Posty

„Szpital Przemienienia” ze smakiem wypina się na czytelnika

Obraz
Żeby zorientować się, która książka Stanisława Lema ukazała się w jakiej kolejności, to trzeba uczynić pewien wysiłek. Nikt normalny się tym oczywiście nie przejmuje poza nielicznymi w tym mną, z tym że nawet ja z jakiegoś powodu poległem. Tak czy inaczej, z góry ostrzegam - nie, nie czytałem całej trylogii Czas nieutracony . Nie chodzi o to, że szanuję stanowisko Stanisława Lema, po prostu do czasu sięgnięcia po Szpital Przemienienia nie udało mi się dostać w ręce Wśród umarłych i Powrotu . Może kiedyś przyjdzie czas, że je przeczytam, a może nie. Muszę się z tym liczyć. Niniejszy tekst powstaje więc w wyniku przeczytania Szpitalu Przemienienia w wersji akceptowalnej przez autora. Młody lekarz Stefan Trzyniecki przybywa na rodzinny pogrzeb. Nastroje są takie średnie, szczególnie że towarzystwo jest dosyć nieciekawe. To akurat pewnie nie jest dla nikogo jakimkolwiek zaskoczeniem - wiadomo przecież, że rodzina to nic więcej niż grupa osób, które się wzajemnie nienawidzą. W każdym raz...

„Uczeń Alvin” kolejnym etapem (znowu)

Obraz
To jest bardzo dziwne, że póki co Opowieść o Alvinie Stwórcy jest właściwie zbiorem historii o jakichś pierdołach. Samo w sobie nie musi to być problemem, ale Card cały czas nadaje tym książkom ton wielkiej historii o zmienianiu świata i tak dalej. Nie mogę powiedzieć, żeby Uczeń Alvin był takim samym przerywnikiem jak Czerwony prorok , ale i tak nie jest tak dobrze, żebym nie narzekał. Alvin przybywa do miasta Hatrack River, w którym przyszedł na świat. Zostaje terminatorem u lokalnego kowala no i nadal walczy z Niszczycielem. Mamy także wątki mieszańca Arthura Stuarta, zrodzonego przez grzech zgwałcenia syna białego właściciela i czarnej niewolnicy oraz żagwi Peggy, która tym razem pełni wreszcie jakąś rolę w historii. Generalnie w książce nie dzieje się nic ciekawego. Może inaczej - wszystko co tutaj jest interesujące i posuwa fabułę do przodu (na przykład kwestia odszukiwaczy) jest nudne, a przerywniki są interesujące. Nie rozumiem, dlaczego części Opowieści o Alvinie Stwórcy ni...

„Świat Rocannona”, ale gdzie w tym wszystkim lokalny głos?

Obraz
Zasiadając do lektury Świata Rocannona miałem duże obawy. Nie z tego powodu, że obawiałem się, że mogę nie ocenić rzetelnie pierwszej książki pisarki, z którą miałem już dość dobre doświadczenia, ale raczej dlatego, że to przecież był jej powieściowy debiut i miał prawo być niedoskonały. No i po przeczytaniu tej dość krótkiej książki mogę stwierdzić, że widać tutaj talent pisarski, jeszcze nieoszlifowany. Tytułowy Rocannon to kosmoetnograf, którego statek kosmiczny zostaje zniszczony na nieznającej technologii lotu kosmicznego planecie przez wrogów czegoś, co jest Ligą Światów. W celu pewnie powrotu w gwiazdy ale przede wszystkim ostrzeżeniu Ligi, Rocannon zbiera ekipę lokalsów i wyrusza w awanturniczą przygodę po świecie, spotykając różne rozumne gatunki i tak dalej - mamy okazję sobie popatrzeć, jak to wszystko działa, ale generalnie powieść niczym nie zaskakuje, w każdym razie nie dzisiaj, bo może kiedyś tak było, nie wykluczam. No ale ja czytam Świat Rocannona długo po premierze ...

