„Wierna”, czyli wiadomo jak to się skończy
Poprzednie części cyklu Niezgodna niezbyt mnie porwały, mówiąc delikatnie. Mówiąc jak jest, były okropne, ale no wiadomo, że kolejna część może być już lepsza. No i przyznaję, jest lepiej niż przy okazji Zbuntowanej , ale to nie są zbyt wysokie progi. Postanowiłem jednak dać Veronice Roth szansę - niech mnie zaskoczy, zaciekawi, niech mnie porwie w szalony taniec wrażeń, nadziei i tak dalej . Nasi bohaterowie mierzą się z perspektywą zmiany społeczeństwa, bowiem frakcje mają odejść w niebyt. Po obaleniu wcześniejszego reżimu, przyszedł nowy. Tyran zastąpił tyrana, rządzą bezfrakcyjni. Tris i Tobias będę musieli odnaleźć się w tym starym nowym świecie, a będzie to problematyczne. Cóż, gdyby nie było problemów, nie byłoby tej książki. W każdym razie wychodzi trochę szokujących (szok!) rzeczy, no i Tris, jako wierna kobieta, podejmie wybór. Bardzo zabawne jest to, że Roth zbudowała społeczność opartą na narkotykach. W poprzednich częściach jeszcze tego nie czułem, ale kiedy tutaj