„Salamandra” zmienia skórę, ale czy Stefan Grabiński również tutaj zachwyca?

Zabierając się za twórczość Stefana Grabińskiego konfrontujemy się nie tyle z powieściami, co ze znakomitymi opowiadaniami i nowelami. Ja mam już pewną perspektywę, Grabińskiego znam od lat i pokochałem jego twórczość, a gdybyśmy już mieli dokonywać tych nie do końca właściwych porównań z boskim Edgarem Allanem Poe czy Samotnikiem z Providence Howardem Phillipsem Lovecraftem, to szczerze mówiąc, Grabiński o wiele skuteczniej dotyka strun mojej wrażliwości - z różnych przyczyn, ale podobnie jak on jestem zafascynowany koleją. I nawet jeżeli Lovecraft potrafił przerazić mnie skuteczniej, a Poe bardziej zachwycić, nawet niekoniecznie grozą, to Stefan Grabiński pozostaje moim mistrzem opowieści niesamowitej. Straszyć też straszy, ale co najważniejsze, tak jak chwycił mnie kiedyś za gardło, tak trzyma nadal, a to Lovecraftowi się nigdy nie udało. Snucie się po mieście ma swoje wady i zalety. Wiadomo, że w tłumie często może się wydawać, że widzimy znajome twarze, nawet jeżeli to tylko złudz...