„Biała gwardia”, ale chyba nie wypada sobie żartować z tytułu
Są takie książki, po które sięga się z ciekawością. Są takie, po które sięga się z pasją i nadzieją. Są takie, po które sięga się bez złudzeń (ja czasami tak robię, wiem, że wielu tego nie praktykuje). Ale są też takie, po które sięga się trochę z musu i tak było w tym przypadku. Nie przeczytałbym Białej gwardii, gdyby nie znalazła się na mojej liście książek do przeczytania. No i czy było warto ją tam umieszczać? Chyba nie. Chociaż z drugiej strony może powinienem był sięgnąć po jakieś konkretne wydanie krytyczne? Z drugiej strony dobra książka nie potrzebuje czegoś takiego, żeby dawać czytelnikowi przyjemność. Przykład - jest taka książka o tytule Mistrz i Małgorzata, która jest doskonała sama w sobie, a moc przypisów nie czyni ją zrozumiałą, ale tylko o wiele lepszą. Chciałbym, żeby zawsze tak było. Szczególnie w wypadku, gdy postanawia się wsadzić do dialogów w polskim wydaniu zwroty w innym niż polski języku i nie dać żadnych przypisów. Cel? Zdenerwowanie mnie.
A więc Michaił Bułhakow przelał w Białą gwardię swoje wspomnienia i swój ból związany. Rok 1918, trwa wojna w Ukrainie. Z jednej strony Niemcy, z drugiej bolszewicy, a z jeszcze innej armia ukraińska. Kto z nich najgorszy, kto zniszczy kraj, który nie może już wrócić? No ja nie wiem, ale co wiem na pewno, to że książka jest okropna. Przyznaję, że Bułhakow napisał ją bardzo nastrojowo i można dać się jej porwać w pewnych momentach, ale generalnie to całość jest strasznie smętna. No i niby to rodzina Turbinów jest na pierwszym planie, ale ja mam wrażenie, że przez całą książkę przewija się jeszcze pełno postaci, które często zajmują pierwszy plan. Jednak bardzo możliwe, że się mylę, bo jak człowiek się rozprasza (i nie z mojej winy!), odbiór książki może być różny. A zawsze byłem pełen sił i chęci.
Żeby to było jasne - nie chodzi o to, że jestem głupi i niedoedukowany, dlatego nie zrozumiałem, co mi autor chciał opowiedzieć, bo akcja nie jest wcale taka skomplikowana i hermetyczna. Zresztą w dzisiejszych czasach wystarczy znać angielski i włączyć internet, by od razu się dowiedzieć, o czym się czyta. Jestem przekonany, że dla Bułhakowa ta książka była bardzo ważna i że wywoływała ona żywe emocje w ludziach, których dotknęły tamte wydarzenia. Niestety sama literacka wartość Białej gwardii nie jest specjalnie wysoka. Bohaterowie są nudni, ich losy mnie nie interesowały, nadto nikt nie jest charakterystyczny i ja, starając się pozostać tak skupionym, jak rzadko mi się zdarza, ciągle ich myliłem. Czasami tak jest, że wystarczy raz przedstawić bohatera i się go pamięta do końca dzieła, a innym razem nie sposób zapamiętać protagonisty.
No cholernie się nudziłem! Najgorszy przykład relatywnie starej książki uznanego pisarza i generalnie nie jestem zadowolony, bo tak się składa, że uwielbiam Mistrza i Małgorzatę i nie chciałem nigdy się męczyć z Bułhakowem. W pewien sposób czuję ból autora, bo sam cierpiałem. Może to dość nieodpowiedni komentarz, zważywszy na tematykę powieści. Z tym że należy pamiętać, że nie ma żadnej wartości w poruszeniu ważnego, trudnego, bolesnego tematu. Wartością jest zrobić to dobrze.
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz