Czy „Wehikuł czasu” jest czymś więcej niż tylko klasyką?

    Kiedy po raz pierwszy czytałem legendarny debiut Herberta Wellsa, nie przypadł mi do gustu, potraktowałem go z chłodnym zainteresowaniem. Jednak miałem wtedy jakieś czternaście lat, a od tego czasu już zdążyłem się trochę postarzeć, więc liczyłem, że powrót do Wellsa po latach będzie udany. Inna sprawa jest taka, że wszelkie pochwały dotyczące Wehikułu czasu odnoszą się do tego jak przełomową była ta książka, jak to człowiek został dzięki niej sprowadzony do roli rozumnego zwierzęcia, a jakoś nigdzie nie widziałem co ta powieść może mieć do zaoferowania dzisiaj, ponad sto lat po ukazaniu się. Łatwo powiedzieć, że coś było ważne i zostawiło ślad, inspirowało rzesze twórców i dalej inspiruje swoim znaczeniem, jednak pytanie czy dzisiaj nadal zachwyca.


    Podróżnik w Czasie (który swoją drogą jest istnym asem dedukcji, jego procesy myślowe są bardzo celne, zważywszy na ilość informacji, jakie są mu przekazywane) sprasza do siebie grono poważnych ludzi, żeby zaprezentować im swój genialny wynalazek - maszynę zdolną do poruszania się w czasie. Oczywiście szacowne towarzystwo jest nieprzekonane i trudno im się dziwić. Podróżnik zapewnia jednak, że maszyna działa i zaprasza na kolejne spotkanie, podczas którego zda relację z podróży w przyszłość. No i faktycznie tak się dzieje, Podróżnik przybywa zdruzgotany i wściekle głodny. Po najedzeniu się zaczyna opowiadać jak to maszyna umożliwiła mu zobaczyć świat przyszłości a owe wizje bardzo nim poruszyły. Jeśli chodzi o samą opowieść, to jest ona prosta, momentami wręcz zbyt prosta. Nie dziwi mnie to, bo Wehikuł czasu jest książką bardzo krótką i nie było tu miejsca na bardziej rozbudowane wątki. To chyba nawet dobrze, rozbudowywanie czegokolwiek mogłoby tylko zaszkodzić. Zakończenie jest bardzo dobre, podsumowuje to co było przez cały czas podkreślane. Książka napisana jest sprawnie, czyta się ją szybko i przyjemnie.


    Jak tak się patrzy na tę książkę, można doznać dużego zawodu. Wells albo nie potrafił przewidzieć jak świat będzie się zmieniał, albo po prostu się na tym nie skupiał. I jasne, można powiedzieć, że przecież ta książka nie stara się przedstawić czytelnikowi jak świat się może rozwinąć, ale nadal - jest to trochę zabawne, że prawie nic się nie zmienia, a bohater przenosi się naprawdę śmiało w przyszłość.


    Natomiast w warstwie na której autor się skupił Wehikuł czasu wypada wybornie. Niestety dzisiaj, w dobie katastrofy klimatycznej powiedzenie, że człowiek nie jest wcale dążącym ku wielkości stworzeniem Boga, a jedynie kawałkiem mięsa, do tego jeszcze głupim, nieumiejącym przeprowadzić poprawnego logicznego rozumowania nie ma szans uderzyć tak mocno. No chyba że siedzisz pod skałą całe życie i nie wiesz do czego zmierza gatunek ludzki, wtedy może uznasz Wehikuł czasu za otwierający oczy.


    I to tyle, nie mam nic więcej do powiedzenia (napisania). Jak już wspomniałem, debiut Herberta George’a Wellsa nie jest długi i w związku z tym nie wiem też co mam napisać w recenzji. Czy polecam? Jasne, że tak. Jest to solidna książka, a poza tym krótka, więc przeczytanie nie zajmie ci wiele czasu. No i jest to klasyka science fiction, także na pewno warto się z nią zapoznać chociażby po to, żeby nabrać odpowiedniej perspektywy. A przynajmniej dla mnie jest to jakaś wartość.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”