„Agnieszka” cierpi z powodu braku umiejętności matematycznych

    To jest ten moment, gdy powinienem napisać jakiś wstęp do recenzji, może przybliżyć moją perspektywę albo wspomnieć o postaci autorki, czyli Elżbiety Drzewińskiej… ale nie jestem w stanie tego zrobić, jako iż pani Ela pojawiła się w moim życiu nagle i nie znalazłem żadnych informacji na jej temat. Wiem, że przed wydaniem Agnieszki wydała zbiór opowiadań pod tytułem Pięć srebrnych pudełek, ale go nie czytałem, mimo iż trzymałem w rękach egzemplarz. Może i źle zrobiłem, ale nie czuję się winny. Także przejdźmy do samej książki.


    Agnieszka nie ma łatwego życia. Kiedyś, jeszcze w czasach II wojny światowej mieszkała w Krakowie, ale potem przeprowadzili się do Wrocławia, bo jak przekonywał ojciec, tutaj będzie im dobrze, mają ładne mieszkanie i ładne meble. Agnieszka ma teraz siedemnaście lat, podchodzi do matury… ale nie udaje jej się zdać, co dosłownie niszczy jej życie. Przez całą książkę obserwujemy życie tytułowej bohaterki, która ewidentnie ma pecha, ponieważ obraca się w bardzo patologicznym środowisku. Nie tylko wszystko wokół niej jest brudne, to brudni są też sami ludzie - brudni, obłudni i fałszywi. Książkę czyta się dobrze, Drzewińska ma naprawdę porządne pióro, jednak… ostatecznie za dużo z tego nie wynika. Ostatecznie mam wrażenie, że autorka naczytała się powieści naturalistycznych i uznała, że to wystarczy. No ale nie wystarczy, w każdym razie ja nie widzę w Agnieszce nic ponad ciągłe znęcanie się nad wszystkimi bohaterami.


    Tutaj oczywiście pojawia się pytanie czy to moralne - tworzenie postaci i niszczenie im życia dla własnej, niepodpartej niczym przyjemności obcowania z literaturą. Jednak pomijając takie z punktu widzenia pewnych ludzi pewnie pretensjonalne dyskusje, to Agnieszka sprawia właśnie wrażenie takiej dziwnej groteski. Tutaj dosłownie nie ma żadnych pozytywnych scen, bo jeśli dzieje się coś pozornie dobrego, to autorka zadbała, by ostatecznie wydźwięk był negatywny - czy to w perspektywie późniejszych wydarzeń, czy też reakcji i przemyśleń samej Agnieszki.


    Bohaterowie są absolutnie antypatyczni. Wszyscy tutaj na wszystkich warczą. Agnieszka jest młoda i w pewnych sytuacjach można jej zachowanie wytłumaczyć wiekiem, ale czasami się jednak nie da. Głupota i złośliwość. Gnębienie dzieci, gnębienie rodziców, gnębienie pracowników, gnębienie usługobiorców. Jednocześnie nagromadzenie patologicznych zachowań czyni je nierealistycznymi. Na przykład tak często się nam mówi o nieżyjącym bracie Agnieszki, że w pewnym momencie człowiek po prostu przewraca oczami z zażenowania i się już w to nie angażuje. I to chyba jest to, co należałoby zmienić - wprowadzić do powieści więcej luźnych momentów, trochę pozytywnych emocji. Jednocześnie zdecydowanie za dużo tu niedopowiedzeń. Postacie mówią o rzeczach dla nich oczywistych, także dobrze, że nie strzelają ekspozycją, jednak czytelnik powinien mieć trochę więcej informacji.


    Bo tak dostałem książkę, w której wszyscy się nienawidzą. No super. Co ma mi to powiedzieć o rzeczywistości? Że w czasach gdy książka się ukazała, tak właśnie wyglądało życie w Polsce? W takim razie dobrze, że coś się zmieniło. Także książkę można polecić, jeśli będziesz miał na uwadze to wszystko co napisałem wyżej i cię to nie odrzuca. Jeśli tak jest, sięgaj śmiało. Powieść jest krótka i wręcz się ją pożera. Ale jeśli nie umiesz znieść brudu, gnoju i smutku, to trzymaj się od Agnieszki z daleka.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka