„Kobiety bez wstydu” - książka, która nie powinna powstać
Książka opowiada o losach młodego mężczyzny, Piotra Roli, który w trzy dni robi dyplom psychoanalityka, następnie otwiera gabinet w Krakowie i zaczyna przyjmować pacjentki. Leczy je dość niekonwencjonalnie i osiąga niewiarygodny sukces. Brzmi dziwnie, prawda? Ale jest jeszcze gorzej. Piotr ma bardzo duże powodzenie u kobiet, wręcz same pchają mu się do łóżka, dzięki czemu niektóre pacjentki wychodzą z jego gabinetu bardziej usatysfakcjonowane, niż inne. Najgorsze jest to, że książka traktuje Piotra jako pełnoprawnego doktora, mimo że bohater ma lipny dyplom i nie zarejestrował prawidłowo swojej działalności gospodarczej. Przez całą powieść nasz uwodziciel nie ma żadnych większych problemów, a jak już jakieś są, to prawie natychmiast zostają zamiecione przez autora pod dywan. A jakie jest zakończenie? Równie dobrze mogłoby go nie być, książka by na tym ani nie ucierpiała, ani nie zyskała.
Kiedy czytałem, byłem w pewnych momentach naprawdę zdziwiony narracją. Jest wiele takich momentów, gdy autor umieszcza w fabule swoje osobiste przemyślenia na temat kondycji dzisiejszego świata. Czasami nawet przerywa prowadzenie historii na rzecz tych refleksji. A dlaczego są osobiste? Ponieważ bohaterowie w żaden sposób nie odnoszą się do owych wniosków. Nie wpływają też one w żaden sposób na prowadzenie historii i odnosi się wrażenie, że to sam autor chce przekazać czytelnikowi swój światopogląd, polegający na zanegowaniu współczesnego świata i pragnieniu wywołania tęsknoty za przeszłością. I to jest naprawdę zabawne. Wiele razy po prostu się śmiałem, gdy książka próbowała przekonać mnie do jakiegoś idiotycznego wniosku o dzisiejszym świecie. Najwyraźniej Orzechowski przelał na kartki powieści swoje frustracje i to nie jest złe, bo pisanie jak najbardziej może być formą autoterapii. Szkoda jednak, że ta pisanina ukazała się w formie powieści.
Bohaterowie są beznadziejni. Protagonista Piotr to człowiek sukcesu, przystojny, nie mający problemów z wyjściem z trudnej sytuacji. Nie było najmniejszych szans, żebym wciągnął się w jego losy, poczuł z nim jakąś więź. Po prostu życie nie jest takie, jak to nam pokazuje autor. Oprócz Piotra są jeszcze te wszystkie kobiety, które leczy. Dobrze, że Orzechowski przypomina nam problemy tych, które pojawiają się częściej niż raz, bo żadna z nich nie jest interesującą postacią, nawet ta z obsesją na punkcie urologiii. Nie pamiętałem osób, kryjących się pod tymi wszystkimi imionami i nazwiskami. Są tam jeszcze jakieś inne postaci, ale żadnej z nich czytelnik nie ma okazji dobrze poznać i jakoś zaangażować się w jej losy. W sumie, może to dobrze, bo to, co mógłby nam zaoferować autor nie byłoby pewnie niczym dobrym.
Największym problemem dzieła Orzechowskiego jest jego odrażająca wymowa. Piotr jako psychoanalityk rozwiązuje problemy kobiet całkiem skutecznie, tego nie można mu odmówić, ale trafiają się takie przypadki, które leczy swoim seksem. I tak, po stosunku pacjentki są odstresowane i właściwie wyleczone. Książka sugeruje więc, że jeśli kobieta ma problemy, to z pewnością brakuje jej mężczyzny, który będzie w stanie ją odpowiednio zaspokoić. I nawet, gdyby ta książka świetnie się spisywała na innych płaszczyznach, to jej wymowa skreśla ją jako pozycję chociaż poprawną.
Kobiety bez wstydu nie są źle napisane, ale ponoszą sromotną porażkę na każdym innym polu. Przesłanie, fabuła, prowadzenie narracji i kreacja bohaterów - to wszystko jest tak beznadziejne, że zostaje tylko płakać nad brakiem umiejętności autora. Ale mi się podobało, bo czytało się bardzo szybko, a wiedziałem też o czym jest film, dzięki czemu nie odrzucił mnie absurd doktora, absolwenta trzydniowego kursu na psychoanalityka. Jednak nie mogę polecić nikomu tej pozycji, bo książka ta po prostu jest szkodliwa. Nie ma szans, żeby Orzechowski mógł nią kogokolwiek przekonać do swoich poglądów, ale nadal - należy trzymać się od Kobiet bez wstydu z daleka.
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz