Roland z Gilead pod „Mroczną Wieżą” stanął
Ohoho, spoilery w tytule recenzji! Za coś takiego niektórzy pewnie wysłaliby mnie do Algul Siento, czy innego podłego miejsca, a przynajmniej na przymusowe roboty społeczne. Nieważne, to żaden spoiler, w końcu właśnie inspiracją dla tego cyklu był poemat Sir Roland pod Mroczną Wieżą stanął , więc chyba właśnie tego się wszyscy spodziewali, czyż nie? A jakiej powieści ja się spodziewałem? Oczekiwałem przede wszystkim ostrego pojechania po bandzie, nieprzejmowania się czymkolwiek, co King już zrobił w Ziemiach jałowych , Wilkach z Calla i Pieśni Susannah . A że część szósta była tak dziwna, to siódma musiała wziąć na barki zadanie zakończenia tego, co tam zostało przedstawione. No i muszę powiedzieć, że to jest jeden z powodów, przez które ta książka nie jest najlepsza. Długość od razu rzuca się w oczy. Szkoda, że King nie zakończył pewnych rzeczy właśnie w Pieśni Susannah . Wtedy tamta książka nie robiłaby takiego wrażenia, ale seria chyba wyszłaby na tym lepiej. Ka-tet Roland