Czym tak naprawdę jest „Rok w Poziomce”?

    Nie można zaprzeczyć, iż Katarzyna Michalak jest pisarką często czytaną. I nie mam zamiaru wnikać, kto jest jej targetem, bo sam lubię tę autorkę. Szkoda, że na jej stronie na Facebooku mówi się „drogie czytelniczki”. Ale zboczyłem z tematu. Rok w Poziomce był pierwszą książką Michalak, jaką przeczytałem i to dzięki tej powieści zapałałem dziwną, lekko masochistyczną skłonnością zmuszającą mnie do dalszego pochłaniania jej dzieł. Jednak mam za sobą już drugą lekturę Roku w Poziomce i czy moje optymistyczne nastawienie się zmieniło? Czy nadal uważam tę powieść za jedną z najzabawniejszych dzieł literatury, zaserwowanej prosto od autorki takich hitów jak Gra o Ferrin czy Powrót do Poziomki?


    Główna bohaterka Ewa Złotowska nie jest kobietą szczęśliwą. Odeszła od złego męża, jej ukochany Andrzej nie traktuje jej jako kandydatki do ożenku, poza tym kobieta wygląda raczej przeciętnie, a jej życie jest szare i puste. Jednak wszystko się zmienia, gdy wreszcie odnajduje swoje wymarzone miejsce na Ziemi - mały, biały domek na wsi. Zaczyna pracować w wydawnictwie z polecenia Andrzeja i wtedy właśnie zaczyna się komedia, czyli rozwija się fabuła powieści. A jaka ona jest? Pretekstowa, przewidywalna, nawet na chwilę nie można obawiać się, iż bohaterce coś się nie uda. Nie uważam tego za wadę. Rok w Poziomce jest właśnie taką historią z obowiązkowym szczęśliwym zakończeniem i nie wyobrażam sobie, że ktoś sięgałby po tę książkę, spodziewając się czegoś innego. Jest taka jak w tych powieściach, które Ewa dostaje z propozycją wydania. Bohaterka wyjeżdża na wieś i znajduje tam nie tylko szczęście i spokój ale także miłość swojego życia.


    Co mam do powiedzenia na temat bohaterów? Albo są wcielonymi aniołami, albo najgorszymi draniami. Jest cała masa bohaterów, na których ma czytelnikowi zależeć i, o dziwo, to działa! Może dlatego, że wszyscy byli tak przaśnie sympatyczni, ale polubiłem każdego, kogo miałem obdarzyć przychylnymi uczuciami. Na osobną uwagę zasługuje główna bohaterka. Naprawdę oddaję hołd Michalak. Żeby wykreować tak tępą osobę, trzeba się naprawdę postarać. Jeśli łatwo się irytujesz na ludzi, którzy nie potrafią myśleć, to nie sięgaj po tę powieść. Mimo tego, że Ewa jest zwyczajnie głupia i niewdzięczna, pozostaje sympatyczna. Gorzej, że jej charakter jest pisany niekonsekwentnie. W każdym razie przygotuj się, że co chwila będziesz łapał się za głowę, zdumiony zachowaniem protagonistki. O innych postaciach mógłbym powiedzieć dużo, ale musiałbym wejść w spoilery. Powiem tylko, że żaden bohater nie jest interesujący.


    Jest jednak jedna postać, o której trzeba wspomnieć. Autorka umieściła w powieści samą siebie, do tego w roli jakiegoś medium, wszechwiedzącej wróżki. I to nie jest nawet śmieszne, tylko żenujące. Nie chcę tu powiedzieć, że Michalak stawia się w roli dobrej pisarki, znającej się na literaturze czy dobrego ducha, który pomaga innym, żeby wykreować własny wizerunek w oczach czytelników. Przecież na pewno nie robiłaby tego w taki sposób.


    Książka napisana jest w sposób, który określiłbym jako naiwny, przaśny albo zaściankowy. No nie jest to literatura wysokich lotów. Ale styl Michalak bardzo pasuje do takiej historii. Jeśli lubisz czarno-białe sytuacje, Rok w Poziomce jest dla ciebie lekturą obowiązkową.

    Nie wiem, na ile są to wypowiedzi autorki, a na ile bohaterów, ale czasem postacie mówią bardzo dziwne rzeczy. Na przykład raz jest nam powiedziane, że młodzi chłopcy marzą o stosunku z własną matką, albo że każdy krytyk literacki to grafoman i lepiej napisać gniota, niż książkę, która zostałaby uznana w szeregu osób naprawdę znających się na pisarstwie. W ogóle, Ewa płacze, gdy czyta negatywne recenzje i nie chce pokazywać ich autorce opisywanej w nich książki. To jest naprawdę wysoki poziom nieumiejętności przyjmowania krytyki. Mam nadzieję, że Michalak nie wylewała swojego własnego żalu. A ja naprawdę nie jestem grafomanem i niespełnionym pisarzem, przynajmniej mam taką nadzieję.

    To nie jest tak, że ja nie lubię tej książki. Ale jest ona po prostu strasznie idiotyczna. Głupi bohaterowie, głupia fabuła, trudno traktować tę powieść jako coś więcej niż trochę wstydliwą (albo i nie, bo ja kocham Rok w Poziomce) rozrywkę. Jednakże po przeczytaniu tego po raz drugi, odniosłem wrażenie, że Michalak stworzyła tak naprawdę parodię powieści obyczajowej. Bo jak inaczej wytłumaczyć najbardziej papierowych bohaterów, na jakich możesz trafić, niektóre zachowania Ewy, denną fabułę i postać autorytetu w osobie samej autorki? Jeśli moje podejrzenia są słuszne, to Michalak stworzyła genialną powieść. Jeśli jednak to wszystko było na poważnie, to książka jest beznadziejna. Ale mimo to, czyta się ją z radością i rozbawieniem (wywołanym zarówno nieudolnością autorki, jak i perypetiami głównej bohaterki). A przecież po to czyta się takie lekkie czytadła, czyż nie?

 

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Billy Summers” - opowieść o zagubionym człowieku

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu