„Podróże pana Kleksa” - być częścią bajki
Akademia pana Kleksa jest książką wyjątkową z powodów, o których wspominałem przy okazji jej recenzowania, dlatego odsyłam tam, jeśli jesteś ciekawy mój drogi czytelniku. Miałem pewne obawy co do kontynuacji, ponieważ obawiałem się, że może ona zniszczyć moją interpretację. Cóż, wtedy należałoby pewnie zmienić zdanie, prawda? No niekoniecznie, zależy od podejścia interpretującego. W każdym razie śpieszę donieść, że ponieważ oczekiwania co do następnej części były żadne (bo po Brzechwie można było się spodziewać w sumie wszystkiego), to Podróże pana Kleksa miały małą szansę rozczarować i nie rozczarowały. Dostarczają tę specyficzną dawkę wyobraźni i świata, który bez pytań mogą przyjmować jedynie dzieci. I to jest moment, w którym muszę znowu oddać Brzechwie należny mu szacunek, bo jak ten człowiek coś dziwnego wymyślił, to było to naprawdę dziwne. Poprzednia powieść o panu Kleksie była w sumie zbiorem opowiadań czy anegdot z życia tytułowej akademii. Podróże to natomiast już