Obsceniczne, odrażające, oszałamiające „Nocne zwierzęta”

    Uwielbiam Nocne zwierzęta, ale absolutnie nie dziwią mnie negatywne opinie o tej książce. Na pewno usłyszysz, że Pustkowiak nie miała nic do przekazania, że postawiła tylko na zaszokowanie, które nie tyle nie działa, ale odrzuca czytelnika. Domyślam się, że większość recenzentów nie może po prostu zdzierżyć stylu autorki i całkowicie rozumiem tę irytację, ale moim zdaniem warto dać powieści Patrycji Pustkowiak szansę.


    Tamara Mortus jest alkoholiczką, ćpunką, upadłą kobietą w Warszawie. Książka opisuje parę dni z życia kobiety, a jej zakończeniem jest dokonane przez protagonistkę morderstwo. I nie jest to spoiler, ponieważ autorka zdradza finał już na samym początku. Normalnie uznałbym to za dużą wadę (szczególnie, że historia Nocnych zwierząt jakaś specjalnie ciekawa czy odkrywcza nie jest), ale nie tutaj. Pustkowiak przez to wyraźnie daje do zrozumienia, że ta szczątkowa fabuła jest tu, bo jakaś być musi. Dzięki temu możemy skupić się na najważniejszym. Przyznaję, że sam parę razy nie myślałem nawet co się dzieje, dając się ponieść klimatowi powieści. Ale jeśli miałbym coś powiedzieć o tym zakończeniu, to wypada ono naprawdę słabo, kompletnie nie wybrzmiewa.


    Najważniejsza w tej książce jest narracja. Autorka stosuje tutaj wiele metafor, kwiecistych porównań, przez co cała powieść wydaje się pretensjonalnym bełkotem, całkowicie niezrozumiałym i nierzeczywistym. Ale to byłaby powierzchowna obserwacja. Książka jest przecież o kobiecie mającej problem z alkoholem i narkotykami, a sposób opowiadania historii służy wczuciu się w klimat i perspektywę głównej bohaterki. Ten zabieg szybko na mnie zadziałał i przez całą lekturę czułem się jakbym był bardzo pijany. Pustkowiak stosuje bardzo wulgarny język, który pasuje do przedstawionej historii. Dzięki temu Tamara staje się czytelnikowi bliska i przerażająco prawdziwa. Spotkałem się z wieloma opiniami, że Nocne zwierzęta są zabawne, ale jakoś tego nie odczułem. Owszem, jest parę śmiesznych momentów, ale przez większość czasu autorka serwuje nam obrzydliwy upadek człowieczeństwa i wszystkie te groteskowe sceny bardziej przerażają niż bawią.


    Co do bohaterów, nie ma za dużo do gadania. Książka skupia się tylko na antypatycznej Tamarze i to ona prowadzi czytelnika przez ten wykoślawiony, wstrętny obraz miasta. Powieść nie przedstawia nam całej Warszawy, a tylko groteskowy urywek, pełny narkotyków, prostytucji i zatracenia. Uważam, że to dobrze. Sposób, w jaki książka jest napisana na dłuższą metę męczy i książka nie mogłaby być dłuższa bez spadku jakości, dlatego można wybaczyć pewną umowność.


    Nie sposób nie dać się oczarować temu piekłu, jakie przedstawia nam Tamara. Jest to miejsce piękne w swej obrzydliwości, ale jednocześnie odpychające jak mało co. Autorka wyraźnie pokazuje nam, jak beznadziejne jest życie protagonistki - nocnego zwierzęcia, zawieszonego między życiem a śmiercią, nawet nie wegetującego, ale już właściwie martwego. I może po lekturze nie będziesz mieć żadnych przemyśleń o życiu (w typie - narkotyki są złe, nie warto pić dużo wódki), ale na pewno zostanie w tobie ten nastrój całkowitego zatracenia, który nawet nie budzi skrajnie negatywnych emocji, o dziwo.


    Nocne zwierzęta nie są powieścią idealną, największymi wadami są styl (będący także największym plusem!) oraz umowność. Jeśli jednak jesteś w stanie przełknąć wulgarność i, mówiąc kolokwialnie, bełkot, to pokochasz tę krótką powieść. Polecam mimo wszystko się nie zniechęcać i dać szansę, jeśli porwie, to porwie całkowicie.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka