„Popioły” - najgorsza polska powieść?

    Moje doświadczenia z Popiołami nie są zbyt rozległe. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy przeczytałem Ludzi bezdomnych byłem naprawdę zrozpaczony, a przy Nad Niemnem zrobiłem pierwszy krok przy zauważaniu tego, co mi w książkach przeszkadza. No właśnie, tamte książki wzbudziły we mnie jakieś emocje, dały do myślenia. No i można powiedzieć, że to już jest jakiś sukces, bo nawet jeśli moje ogólne odczucia były bardzo negatywne, to jednak byłem chętny do dyskusji. No właśnie, a jak to jest z Popiołami? Nie jest.


    Głównym bohaterem tej książki jest Rafał Olbromski, który jest człowiekiem młodym i głupim, a przynajmniej właśnie od tej strony daje się poznać. Powieść dzieje się w czasach napoleońskich. Mógłbym jeszcze trochę rozwinąć ten (hiperbolizując) zalążek fabuły, który właśnie przedstawiłem, ale zwyczajnie mi się nie chce. Nie chce mi się, ponieważ to nie ma żadnego sensu. Przy Ludziach bezdomnych radziłem, żeby sobie przeczytać streszczenie, bo warto poznać historię Tomasza Judyma. Przy tym czymś, nie jestem w stanie się na to zdobyć. Ja wiem, że takie było zamierzenie Żeromskiego, żeby zrezygnować z wartkiej fabuły i skonstruować powieść panoramiczną, ale na bogów, książki się pisze po to, żeby opowiedzieć jakąś historię. Jeśli nie proponujesz czegoś nowatorskiego, to nie ma sensu łamać tej zasady, a Żeromski nie proponuje niczego. Musimy tylko babrać się w tych bezsensownych opisach i bezsensownych dialogach. Nawet jeśli dzieje się tutaj coś dramatycznego czy emocjonującego, to Żeromski skutecznie dba o to, żebyśmy przypadkiem się nie zainteresowali. No bo przecież nie po to się czyta książki, prawda?


    Są tu jacyś bohaterowie, nie zaprzeczam, ale wszyscy są tak nudni, że po prostu umierałem gdzieś w środku, gdy musiałem o nich czytać. Tak w ogóle wygląda lektura Popiołów - człowiek siedzi (czy tam leży, ale tego nie polecam, bo zaśniesz po dwóch stronach), czyta te wyrazy, które jakoś nie chcą się ułożyć w zrozumiałą treść i zadaje sobie ciągle to samo pytanie. I nie brzmi ono „Jak można było napisać tak genialną powieść?”, raczej „Co ja robię ze swoim życiem?”.


    Naprawdę miałem dobre intencje i to nie jest też tak, że jestem jakimś fanatykiem gnojenia twórczości Stefana Żeromskiego. No nie, w Syzyfowych pracach czy Ludziach bezdomnych naprawdę były elementy, które mi się podobały. Wprawdzie były one przykryte stylem autora, ale dostrzegłem je. W Popiołach nie ma nic. Nie wyobrażam sobie, że współczesnemu czytelnikowi naprawdę może się ta książka podobać. I to też przecież nie jest problem wieku powieści - w końcu Lalka czy Marta już jak najbardziej nadają się do czytania.


    Każdy problem całe lata trwa, gdy problemem głównym jestem ja. Nie przemawia do mnie sposób prowadzenia narracji Żeromskiego. Teraz ktoś mógłby powiedzieć - ej, to daj sobie spokój z jego książkami, po co się męczyć, prawda? Prawda, to zdroworozsądkowe podejście, zgodne z ideologią rozumu i godności człowieka. Szczerze sam nie wiem, czego ja oczekuję od tego pisarza, ale wierzę, że jeszcze coś mogę odkryć w jakiejś jego książce. Z tą wiarą oczekuję na następną powieść Żeromskiego.


    Nie, nie polecam Popiołów. Czy jest to najgorsza powieść Żeromskiego? Trudne pytanie. Na pewno jest nudniejsza od Ludzi bezdomnych, tyle że w tamtej książce były jakieś ślady dobrych pomysłów i dlatego jej porażka tak mnie bolała. W Popiołach nie widzę nic, dlatego paradoksalnie nie mogę jej nazwać gorszą. Wbrew pozorom, nie denerwowałem się przy jej czytaniu. I nie mam też siły się na nią złościć.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka