Czy „Mister” to popłuczyny po Greyu?

    Sięgnięcie po Mistera wiązało się z dużym ryzykiem. Nie no, żartuję, to przecież książka autorki zmysłowej opowieści o Anastasii Steele i Christianie Greyu. Mogło być zabawnie albo dobrze, ale nie tragicznie, bo nie sądzę, żeby James potrafiła napisać jeszcze gorszą opowieść. No i z przyjemnością oświadczam, że chyba miałem z tymi przewidywaniami rację, bo co jak co, ale Mister gorszy od finału cyklu Pięćdziesięciu odcieni na pewno nie jest.


    Londyn, 2019 rok. Maxim Trevelyan wiedzie życie dość sympatyczne - jest przystojny, bogaty, ma arystokratyczne koneksje i powodzenie wśród kobiet. Jednak szybkie życie się kończy, ponieważ umiera mu brat, hrabia Trevethick i Maxim jest zmuszony przejąć jego obowiązki. Jest to jakiś straszny problem, ale nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego, książka tego za bardzo nie tłumaczy. W każdym razie Maxim jest w żałobie, ale niespodziewanie w jego życiu pojawia się albańska imigrantka Alessia Demachi, która przeżyła piekło i w sumie się ukrywa. Ta parka od razu wpada sobie w oko i po nocach masturbują się myśląc o wspólnym seksie. Oczywiście do samego stosunku czytelnik musi trochę poczekać, no bo Mister jest romansem, a nie erotykiem. W każdym razie fabuła jest prosta, przewidywalna i niezbyt ciekawa. Bohaterowie ukrywają swoje prawdziwe oblicza, które moim zdaniem nie są jakoś szczególnie szokujące. Pod koniec akcja bardzo przyśpiesza, co na minus, bo przyznam, iż początkowo byłem zaciekawiony, ale potem zacząłem dostrzegać pewne znane mi motywy i wszystko się posypało. Dalej byłem zainteresowany, jednak gdy James podkręciła tempo akcji, straciłem już wszelkie chęci zaangażowania się tę opowieść.


    Ciekawsza sprawa ma się z bohaterami. Z pewnością James nie chciała, żeby ta książka chociażby skojarzyła się komuś z Pięćdziesięcioma odcieniami i to trochę widać w Misterze, niestety jest to bardzo powierzchowne. No bo jasne, Maxim ma trochę inny charakter od Christiana, jednak w detalach są oni identyczni, na przykład w obsesji na punkcie jedzenia czy jakichś drobnych ruchach, które obaj wykonują. Z kolei Alessia to już jest kopia Any - też dziewica, też nieśmiała, ale podobno niesłychanie odważna i inteligentna, też zagryza wargę, co podnieca Maxima, też jest związana z językiem angielskim (Anastasia studiowała literaturę, natomiast Alessia miała w domu bibliotekę wypełnioną angielskimi książkami, także znajomość klasyki odhaczona). Jako imigrantka nie radzi sobie najlepiej z językiem w Anglii i dostrzegam w tym aspekcie pewną niekonsekwencję, ale to może jest wina tłumacza, więc tego nie będę komentował. Bywają też takie momenty, w których oni mają jakieś zwiechy, bo nagle przestają rozumować racjonalnie i mają absurdalne przemyślenia bądź podejmują idiotyczne działania. Na przykład reakcja naszej bohaterki na fakt, iż jej wybranek jest hrabią bardzo mnie zdumiała. Oczywiście protagoniści zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia.


    Czytając tę książkę miałem cały czas wrażenie, że czytam po raz kolejny Pięćdziesiąt odcieni, tylko bohaterowie mają inne imiona. Widać to przede wszystkim przy scenach seksu, które swoją drogą są okropne, bo autorka skondensowała je w jednym momencie. Ciekawe jest też nazywanie sprzątaczki dochodzącą jest dość zabawne. Ja wiem, że to jest normalne słowo, ale zważywszy na to z jaką historią mamy do czynienia jest to naprawdę przekomiczne.


    Czy Mister jest najlepszą powieścią E L James? Możesz tak uznać, jeśli będzie to twoja pierwsza książka tej autorki. Ale dla mnie, który czytał wszystkie jej poprzednie powieści, jest po prostu słaba i jednak wolę Pięćdziesiąt twarzy Greya. Po prostu widzę teraz jak na dłoni, jak słabą pisarką jest James, skoro pod płaszczykiem nowej historii i całkowicie nowych postaci próbuje nam sprzedać dokładnie to samo. Lektura Mistera to ciągła frustracja, ciągła świadomość tego, że sylwetki Any i Christiana rzucają cień na Alessię i Maxima.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”