Poszukujący „Buszujący w zbożu”?

    Trochę tak nie wiem co z sobą teraz zrobić. Mam wrażenie, że kompletnie nie jestem potencjalnym odbiorcą Buszującego w zbożu. Jestem na niego stary, nie podejmuję podobnych zachowań do akcji głównego bohatera, a i geograficznie bardzo mi daleko do New York City. Także po tym wstępie można już założyć, że książka mnie nie zachwyciła i jest to prawda, jednak to przecież jeszcze nic konkretnego nie mówi. W każdym razie żałuję, że nie przeczytałem tej książki będąc jeszcze przed dwudziestką.

    Holden Caulfield został po raz kolejny wyrzucony ze szkoły, jednak zamiast poczekać do rozpoczęcia przerwy świątecznej i wrócić grzecznie do domu, postanawia wziąć wszystkie swoje pieniądze i przed powrotem pobłądzić trochę po New York City. Buszujący w zbożu jest więc relacją Holdena z paru dni jego życia. No i wydaje się, że celem Salingera było… no ja nie wiem co, więc powiem, co mi się wydaje. Jest to powieść o dojrzewaniu, przechodzeniu w świat dorosłości z jednoczesnym kompletnym jego niezrozumieniem. No i został tu też zastosowany ten teoretycznie bardzo ciekawy motyw z niewiarygodnym narratorem. Dostrzegam to, ale niespecjalnie mnie ten zabieg ruszył. Ponieważ Holden jest jeszcze mimo wszystko dzieckiem, jego przemyślenia bywają niemożliwie wręcz pretensjonalne i śmieszne, często czytelnik przekonuje się też, że Caulfield lubi sam sobie przeczyć. Ale to jego prawo, w końcu dojrzewa. W każdym razie wracając już do fabuły, to za wiele jej tu nie ma i to może być problem. Dla mnie trochę jest, bo mimo iż rozumiem czemu to jest tak napisane, to jednak mnie nie zachwyca. Warto mieć na uwadze, że nie historia jest w Buszującym w zbożu ważna, a przedstawienie pewnego punktu widzenia. No i teraz pytania - czy to coś nam mówi, czy coś z tego wynika, czy powinniśmy wyciągnąć z tego jakieś wnioski? Zdaje mi się, że odpowiedzi każdy sam sobie sformułuje.
 
    Znamienne są ostatnie słowa powieści, które zresztą całkowicie obnażają postać Holdena - kończy on bowiem stwierdzeniem, że nie warto opowiadać historii, bo to skutkuje tęsknotą za tym, co opowiedziano. No właśnie. Co wyróżnia Caulfielda od jego rówieśników? Chyba to, że on nie przystaje do żadnego świata, do którego mógłby chcieć dążyć, bo nie może powstrzymać się od powierzchownej krytyki wszystkiego, co widzi. Rozpamiętuje wszystko, żywi niechęć do prawie wszystkich, ale ostatecznie jego życie okazuje się być puste. Bo do czego ten chłopak dąży? Ja nie mam pojęcia i Holden też pewnie tego nie wie.

    Są też te kwestie dotyczące wulgarnego języka czy otwartego poruszania tematów ze sfery seksualnej (to swoją drogą bardzo mi się podoba, doskonale wpisuje się w przedstawienie postaci Holdena), jednak… nie jestem w stanie się na ten temat wypowiedzieć, bo dzisiaj to już nie robi żadnego wrażenia. Jednak przeczytałem, że pierwotnie książka była adresowana do dorosłych czytelników, więc nie wiem o co był ten cały hałas. Straszne, w książce są brzydkie słowa! Bo nastolatkowie absolutnie nie strzelają kurwami jak leci, wcale!

    Jak tak patrzę na swoje przemyślenia, to najwidoczniej pomimo braku zachwytów Buszujący w zbożu wywołał we mnie jakieś przemyślenia. W związku z tym należą się Salingerowi słowa uznania. Jest to książka bardzo dobra i zdecydowanie warto ją przeczytać, szczególnie że nie jest długa, a czyta się ją szybko i z prawdziwą przyjemnością.

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”