Raczej pamiętnik niż „Sekretny dziennik Laury Palmer”

    Przystępując do lektury tej książki chyba należałoby mieć jakieś oczekiwania, ponieważ nie wyobrażam sobie, żeby Sekretny dziennik Laury Palmer miał przeczytać ktoś, kto nie zna Twin Peaks. W związku z tym chcielibyśmy się, jako fani, dowiedzieć czegoś nowego, prawda? No, niekoniecznie. Przynajmniej ja nie mam potrzeby wynajdowania kolejnych faktów o Laurze, ponieważ wychodzę z założenia, że im więcej tajemnic, niedopowiedzeń i tak dalej, tym bardziej fascynujący jest świat wykreowany przez Davida Lyncha i Marka Frosta.


    Jeśli komuś trzeba przedstawiać kim jest Laura Palmer i czym jest ów sekretny pamiętnik, to jest to wyraźny sygnał, że owa osoba nie powinna po tę książkę sięgać, ponieważ nie znajdzie w niej nic dla siebie no i przede wszystkim pozostanie dla niej niezrozumiała. Najpierw polecam serial, zresztą polecam tak czy inaczej. Obserwujemy więc przede wszystkim to, co sama Laura chce swojemu pamiętnikowi przekazać, chociaż nie zawsze. Towarzyszymy jej od dwunastych urodzin aż do ostatnich dni przed rozpoczęciem fabuły serialu. Większość tego można byłoby określić jako czysta patologia. Jednak, mimo iż książka zdradza nam wiele szczegółów z życia Laury oraz jej relacje z innymi bohaterami, to nie za bardzo spoileruje fabułę Twin Peaks, nie zdradza także tożsamości BOBa. Za to pokazuje nam tę zepsutą stronę miasteczka. To jest na pierwszym planie, jeśli ktoś się spodziewa jakichś zwykłych wpisów Laury o jej codziennym, zwykłym, sielskim życiu, to oczywiście ich tutaj nie znajdzie. No a zakończenie jest oczywiste, dowiadujemy się, że nasza bohaterka umiera. Żadne zaskoczenie.


    Rozczarowaniem może być skupienie się na niektórych bohaterach kosztem innych. Dużo tu Leo, Jacquesa, Ronnette, Bobby’ego, natomiast postaci, o których ja chciałem poczytać, czyli James czy Harold, nie pojawiają się prawie w ogóle. To jest zrozumiałe, zważywszy na to o czym Laura pisze, ale z perspektywy czytelnika trochę się zawiodłem.


    Ciężko mi narzekać na to, że książka nie utrzymuje onirycznego klimatu serialu, ponieważ no to jest po prostu pamiętnik pisany przez jedną z postaci tego świata. Nigdy nie oczekiwałbym, że ta powieść dostarczy chociażby namiastkę tego, czego można doświadczyć w serialu. No i oczywiście należy zaznaczyć, że książka w ogóle nie uwzględnia filmu Fire Walk with Me oraz kontynuacji po latach. Co jest zrozumiałe, bo Sekretny dziennik… powstał przed nimi, ale zagorzałym fanom może to przeszkadzać, w końcu wiadomo którym dziełom przyznajemy pierwszeństwo.


    Ostatecznie trzeba powiedzieć, że Sekretny dziennik Laury Palmer nie jest dziennikiem, ale pamiętnikiem. Zresztą przecież nawet sama protagonistka to wie, zawsze zaczynając wpis od pisania o pamiętniku. A tak na poważnie, to książka jest całkiem okej i polecam ją każdemu fanatykowi serialu Twin Peaks. Jeśli masz ochotę wrócić do tego świata w nieco innej formie, albo akurat brak ci czasu na oglądanie serialu, to ta książka może być niezłym substytutem. Na jakiś czas może zaspokoi potrzebę obcowania z ukochanymi postaciami i tak dalej i tak dalej. Można przeczytać, ale nie radzę nastawiać się na żadne cuda. I w sumie dobrze, że ta powieść jest czym jest, bo chyba nikt by nie chciał, żeby na kartach swojego pamiętnika Laura wyjawiła nam wszystkie sekrety. W tym wypadku nadmierna ciekawość byłaby dość szkodliwa.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka