„Poczekajka”, czyli Michalak w formie
Długo przymierzałem się do przeczytania legendarnej Poczekajki . Legendarnej, bo napisała ją moja ukochana powieściopisarka Katarzyna Michalak. Co by nie mówić o tej autorce, to zawsze zapewnia ona swoim piórem solidną dawkę cierpienia, przetykaną masochistyczną ekstazą z czytania bredni wywołujących zarówno śmiech, jak i łzy. To jest naprawdę piękne i gdyby jeszcze te książki były równie piękne, to nie miałbym żadnych pretensji. Niestety, Poczekajka traktuje się całkiem na serio, więc zawodzi na każdym froncie. Patrycja jest młodą dziewczyną, weterynarzem, marzącą o prawdziwej (albo raczej wyśnionej, prosto z jakiejś głupiej książki) miłości do swojego urojonego księcia, który ma ją odnaleźć i już na tym etapie każdy powinien darować sobie czytanie Poczekajki . Ale nie bądźmy zbyt sceptyczni, w końcu wielu czytelników pokochało tę powieść. Nasza Patrycja czyta jakieś czasopismo okultystyczne (a w każdym razie nazywa się ono Wiedźma Polska , więc chyba można tak założyć) i pos