„Czerwony prorok” kolejnym etapem

Obraz
Zabawne jest to, że Czerwony prorok wydaje się być tylko przerywnikiem służącym temu, aby nasz bohater Alvin Miller nauczył się czegoś, co mu się może kiedyś przyda, a może nie. Zabawne, ponieważ w tej powieści dzieją się naprawdę poważne rzeczy a stawka jest wysoka i teoretycznie nie powinienem odnosić wrażenia, że to wszystko nie było aż tak istotne, jak się wydaje. Sam Alvin pojawia się w tej książce dość późno, na początku śledzimy losy innych postaci. Jest sobie człowiek o nazwisku Harrison, który ma wielkie plany odnośnie Indian. Gość nie jest im zbyt przychylny i choć radzi sobie z problemem czerwonoskórych rozpijając ich alkoholem i dzięki temu trzymając na uwięzi, to zdaje sobie sprawę, że nie jest to wystarczające rozwiązanie, chociażby z tego powodu, że nie każdy Indianin ma ochotę na whiskey. Dlatego właśnie zaczyna opracowywać wielki, okrutny plan, żeby wyprzeć rdzennych Amerykanów. Tym samym mimowolnie doprowadza do spotkania Alvina z dwoma braćmi. Pierwszy z nich to Lol...

„Trainspotting” - czy to dobrze że pociągi już od dawna nie przyjeżdżają?

Obraz
Ciężko jest mi zacząć, ponieważ sądzę, iż lektura Trainspotting (z jednej strony należy się tłumaczowi srogi ochrzan za pozostawienie oryginalnego tytułu w polskim tłumaczeniu, ale z drugiej strony dosłowne tłumaczenie nie miałoby żadnego sensu, także można to zrozumieć) była dla mnie na tyle osobistym doświadczeniem, że może też być czymś takim dla innych, a zatem opinia o niej może być wypełniona emocjami, które ciężko wytłumaczyć w recenzji. Jeżeli coś mi się podoba, bo bardzo dobrze mi się przez książkę płynie, to mogę najwyżej napisać, że narracja jest sprawna, a opowieść zajmująca. Czy to wystarczy, żeby kogokolwiek zachęcić do lektury albo żeby chociaż dać mu solidną opinię na temat książki? Nie mam pojęcia. W tym momencie powinienem pewnie dokonać opisu fabuły, ale nie będę tego robił, jako że Trainspotting jest przede wszystkim obrazkiem z życia pewnej grupy, a dopiero w drugiej kolejności opowieścią o konkretnym człowieku, którego możemy wyłuskać z grupy niewątpliwie barwny...

„Glizdawce” to kolejne robaczki Carda

Obraz
Tak skutecznie zabierałem się do tej książki, że musiała ona czekać pół roku na swoją kolej. No ale cóż, to nieważne. Ważne jest, iż mogłem spodziewać się dobrej książki, bo przecież właśnie po to sięga po jakąkolwiek powieść, czyż nie? Zabierając się do czytania zawsze oczekujemy przyjemności. No chyba że to książki Stefana Żeromskiego, wtedy może lektura ma zaspokoić inne potrzeby, bardziej pokrętne, wręcz masochistyczne. Ale odkładam już ten temat i przechodzę do recenzji Glizdawców . Na planecie Imaculata od tysiącleci trwa krwawa wojna między ludźmi a nieludzkim zagrożeniem. Mimo iż gatunek ludzki skolonizował to miejsce dawno temu, ich cywilizacja jest cyklicznie niszczona. Legenda głosi, że tylko prawowita dziedziczka Kapitana Statku, siódma siódma siódma córka uratuje ten świat lub doprowadzi do jego zniszczenia. Bowiem owa dziedziczka jest kluczem do realizacji planu wielkiego wroga, który od tysiącleci czeka, aż będzie mógł zrealizować swe zamiary. Naszą główną bohaterką jest...

„Dom dzienny, dom nocny”, bo potrzeba stworzy nawet sen

Obraz
Każda kolejna powieść Olgi Tokarczuk jest lepsza niż poprzednia i ja czekałem, aż w końcu będę mógł powiedzieć coś więcej - że napisała powieść faktycznie dobrą. Prawiek i inne czasy to jeszcze nie było to, popełniono tam w końcu pewne błędy. A co z Domem dziennym, domem nocnym ? Na początek chciałbym zaznaczyć, że chociaż miałem dość chłodne zdanie o twórczości Tokarczuk, to tytuły jej książek zawsze były interesujące. Tak jest również w przedmiotowym przypadku. Powierzchownie pomysł na opowieść jest zbliżony do Prawieka i innych czasów . Mamy zatem wieś gdzieś na skraju świata - w tym wypadku jest to Dolny Śląsk i związane z tym chociażby dramaty Niemców, zmuszonych do emigracji po II wojnie światowej. Nasza narratorka to kobieta, o której można powiedzieć, że jest ekscentryczna. Jednakże w świecie Olgi Tokarczuk dziwność to cecha, którą obdarzono każdego, zatem określanie kogokolwiek przez to, że lubi jeść muchomory czy łazi z niebezpiecznym narzędziem wydaje mi się niewłaściwe. W ...

