„Czerwień Jarzębin” na leśnej polanie, Michalak tańczy, pisze, a my wijemy się w spazmach śmiechu - a zatem wszyscy są zadowoleni, szkoda tylko, że są ludzie, którzy nie są w stanie rozpoznać, jak bardzo szkodliwa jest to literatura

Jeśli myślałem, że Leśna Polana była słabą książką, to jak mam określić Czerwień Jarzębin ? A swoją drogą, to skąd Katarzyna Michalak wzięła ten tytuł? Może coś mi umknęło (ale czytałem uważnie, więc chyba nie…), ale nie ma tu żadnej czerwieni jarzębin. W ogóle ta książka nie ma za wiele wspólnego z poszukiwaniem domu na leśnej polanie. Szkoda, że autorka nie ma pomysłu na jakieś ciekawe tytuły - mogłaby się zainspirować chociażby Dickiem, mogłoby być ciekawie. No ale czego można oczekiwać od kobiety, która generalnie sprawia wrażenie, jakby nie miała pojęcia, co robi? Ja chciałbym tylko wspomnieć, że podczas czytania bawiłem się wyśmienicie, jak za starych dobrych czasów, gdy emocjonowałem się Rokiem w Poziomce . Cieszy mnie to, bo od jakiegoś czasu martwiłem się, że pani Kasia już się wypaliła i nie dostarczy mi nigdy podobnie pozytywnych emocji. Dobrze, a zatem fabuła. Uważni czytelnicy pewnie pamiętają, że w poprzedniej części Gabriela została uprowadzona przez nikczemnego nikczem...