„Mistrz” - książka dla nikogo

    Nie ukrywam, sięgnąłem po Mistrza, mając nadzieję na powieść w klimatach Pięćdziesięciu twarzy Greya. I nie czuję się z tym źle, bo tę drugą książkę nadal lubię. Potrafiła sprzedać czytelnikowi dużo rozrywki. Natomiast jeśli chodzi o historię Michalak, to mogło być gorzej. Ale i tak jest beznadziejnie. Na dodatek nie dostałem tego, co zapewniła mi kiedyś E L James.

    Sonia jest zwykłą, młodą dziewczyną, która przypadkiem jest świadkiem samobójstwa człowieka powiązanego z przemytem narkotyków. Nikt nie wierzy, iż bohaterka jest niezamieszana w sprawę, więc zostaje porwana przez pośrednika narkotykowego biznesu, pięknego Raula. Przetrzymywana w pięknej willi na Cyprze, Sonia będzie musiała zmierzyć się z syndromem sztokholmskim i intrygami wokół wielkiego przedsięwzięcia, jakie to planuje jej porywacz. Brzmi ciekawie, prawda? Muszę przyznać, że gdyby E L James wymyśliła podobną fabułę, to przygody Any i Christiana mogły być naprawdę interesujące. Niestety, Michalak nie podołała zadaniu. W tej książce nie ma żadnego napięcia, bo od początku wiedziałem, jak się to skończy. Chociaż na końcu następuje zwrot, wywracający wszystko do góry nogami, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest kompletnie bezużyteczny i bez niego cała historia o wiele bardziej przypadłaby mi do gustu.

    Bohaterowie są beznadziejni. Sonia to oczywiście młoda, piękna, kształtna dziewica, której we wszystkim ładnie, która swą łagodną urodą mimowolnie uwodzi każdego. Niczym się nie wyróżnia, nie ma żadnego charakteru, taka lalka do pomiatania. Z kolei Raul w teorii mógł być ciekawy, ale nie wyszło. Jest zasugerowane, że w przeszłości przeżył tragedię, ale nie ma o niej nic powiedziane, a jedynie nadmienienie nie wystarczyło, żebym umiał się zaangażować w jego przeżycia wewnętrzne. Tych zresztą też nie ma. Gość oczywiście jest zabójczo przystojny. Co do pozostałych postaci, to nie ma za dużo do opowiadania. Paweł to typowy dobry mężczyzna, Vini jest przystojnym uwodzicielem. Osobny żal kieruję do kreacji Andżeliki. Młoda, bardzo atrakcyjna kobieta nawiązuje romans dosłownie z każdym, kto tylko się jej nawinie. A mimo to płacze, gdy Raul ją odrzuca. I znowu bohaterowie Michalak są strasznie agresywni wobec siebie.

    To sprowadza nas do kolejnego problemu. Bo ta wręcz przykra konstrukcja bohaterów byłaby do wybaczenia, gdyby wątki romansowe były poprowadzone dobrze. Niestety tutaj sprowadza się to do niezbyt subtelnego erotyzmu. Bohaterowie nie myślą niestety mózgiem, a dolnymi partiami ciała. Nie wiem, czy to ja jestem dziwny, czy po prostu nie znam ludzi, ale dla mnie człowiek jednak nie jest maszyną do uprawiania seksu, która nie może powstrzymać swoich żądzy. Relacje Sonii z Raulem nie są niczym podbudowane. Nie wiemy, dlaczego się w sobie zakochali. Myślę, że sam wygląd jednak nie determinuje miłości. Szczególnie, że ten mężczyzna porwał protagonistkę i nawet postrzelił. I to jest powód do zakochania się, tak? Świetnie, szkoda że we mnie nikt jeszcze nie celował z pistoletu. To może wątki sensacyjne są w porządku? Nie, tak jak już pisałem, od początku wiadomo, jak się wszystko zakończy. Przecież nawet okładka nie pozostawia złudzeń co do zakończenia. Jedna tajemnica zostaje nam wyjaśniona jeszcze przed zadaniem o nią pytania. Po prostu świetnie, że autorka pozbawiła mnie jakichkolwiek złudzeń i oczekiwania o rozwiązanie wątków. Mam też zastrzeżenia co do samej końcówki.

    Mistrz okazał się beznadziejną, naprawdę okropną powieścią i nie polecam jej nikomu, nawet jeśli podobnie jak ja jesteś entuzjastą historii Katarzyny Michalak. Książkę szybko się czyta, proces lektury jest w miarę bezbolesny, ale co z tego, skoro historia jest tak nieangażująca i tak przykra dla inteligencji czytelnika. I jeszcze jedno - w pewnym momencie Raul mówi Sonii, że jest zbyt niebezpieczny i powinna trzymać się od niego z daleka. Interpretację czy to oczko dla fanów losów Any Steele, czy też bezwstydne kopiowanie o wiele lepszej powieści zostawiam już tym masochistom, którzy postanowią po Mistrza jednak sięgnąć.

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”