„Bezdomna” napisana na odwal się

    Po ostatnich, raczej nudnych książkach pani Katarzyny Michalak, z radością zasiadłem do Bezdomnej, ponieważ słyszałem, że jest to jedna z najgorszych pozycji tej uznanej autorki beznadziejnych powieści. No i nie zawiodłem się! Jest soczyście, Michalak znowu dała sobie przestrzeń do poobrażania sobie każdego, kto się jej tylko nawinie. Jest akcja, są dramaty, niestety nie ma pościgów i wybuchów. Ale książka dostarcza na innych polach.


    Naszą główną bohaterką jest Bezdomna. Można byłoby pomyśleć, że nazywanie kogoś w taki sposób jest trochę obraźliwe, bo nie masz imienia, a twoją jedyną cechą jest nieposiadanie domu. Ale naszej Aśce to nie przeszkadza. Zresztą ma co innego na głowie - jest Wigilia, można przyjąć Bezdomną, którą właśnie znalazła z jakimś kotem w śmietniku. No i oczywiście okazuje się, że owa znaleziona Kinga to była żona byłego kochanka Aśki. Kot za to okazuje się być pupilem byłego kochanka Kingi Czarka, co jest oczywiście przypadkiem, no zdarza się w Warszawie, bywa. W każdym razie Kinga ma swoje problemy, o których jeszcze wspomnę. Aśka chce je z niej wydobyć, więc razem z Czarkiem (który nie wiem po co trzyma się tych dwóch kobiet) coś tam kręcą się wokół Kingi i tak dalej. No generalnie nic ciekawego. Fabuła tej książki jest pełna absurdów i wyraźnie widać, że Katarzyna M. w ogóle się nie postarała w jakimkolwiek stopniu. I tak, wiem że ta autorka pokazała już nie raz jak ostre jest jej pióro, ale zawsze dało się to jakoś przeżyć, bo te powieści były na głupie tematy. Tutaj już poziom absurdu wyszedł poza jakąkolwiek skalę.


    Książka obraża bezdomnych, chorych psychicznie, kobiety po aborcji, lubiących seks, dziennikarzy, przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, mężczyzn, kobiety i ogólnie wszystkich. Zabrakło tylko plucia na pedałów. Mógłbym zacząć wymieniać jak bardzo Michalak nie obchodzi to, żeby świat przedstawiony był wiarygodny, ale musiałbym streścić całą powieść. Nie mam zamiaru tego robić, zostawiam tę przyjemność tym, którzy postanowią zmierzyć się z tą powieścią.


    Najśmieszniejszy jest tutaj ten kontrast między tym żałosnym myśleniem pani Kasi o świecie (na poziomie najwyżej szkoły podstawowej, oczywiście nie obrażając uczniów podstawówek) a poruszanymi tutaj poważnymi tematami. Więc z jednej strony mamy bezdomność, mordowanie własnego dziecka, chorobę psychiczną, pochwałę samobójstwa (tego się nie spodziewałem) a z drugiej strony dziki seks z nieznajomym w szklanej windzie, wyciągnięty jakby wprost z Pięćdziesięciu twarzy Greya. Oczywiście bohaterowie myślą tutaj tylko o tak zwanym ruchańsku, ponadto wszystko jest podporządkowane głównej bohaterce. Wystarczy jej kąpiel oraz ładne ubranko i już może wracać do normalnego życia, No i ludzie są okrutni oraz głupi. Swoją drogą w Warszawie naprawdę szybko roznoszą się ploteczki, skoro wystarczył jeden dzień, żeby o Kindze wiedzieli wszyscy tylko dzięki jakiemuś głupiemu artykulikowi w gazecie o tytule Skandale. Michalak nie ma też pojęcia o chorobach psychicznych, o których próbuje opowiedzieć, nie wie także jak działają szpitale psychiatryczne. W ogóle ja nie załapałem czemu właściwie Kinga nabawiła się tego, czego się nabawiła. Chociaż może to jest kwestia tego, że zostało to zaprezentowane w tak komiczny sposób, że nie przyjąłem tego jako wyjaśnienie, tylko jakiś żart. Mamy tutaj bardzo wysoki poziom humoru, w pewnym momencie Aśka sugeruje Kindze, że wprawdzie jest bezdomna, ale taka ładna, że tylko się umyć i już może zostać czyjąś utrzymanką. Za seks!


    No i oczywiście dostaliśmy tutaj postać złego byłego męża, po raz chyba setny. Tak, pani Katarzyno, wiemy, miała pani nieudane małżeństwo, przykro, ale ileż razy można o tym pisać? Wychodzi także zamiłowanie autorki do zwierząt, które w michalakverse są lekarstwem na wszystko i nawet najgorszy drań zlituje się nad biednym kotkiem. Za to kobietę w ciąży zwyzywa i pobije. I ja nie twierdzę, że tacy ludzie się nie zdarzają, chodzi mi o to, że tak nie wygląda prawdziwe życie. Życie nie jest tak płytkie, tak powierzchowne jak najwidoczniej uważa Michalak.


    Bezdomna już zadomowiła się na mojej liście najgorszych książek, jakie przeczytałem. Polecam własną lekturę i samodzielną analizę. Można byłoby powiedzieć, że książka jest szkodliwa, ale nie wydaje mi się. Nie można bowiem zakładać, że człowiek podchodzący krytycznie do tego co czyta sięgnie po Bezdomną i mu się ona spodoba. To nie jest możliwe. A jeśli są osoby, którym się ta pozycja podoba, to nikt nie przemówi im do rozsądku. Oczywiście mogę się mylić, bardzo bym chciał, ale jestem realistą, znam fanów pani Kasi.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka