„Nadzieja” powieścią, o której nie wiem co myśleć

    Jak dobrze wiadomo, nie ma nic lepszego niż pojechać po przeczytanej książce. No i chciałem zrobić to samo, ale nie jestem w stanie. Czyżby więc Nadzieja była dobrą książką? Na pewno jestem zadowolony, że tym razem nie mogę być wobec Michalak tak krytyczny jak zwykle.


    Obserwujemy historię Liliany i Aleksieja, którzy to poznali się w dzieciństwie i całe życie tkwili w bardzo toksycznej relacji, w której jedno obwinia drugiego. Niby się kochają, ale nie są w stanie być ze sobą. I przez całą książkę czytelnik wchodzi w rolę świadka kolejnych zawodów, jakich doświadczają bohaterowie. Ale jeśli ktoś przeczytał tytuł, to ani przez chwilę nie da się nabrać Michalak, że historia może się skończyć w smutny sposób. Szczerze, to fabuła jest zbyt prosta i taka bardzo w stylu tej autorki. To znaczy, że ojciec i mąż głównej bohaterki muszą być tyranami znęcającymi się nad Lilianą, a protagoniści to oczywiście chodzące piękności. Czy jednak da się przymknąć oko na te sztampy prosto z pieca pani Michalak? Nie za bardzo. Czy przeszkadzają? Tak, szczególnie jeśli czytało się już kilka powieści tej autorki. Natomiast prześmieszne jest zakończenie, które kompletnie nie pasuje do całości. Uwaga, spoiler. Żeby nie było, że nie ostrzegałem. Pod koniec Aleksiej wyjeżdża do Iraku i Liliana, która w międzyczasie nabawiła się raka, rusza za nim. Bohater ginie, a jego ukochana dowiaduje się, że jest w ciąży, a nowotwór magicznie się cofnął. Bardzo mnie to zawiodło, bo szczerze mówiąc miałem nadzieję, że na końcu oboje zginą, ale przeżywając swe ostatnie chwile razem, będąc ostatecznie szczęśliwymi. A tu ci psikus czytelniku. W ogóle to ten wyjazd do Iraku jest kompletnie niepotrzebny i wciśnięty na sam koniec nie wiem po co.


    Chciałbym też powiedzieć, że Liliana i Aleksiej to postacie całkowicie niezrozumiałe. Jeśli autorka chciała ich takimi uczynić, to moje gratulacje, perfekcyjna robota, ale to nie pomaga mi jako odbiorcy powieści uwierzyć w tych ludzi. Jak więc ma się sprawa? Ona jest osobą w teorii zagubioną i uciśnioną, ale kiedy przychodzi co do czego, to nagle okazuje się, że nasza Liliana potrafi zrobić wszystko, co sobie zaplanuje. No i jest osobą, której na pewno nie chciałbym znać. Nie mam pojęcia, czemu ten Aleksiej cały czas do niej wzdychał. Zresztą jego miłość też można różnie oceniać, bo gość wydaje się typem człowieka, który dla miłości byłby gotów zaryzykować wszystko, ale potrafi to pokazać tylko przez przemoc. Inni bohaterowie nie istnieją inaczej, niż tylko jako tekturowe makiety. Ale to nie jest wada, bo możemy się skupić na Lilianie i Aleksieju. Nie uważam też, że jest nam powiedziane o protagonistach zbyt mało, tutaj problemem jest pomysł autorki na postępowanie postaci Nadziei.


    Ta książka porusza poważne tematy i nie ma tu momentów, które mają wywołać śmiech. I bardzo dobrze, Michalak nie ma dzięki temu pola do popisania się swoim poczuciem humoru. Nie było też sytuacji, gdy z zażenowania musiałem przerwać lekturę. Może tylko wtedy, gdy Lilianę obrzydza różowa męska koszula (powody? ona jest ostatnią osobą, która powinna się o to czepiać), czy ta końcówka, o której już wspominałem. I to głównie dlatego, że tak przyjemnie się czytało, nie mogę być dla Nadziei zbyt surowy.


    Bądźmy szczerzy - ta powieść nie zmieni twojego życia, nie powie ci nic ważnego, chyba że nigdy nie doświadczyłeś, albo nie słyszałeś o żadnej toksycznej relacji czy związku. A pewnie wiesz, z czym to się je. Mimo wszystko, nie mam nad czym drzeć szat. Polecam wszystkim fanom Michalak, a jeśli nie znasz tej autorki i chciałbyś poznać jej styl (przy okazji nie czytając o pożytku z gwałtu), to również możesz sięgnąć.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka