„Sklepik z Niespodzianką” (z marzeniami) - „Bogusia”
Nasza bohaterka to Bogusia. Bogusia jest bardzo dziwną osobą. Z jednej strony przypomina oczywiście poprzednie bohaterki książek Katarzyny Michalak (to chyba żadne zaskoczenie, ta autorka potrafi pisać tylko jedne i te same postaci), ale nie jest tak rozhisteryzowana i szalona jak to się już zdarzało. I dobrze, dzięki temu fabuła toczy się trochę prościej. Oczywiście żartowałem, ale o tym szerzej później. Więc jaka jest fabuła? Otóż Bogusia dwa lata pracowała przy zbiorze tulipanów w Holandii. I albo tyle się zmieniło przez te dziesięć lat, albo miała jakieś okropne warunki, albo Michalak nigdy w Holandii nie była, ponieważ sam miałem okazję tam pracować i niczego z tego, co nam tutaj autorka opisuje nie miałem okazji doświadczyć. Ale może to znak czasów, lub sam miałem szczęście. Bogusia wraca więc do Polski i zatrzymuje się w nadmorskiej Pogodnej (wiem, okropna nazwa na miasto) i wynajmuje przestrzeń w kamienicy. Tutaj ma zamiar ułożyć sobie życie i założyć Sklepik z Niespodzianką - kawiarenkę połączoną ze sklepem z rupieciami. Przy okazji poznaje grono koleżanek, w tle toczy się też wątek rodzinny i jakiś inny związany z pobliskim dworkiem. Generalnie ta książka za bardzo nie ma fabuły. Naprawdę, tutaj nic się nie dzieje, nic, co można byłoby komuś opowiedzieć. Wiele złego mogę powiedzieć o Poczekajce, wiele o Roku w Poziomce, ale tam przynajmniej coś się działo. A przy Bogusi cały czas czekałem i się nie doczekałem. A zakończenie jest tanie, dobrze wiedziałem, że to się stanie.
Przejdźmy jednak do bohaterów, ponieważ to jest naprawdę coś zabawnego. Otóż doszedłem do wniosku, że powód, przez który Bogusia jest tak nijaka, jest postać tytułowej bohaterki. Mianowicie wszystko, co tu ma być ważne, jest związane z postaciami pobocznymi, a sama Bogusia nie robi tu nic. Służy tylko autorce do pokazania, że och, ci polscy młodzi dorośli nie są wcale tacy beznadziejni, znajdą się fajni. No super, ale gdzie fabuła? Wszystkie te „przyjaciółki” Bogusi są jednakowe, kiedy coś mówiły, to nie rozróżniałem, która to. Co do postaci męskich, żadna nie zapada w pamięć. Ta książka to po prostu festiwal szczęśliwych wydarzeń, wszystkim się wszystko udaje. No i wiadomo - kobieta, która jest piękna, odnosi sukcesy, mówi po angielsku i lubi uprawiać seks musi dostać nauczkę i wrócić do kobiet, reprezentujących tradycjonalny porządek świata.
No i trzeba też wspomnieć o tym, że Michalak bardzo lekceważąco traktuje tutaj temat depresji. Nie rozumiem też, o co chodzi z tym szkalowaniem Holandii, która w książce jest przedstawiona niczym współczesna wersja Sodomy i Gomory. Wszyscy piją, ćpają i uprawiają wszędzie homoseksualny seks. A już nawet nie będę wspominał o tych wszystkich bzdurach, które się wychwytuje w trakcie czytania. Przykład - bohaterka przypaliła sernik, a jakieś trzy strony później dowiadujemy się, że tego sernika nigdy nie spaliła. Albo to szkalowanie Holandii, by potem podziwiać rodziców, którzy kiedyś uprawiali seks w parku. Albo ten segment ze znalezieniem psa. Albo to, że twardy uścisk dłoni oznacza nie bycie metroseksualnym. No i oczywiście jestem przekonany, że Michalak nie ma pojęcia jak działa marihuana, inaczej nie opisywałaby narkotycznych pląsów wokół ogniska.
No dobra, ale czy jest tu coś dobrego? Może przepisy na ciasta czy gorącą czekoladę. Ja tam osobiście nienawidzę takich wypełniaczy, ale kogoś może zainspirować do skosztowania czegoś dobrego.
Podsumowując - Bogusia to okropna, nijaka powieść, cierpiąca na brak fabuły, brak bohaterów, pełna obrzydliwej słodyczy, w której nic się nie dzieje i która bawi czytelnika zupełnie niczym. Serio. Czy polecam? Cóż, jeśli podobnie jak ja bawiłeś się świetnie przy Roku w Poziomce, to jak najbardziej, to podobny poziom głupoty.
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz