sposób autorzy przedstawiają świat. A jakie jest zakończenie? Standardowe i myślę, że nikt nie spodziewa się po opisie Talizmanu żadnych cudów. Ale ja osobiście jestem zawiedziony. SPOILER - coś mało śmierci w finale. Nie, żebym czerpał z tego jakąś perwersyjną przyjemność, ale nic tak nie podkreśla powagi sytuacji jak sczeźnięcie jednej z ważniejszych postaci w powieści. KONIEC SPOILERA.


    King i Straub stosują klamrę kompozycyjną na początku wstawiając fragmenty z Przygód Hucka i umieszczając na końcu książki zakończenie z Przygód Tomka Sawyera, nawiązując tym samym do słynnego cyklu Twaina. I no najoczywistsze nawiązanie - nazwisko głównego bohatera Talizmanu. W przeciwieństwie do Przygód Hucka, w podróży bohatera nie zawiera się ta zabawa, pragnienie wolności i szczęście podróżowania po Ameryce. Jack nie czerpie ze swojej podróży żadnej przyjemności, spotyka parę pomagających mu ludzi, ale większość nieznajomych nie sprzyja misji Sawyera. Nic dziwnego, w końcu dwunastolatek podróżujący praktycznie sam po całym kraju musi wzbudzać zainteresowanie i to głównie w tym negatywnym tego słowa znaczeniu. Jack musi się zmierzyć z wieloma przeciwnościami losu, które boleśnie dotykają nie tylko jego, ale także towarzyszących mu przyjaciół. Osobiście odbieram Talizman jako próbę obdarcia Przygód Hucka z tej wesołej warstwy, która miała za zadanie sparodiować ówczesny świat i ukazania jak taka wyprawa mogłaby wyglądać w Ameryce lat 80. I jak Huck nie nauczył się zbyt wiele dzięki swej wyprawie, tak Jack staje się bardzo dojrzałym chłopcem. Znajomość książek Twaina nie jest obowiązkowa do cieszenia się Talizmanem, ale autorzy dają dość jasno do zrozumienia co parafrazują, także warto się zapoznać chociaż z Przygodami Hucka.


    Sami bohaterowie nie są skomplikowani. Jack ma silną motywację, którą czytelnik rozumie (chęć uratowania matki) i choć wiadomo jak zakończy się jego historia, kibicuje mu się. Poza tym, Sawyer się zmienia, a z czasem zyskuje powody, by nienawidzić swojego antagonistę, czy wuja Morgana. On z kolei nie jest postacią całkowicie złą, a przynajmniej nie wpada w takie stany, jak na przykład Norman Daniels z Rose Madder. Pamiętajmy, że Talizman to mimo wszystko jest nadal książka Stephena Kinga, który uwielbia czynić ze swoich antagonistów chodzące maszynki wypluwające z siebie bluzgi.


    Muszę zaznaczyć, że początek książki bardzo mnie odrzucił i domyślam się, że może zdecydowanie obrzydzić lekturę potencjalnemu czytelnikowi. Co dziwne, jest zupełnie różny od reszty powieści. Także radzę przebrnąć przez smętne, senne rozpoczęcie historii i dać Talizmanowi szansę. Nie ma tu za dużo przynudzania (wiem, że może na pierwszy rzut oka można pomyśleć inaczej) i nawet nie zauważyłem, gdy przeczytałem całość. Polecam, nie jest to powieść wybitna, ale solidna. Ale jeśli szukasz jakiś emocji, to możesz sobie darować.

 

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka