Czy „Ryngraf” ładnie się prezentuje?
Powieść Śliwińskiego dzieje się w Polsce pod koniec XVIII wieku, w ostatnich miesiącach istnienia I Rzeczypospolitej. Stanisław Krzysztofczyk jest kowalem, byłym podoficerem i żyje sobie spokojnie. Nie ma ochoty ruszać w bój, jednak to się wkrótce zmieni, bowiem odwiedza go dawny przyjaciel Julian Zakrzesiński, próbując przekonać Stasia do uczestnictwa w przygotowanej insurekcji. Krzysztofczyk odmawia, ale późniejsze wydarzenia zmuszają go do dokończenia misji przyjaciela i tym samym do udziału w powstaniu. Tak zaczyna się ogromna opowieść Ryngrafu, relacjonująca nam przebieg powstania kościuszkowskiego.
Mamy moc bohaterów, a obok fikcyjnych oczywiście pojawiają się także postacie historyczne. Śliwiński pokazuje nam ludzi jak ludzi - nieidealnych, czasem wręcz najdalszych od ideału. Jest tutaj dużo cierpienia, krwi, potu i podstawowych pragnień. Śliwiński nie pisze ku pokrzepieniu serc, lecz też nie ku przestrodze, jego celem wydaje się raczej pokazanie nam sytuacji. To jest zdecydowanie warte pochwalenia, ponieważ gloryfikowanie przeszłości, wojny i przemocy, jeśli tylko są czynione w imię ojczyzny, jest nadal ogromnym problemem i zaburzeniem w kontekście interpretowania zdarzeń historycznych. Oczywiście nie mówię, że Ryngraf ma szansę zmienić postrzeganie przeszłości.
Podsumowując, Ryngraf jest okropnie nudną książką, która wprawdzie jest lepsza niż jakaś marna podróbka sienkiewiczowskiej powieści historycznej, ale w praktyce powiela motywy, które uskuteczniał Sienkiewicz. Także jeśli uwielbiasz Potop, ale chciałbyś coś bardziej ludzkiego, to Ryngraf jest odpowiedzią na twoje potrzeby. A jeśli nie, to nie polecam, nudna jest to książka. Natomiast jeśli, jak ja, Potopu nie lubisz, trzymaj się od drugiej powieści Piotra Śliwińskiego z daleka.
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz