„Gang Niewidzialnych Ludzi”, duchy, sztuczna inteligencja, latające spodki, śnieżne zaspy i szkolne łobuzy

    Gang Niewidzialnych Ludzi jest książką, z którą mam całą masę dobrych wspomnień. Warto poczynić tutaj uwagę, iż jestem oddanym fanem cyklu Felix, Net i Nika. Jednak nie oznacza to, że jestem bezkrytyczny, ponieważ już od samego początku były takie części, które mi się nie podobały. Z czasem moje opinie o poszczególnych tomach oczywiście się zmieniały. Podobnie z pierwszą częścią - raz lubiłem Gang bardziej, raz mniej. W pewnym momencie uważałem go wręcz za słabiznę w porównaniu do późniejszych dokonań pana Kosika. Jak jest dzisiaj?


    Zaczyna się nowy rok w warszawskim Gimnazjum nr 13 im. prof. Stefana Kuszmińskiego. Naukę w nim rozpoczynają nasi tytułowi bohaterowie, którzy od razu na siebie wpadają i zaprzyjaźniają - pierwotnie grupują się w celu pokonania szkolnych oprawców, jednak bardzo szybko połączą ich też inne, dziwne wydarzenia, niektóre bardziej a inne mniej prawdopodobne. Wszystko to prowadzi do ostatecznej konfrontacji z tytułowym, zajmującym się napadami na banki Gangiem Niewidzialnych Ludzi z ich nikczemnym przywódcą Mortenem. No i fabuła ma dość osobliwą strukturę. Z jednej strony Kosik mimo wszystko dąży do wielkiego finału, ale z drugiej robi to dość pokracznie i końcowe wytłumaczenie, czemu działy się określone rzeczy, wydaje się dość naciągane. Również autor ciągle przeplata czyste science fiction z wątkami bardziej fantastycznymi jak magia (albo coś w tym stylu, ciężko dokładnie orzec) czy duchy. Nie twierdzę, że to źle, ale niektórym może to przeszkadzać. Moim zdaniem takie połączenie tworzy naprawdę wyborną mieszankę. Jednocześnie Gang Niewidzialnych Ludzi jest powieścią science fiction.


    Bardzo lubię porównywać Gang do Kamienia filozoficznego J.K. Rowling. Rafał Kosik traktuje czytelnika poważnie - w jego książce jest pełno ciekawostek, również potrafi ona zainteresować danymi tematami (sam jako dziecko byłem tym zainteresowany). Mimo istnienia paru absurdów (szczególnie pewna dziura w trzecim rozdziale), książka sprawia wrażenie bardzo bliskiej czytelnikowi. Taka Rowling nie dbała (przynajmniej w pierwszej części Harry’ego Pottera) o starszego czytelnika, a książką Kosika mogą się również cieszyć starsi. Przede wszystkim bohaterowie są bardzo sympatyczni, niegłupi i charakterni. Felix jest synem wynalazcy, świetnie obchodzi się z robotami i niestraszne mu wszelkie prace w terenie czy technika i fizyka. Net jest synem programisty i sam zna się dobrze na komputerach. Nika z kolei jest tą z jednej strony najbardziej normalną w drużynie, a z drugiej najmniej normalną (ale nie mogę napisać o co chodzi, ponieważ byłby to spoiler). Taka banda sprawia, że czytelnik ma do czynienia w zasadzie z trzema wybitnymi jednostkami (to może przeszkadzać, chociaż moim zdaniem nie jest to problem na etapie pierwszej części, jeśli w dalszych nie będą się zmieniać, może być niedobrze), może też się czegoś od nich nauczyć. Jednocześnie, pomimo wybitnych umiejętności, są to nadal nastolatkowie, którzy popełniają naprawdę głupie błędy. Jednak dzięki staraniom są w stanie przezwyciężyć wszelkie trudności.


    Oczywiście nie jest to książka idealna, jako że zakończenie wali się czytelnikowi na głowę, niektóre motywy wywołują konsternację (szkoda, że pewne elementy nie są starannie wprowadzane, wtedy można byłoby uniknąć negatywnego zdziwienia czytelnika). Ponadto przez to, że poszczególne sytuacje zawiązują się i rozwiązują najczęściej w obrębie jednego rozdziału, Gangowi Niewidzialnych Ludzi niebezpiecznie blisko do zbioru opowiadań złączonego ostatecznie klamrą w postaci finałowego starcia z Mortenem (ups, spoiler!). Jednak nie jestem w stanie nie polecić tej powieści. Bohaterowie, których nie da się nie lubić, sympatyczny humor, masa ciekawostek i świat, w którym może się zdarzyć wszystko. Co znowu przydarzy się naszym bohaterom? Kolejne osobliwe zajęcia z nauczycielem biologii? Oby, bo wątki szkolne są w tej książce najlepsze. Także… zwyczajnie uwielbiam Gang Niewidzialnych Ludzi. Chcę więcej!


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”