„Siódmy syn” odkrywa siebie, ale nie bawi

Obraz
Tak, wszyscy uwielbiają książki, które wyraźnie dają nam do zrozumienia, że są tylko częścią całości i przez to same w sobie albo nie mają własnej historii, denerwując tym czytelnika albo nie mają własnej historii, rozwścieczając tym czytelnika. Siódmy syn to raczej ten pierwszy przypadek. I ciężko mi pisać tę recenzję, ponieważ moje przemyślenia po lekturze nie są zbyt rozbudowane i najchętniej to bym sobie darował. No ale nie byłoby to odpowiednie podejście, przecież Opowieść o Alvinie Stwórcy dopiero się zaczęła. Orson Card prezentuje alternatywną wizję świata. Alternatywna Anglia, alternatywna Ameryka. To jednak nie ma aż tak wielkiego znaczenia, ponieważ historia opisana w Siódmym synu mogłaby się zdarzyć tak naprawdę wszędzie. Uniwersalność byłaby plusem, niestety fabuła tej powieści jest zwyczajnie nudna. Rodzi się Alvin - siódmy syn siódmego syna, a więc, według tak zwanych przesądów, człowiek przeznaczony do rzeczy wielkich. I już od samego porodu grozi mu niebezpieczeństwo...

„Żołnierze grzechu” nawet nie śnią, że otrzymają zadanie o takim kalibrze, ale czy warto było pozwolić im szaleć tak?

Obraz
W ramach najwyższej możliwej dobrej woli sięgam po kolejną powieść Andrzeja Ziemiańskiego i niestety odchodzę rozczarowany. Przydałaby się jakaś odmiana, bo dostajemy kolejną książkę o Wrocławiu napisaną w ten sam sposób, z kolejnym rysem historycznym i z kolejnym zestawem anonimowych bohaterów. To rozczarowanie, bo co by nie mówić o tych „złotych” książkach Ziemiańskiego, to były one charakterne - czy to opowieści o szalejącej, sikającej, rozseksualizowanej Achai, czy też jeszcze gorszej pod każdym względem Toy. W tym momencie odnoszę wrażenie, że pan Andrzej nie bardzo wie, dokąd iść ze swoją twórczością. Oczywiście na samej książce w ramach reklamy autor wspomina, że pisał Żołnierzy grzechu przez całe życie, ale to przecież tylko takie gadanie. Ja generalnie tych not o Ziemiańskim, które dostarcza nam wydawnictwo Fabryka Słów, nie traktuję specjalnie poważnie. Wrocław, rok 1963. W odciętym od miasta mieście szaleje ospa, a w jednym z zamkniętych szpitali zostają zamordowani przez p...

„Mówca Umarłych”, czyli piękna kontynuacja

Obraz
Bardzo lubię Grę Endera i z wielką ostrożnością zabrałem się za kontynuację. Nie spodziewałem się absolutnie niczego, ale nie powiem, żebym nie zrobił dobrze. Bowiem Mówca Umarłych jest tak różny od pierwszej części przygód Wiggina, że równie dobrze można go czytać bez znajomości Gry . I mówię to z całkowitą pewnością, znajomość tamtej książki w niczym nie zmieni twojego doświadczenia obcowania z częścią drugą. Minęło już trzy tysiące lat od Ksenocydu robali - zagłady obcej cywilizacji, dokonanej przez genialnego chłopca, Endera Wiggina. Okrzyknięty największym zbrodniarzem w dziejach ludzkości, nienawidzony przez praktycznie wszystkich, Andrew przemierza kosmos, przyjmując rolę mówcy o umarłych i szukając domu dla Królowej Kopca, by robale mogły się odrodzić i ostatecznie przynieść Enderowi spokój po dokonanym przez niego Ksenocydzie. No i w końcu nadarza się taka okazja - protagonista opuszcza swoją ukochaną siostrę Valentine, z którą dotąd podróżował i zmierza na ludzką kolonię na...