„Władca Pierścieni” 2/3 - „Dwie Wieże”

    Z Władcą Pierścieni jest ten problem, że w sumie jest to jedna książka, trzy książki oraz sześć książek jednocześnie i dałoby się ułożyć to w każdy wymieniony sposób. Jednak ostatecznie dostaliśmy nie jedną pozycję, a trzy, więc niech powstaną trzy moje recenzje! Zdarzyło mi się parę razy czytać Dwie Wieże, wprawdzie nie za dużo, jednak ze zdumieniem stwierdzam, iż pamiętałem je naprawdę dobrze i to nie tylko przebieg wydarzeń, lecz także poszczególne dialogi oraz opisy. I niech to będzie przykładem tego jak bardzo owa powieść zapisała się w mojej pamięci, chociaż bez wątpienia nie tak bardzo jak Drużyna Pierścienia i ma to zresztą swój powód, o którym jeszcze napiszę.


    Drużyna się rozdzieliła. Boromir poległ w boju, Merry i Pippin zostali porwani przez orków podstępnego Sarumana, a na pomoc im ruszają Aragorn, Legolas i Gimli. Ta podróż zaprowadzi naszych bohaterów do Rohanu, gnębionego przez zdradzieckiego czarodzieja i jego plugawą armię oraz przyniesie pomoc w postaci niespodziewanych sojuszników. Tymczasem Frodo i jego wierny towarzysz Sam podążają dalej do Mordoru. Po pokonaniu śledzącego ich Golluma, ten staje się ich przewodnikiem, jako iż wejście do krainy Saurona jest zamknięte i strzeżone, trzeba więc znaleźć tajemną ścieżkę, nawet jeśli jest ona śmiertelnie niebezpieczna i również strzeżona. Dostajemy więc księgę III oraz IV Władcy Pierścieni i tym razem bardzo widać, że to tylko część całości, a nie odrębna, kompetentna powieść. Najpierw obserwujemy walkę ze czarodziejem Sarumanem, a dopiero potem kierujemy wzrok ku Powiernikowi Pierścienia. No i trzeba sobie powiedzieć, że księga IV jest o wiele słabsza od swoich poprzedniczek i nie mam na myśli, że jest zła, ale po prostu mniej interesująca. Rozdział VII, czyli w moim tłumaczeniu Wędrówka do Rozstajów to póki co najsłabszy fragment twórczości Tolkiena. Czy to oznacza, że jestem rozczarowany? Absolutnie nie, to nadal świetna rozrywka. Nadal łażenie z bohaterami sprawia mi prawdziwą rozkosz i nadal chcę więcej.


    W tej książce o wiele bardziej w oczy rzuca się postrzeganie postaci Aragorna w ten specyficzny, trochę dziwny z perspektywy czytelnika sposób. Już w Drużynie Pierścienia dziwiło mnie trochę, że Boromir bez żadnego pytania zaakceptował to, że Aragorn jest dziedzicem tronu Gondoru, ale no okej, w końcu miał ten swój sen i szedł aż do Rivendell, żeby mu go wytłumaczyć. Jednak w Dwóch Wieżach dobra wiara dobrych ludzi już przechodzi moje wyobrażenia. I tak, chodzi mi o przede wszystkim o zachowanie Éomera. Tolkien powinien pomyśleć o tym, że może nie każdy jego czytelnik jest bezwarunkowym entuzjastą monarchii. Jeśli chodzi o resztę, to zmiana zachowania króla Théodena jest wręcz śmieszna. Ale już sam Frodo wyrósł na lepszego bohatera i domyślam się dlaczego, to pewnie przez ten Pierścień.


    To środkowa część opowieści, przez co ciężko mi ją ocenić. Gdybym miał recenzować każdą księgę osobno to powiedziałbym, że księga III jest świetna i za krótka i dajcie mi więcej, a księga IV jest zdecydowanie za krótka. Niby ten Władca Pierścieni jest takim masywnym dziełem, a ja tylko narzekam, że chciałbym więcej. To dobrze! Dwie opowieści umiejscowione między wieżami Orthanku i byłego Minas Ithil. A teraz czekamy pewnie na dwie kolejne historie, które zakończą nam wojnę z Sauronem i misję Powiernika Pierścienia.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka