„Adax z układu Adhary” - mogło być lepiej

    Do przeczytania książki Adax z układu Adhary zachęcił mnie niezaskakujący odzew, jaki ta powieść wywołuje w internecie. Nie znalazłem ani jednej recenzji, więc pomyślałem - czemu by się za to coś nie zabrać? W końcu musi być jakiś powód takiego stanu rzeczy. Spodziewałem się wprawdzie, że książka najpewniej jest nijaka, że nie było żadnego człowieka, który uznałby, że warto coś o niej napisać. Przekonać się mogłem tylko w jeden sposób, który udowodnił moje podejrzenia.


    Głównym bohaterem jest tytułowy Adax mieszkający na planecie Nex, w układzie Adhary. Protagonista jest młodym kosmitą, który zostaje wysłany na pewną planetę, by tam przeszkodzić w planach obcym najeźdźcom. Następnie zostaje wysłany na Ziemię, w poszukiwaniu nowego domu dla mieszkańców Nex. Streściłem ci całą fabułę, nie musisz już czytać! Nie ma za co, przyjemnie się streszczało. Książka nie jest długa i niestety jej większą część stanowią opisy przygotowań Adaxa do wypraw. Są one nudne i często wyłączałem się podczas czytania. Byłoby lepiej, gdyby nasz bohater się trochę bardziej zaangażował w misję. Śmieszne jest to, że najciekawsze rzeczy wydarzają się w epilogu powieści. No trochę szkoda, bo potencjał był. Mimo tego, zakończenie jest całkiem sympatyczne, choć pozostaje przy tym odrobinę naiwne.


    Autor stosuje tutaj narrację pierwszoosobową, ale osobą mówiącą nie jest główny bohater Adax, lecz jeden z mieszkańców Ziemi, który relacjonuje czytelnikowi to, czego sam doświadczył oraz historię opowiedzianą mu przez kosmitę. I mam z tym mały problem. Nasz narrator opisuje historię Adaxa, ale nie tłumaczy zasad rządzących w układzie Adhary. Z jednej strony, dzięki temu czytelnik odkrywa je z czasem, co jest bardzo miłe i nieinwazyjne, pozwala lepiej wczuć się w historię, ale wydaje się przy tym trochę nienaturalne. Przecież dla naszego Ziemianina tamten świat jest równie obcy, jak dla czytelnika. Wyjaśnienie mechanizmów funkcjonowania niektórych spraw byłoby naprawdę sympatyczne.


    Nie trzeba się wysilać, żeby zauważyć, że Kolendo nie stara się przekazać żadnego, ważnego przesłania. I tłumaczenie, że jest to powieść dla młodzieży, nie jest tutaj zasadne, bo to żadne wytłumaczenie. Mamy kosmos, kosmitów i to wszystko. Adax nie jest ciekawym bohaterem (a mógł być), dokładnie jak inni mieszkańcy planety Nex (chociaż mogli być). Podobnie sprawa ma się z Ziemianami. Jednak nie można autorowi odmówić dobrego wykreowania świata przedstawionego. Kosmici różnią się od ludzi, dysproporcje są zarysowane na tyle wyraźnie, że nie ma potrzeby, by się do tego przyczepiać. Dowiadujemy się też co nieco o społeczeństwie obcych, jednak nie na tyle dużo, by zmusić się do dłuższego pochylenia nad jego problemami. Nawet, gdyby ktoś się zainteresował, to niestety Kolendo nie da ani chwili na postój i przyjrzenie się nieznanemu światu.


    To nie jest tak, że Adax z układu Adhary to zła książka, ale nikomu jej nie polecam. Dlaczego? Bo powieść ta jest po prostu nijaka, czyli popełnia największy grzech, jaki książka może popełnić. Po jej przeczytaniu będziesz ciągle w tym samym miejscu w swoim życiu, co przed przewróceniem pierwszej kartki. Książka nie ma tego, co nazywa się mięskiem. Wprawdzie powieść jest króciutka, ale nie warto. Jednak jeśli z jakiś irracjonalnych powodów sięgniesz, to nie wydłubiesz sobie oczu, lecz nie skończysz też zadowolony. Proponuję przeczytać coś innego.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”