„Leśna Polana” to kolejny dom, który trzeba zdobyć - on rozwiąże problemy

Czy to sztuczna inteligencja? Nie! To tylko Katarzyna Michalak, mistrzyni dokonywania subtelnych nawiązań do swoich książek, co w tym wypadku oznacza - autoplagiatów. O bezczelnych odtwórstwie, jakiego ta kobieta się dopuszcza, mówiłem już nieraz, ale uważam, że tego nigdy za dużo. Niepojęte jest, czemu ona cały czas to robi i czemu ludzie nadal kupują jej książki. No ale moje oczekiwania odnośnie zdrowego, konkurencyjnego rynku to jedno, a stan faktyczny to już zupełnie inna sprawa. Książka jest? Jest. A więc należy się nią zająć.


Trzech braci, trzy przyjaciółki. Wiele historii, ale oto na horyzoncie pojawia się wątek, wprowadzony delikatną dłonią Katarzyny Michalak, który połączy tych różnych ludzi w jedną całość, tworząc broń rasowego marzenia, jeśli mogę to tak określić. A przechodząc do konkretów - Gabriela bardzo chciałaby mieć ładny dom w lesie, no kto by się spodziewał, wcale nigdy jeszcze nie było takiego wątku u Katarzyny Michalak. W każdym razie Gabriela jest wrażliwa, marzycielska, oczywiście poświęca się dla rodziny, oczywiście przeżyła wiele tragedii, a jej serce rozpadło się na kawałki. Ale kiedy zaczynamy książkę, możemy krzyknąć razem z nią - Tam, tam, to dom z czerwonym dachem! Gdzie jesteśmy? Cóż, tylko pod Warszawą, razem z dwiema przyjaciółkami Gabrieli. Julia to początkująca aktorka, sierota, która podświadomie (chociaż wcale nie, bo świadomie) szuka ojca w partnerach, a obecny ją bije. Ma też nieruchomość, mimo iż jest nierobem i nie ma pracy. A zatem to pasożyt. Co do Julii, miała kiedyś anoreksję i bulimię chyba też. Nieistotne. Jest też Majka, która pełni rolę puszczalskiej suki, bo w książkach Michalak zawsze musi być taka postać - puszcza się na prawo i lewo, czyli po prostu chodzi po klubach i podrywa mężczyzn, więc narracja musi ją gnoić, taki już jej los w michalakverse. Ma też dużo pieniędzy, bo jej rodzice są bogaci czy coś. Oczywiście jest sympatyczna, ale przekaz autorki jest jasny - monogamia i stałość związku to wartości nadrzędne. Natomiast co do mężczyzn, to mamy Wiktora oraz młodszych bliźniaków Patryka i Marcina. Marcin to dziwkarz i z jakiegoś powodu jego Michalak nie krytykuje, pieprzona hipokryta. No, ale to w końcu męscy mężczyźni - mogą mieć każdą, to przecież ich prawo. Patryk to odnoszący sukcesy prawnik, który nie zdaje sobie sprawy, że nie można zawrzeć pod warunkiem umowy sprzedaży nieruchomości. No chyba, że Michalak jest jednak sprytniejsza, ale nie wydaje mi się - to raczej miała być czynność rozporządzająca. Brawa dla pana prawnika i przede wszystkim brawa dla obecnego przy tym notariusza. Wiktor natomiast jest tym typem oddanego, męsko-męskiego mężczyzny, który zna męskie zasady - honor, opieka nad słabszymi i kobietami, nie daje się obrażać i generalnie wyżej sra niż dupę ma. Nie cierpię takich postaci i nie rozumiem, jak można byłoby czuć do takiego typa jakąkolwiek sympatię. Nie można też zapomnieć, że nasi bracia to, jak podkreśla autorka, normalni mężczyźni, którzy oczywiście czują pożądanie seksualne, jak widzą piękną kobietę.


Ale dość już przynudzania o bohaterach, kogo by tam przecież obchodziły średnio, delikatnie mówiąc, wykonane wątki. Skupmy się na doskonałej fabule, której w sumie nie ma. Wszystko się rozgrywa wokół konfliktu z przeszłości. No i tutaj przechodzimy do antagonisty, który jest tak zły, że naprawdę nie mógłby być gorszy. W dzieciństwie mordował i palił zwierzęta, potem dołączył do UPA i mordował polskich Polaków, w tym palił dzieci, potem służył jako wymuszający zeznania polskich patriotów kat Polski Ludowej, aż w końcu komuniści zrobili go prokuratorem. Poza tym lubił sobie bić prostytutki, a potem przerzucił się na stałe partnerki, a jak tych zabrakło, no to zostały mu tylko dzieci. To wszystko ma za zadanie zszokować czytelnika, ale problem jest taki, że z mojego punktu widzenia jest to zdecydowanie zbyt absurdalne. Michalak nadal nie zna słowa umiar, nie da się jej traktować poważnie. Czy naprawdę historię takiego typa, historię zniszczonego dzieciństwa, które powinno straumatyzować, opowiada się po pijaku ledwo co poznanej, obcej dziewczynie? No nie wydaje mi się. Nasz antagonista nazywa się Adolf, potem zmienili mu imię na Józef. Nie trzeba było się tu ograniczać, mamy przecież w historii świata jeszcze tyle zbrodniarzy, można było zdradzić, jak facet miał na drugie imię.


Finał Leśnej Polany to oczywiście cliffhanger, bo jak Michalak pisze te swoje smętne cykle, zawsze musi coś takiego robić. Ona uwielbia znęcać się psychicznie nad swoimi bohaterami, próbując wywołać tym u czytelnika wzruszenie i ogólno pojęte poruszenie. Czy się jej udało? Niekoniecznie. Książka jest słaba.


Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Księżniczka z lodu”, który wreszcie pękł

Wpaść do „Studni Wstąpienia” i sobie głupi ryj rozwalić

„Przygody kapitana Hatterasa”, czyli Anglicy na lodowej pustyni