Lem obraca się „Wśród umarłych” ze znudzenia

Stała się bardzo ciekawa rzecz. Stanisław Lem zadecydował, by druga i trzecia część trylogii Czas nieutracony nie były ponownie wydawane. Powody były różne. No i tutaj można dyskutować, czy miał prawo robić coś takiego, bo przecież po ukazaniu się tych książek de facto zostały one oddane w ręce czytelników. W każdym razie Wydawnictwo Literackie i posiadający prawa autorskie Tomasz Lem uznali, że mają w głębokim poważaniu zdanie autora i jednak dokonają reedycji. Dzięki temu ja w ogóle miałem możliwość zapoznania się z Wśród umarłych, także ktoś mógłby podnieść, że nie powinienem narzekać, bo w innym stanie faktycznym ta recenzja mogłaby w ogóle nie powstać. Ja nie wiem, czemu nagle ktoś tutaj zmienił zdanie, bo sama książka mnie o tym bezpośrednio nie informuje, co uważam za skandaliczne, jako że przecież nietrudno odnaleźć informację dotyczącą woli Lema. No i czytelnik będzie się nad tym zastanawiał, a przez czytelnik rozumiem samego siebie.

Jak nietrudno się domyślić, Wśród umarłych jest kontynuacją Szpitalu Przemienienia. I chociaż pojawia się tutaj główny bohater tamtej książki, czyli Stefan Trzyniecki, to jednak protagonista… no właśnie. Niby jest tutaj ten cały Karol Wilk, którego ojciec był zadeklarowanym komunistą, a Karol będzie podążał śladami ojca w czasach nazistowskiej okupacji, ale tak naprawdę protagonista jest zbiorowy. Kto nim jest? Prześladowana społeczność. I ten nadmiar bohaterów jest problemem, dodatkowo Lem pogłębia ich sposób niezwykle wręcz staroświecki, co nie przystaje do jego umiejętności. A wiem to, ponieważ w Szpitalu Przemienienia tak miernie nie było. A Wśród umarłych nie ma nawet porządnego zakończenia!

Lem napisał świadectwo zagłady. Oddał hołd pomordowanym, pokazując również swoje doświadczenia i to wszystko może być wartościowe, ale tylko dla kogoś, kto się tym interesuje. Mnie zawsze takie rzeczy nudziły i Wśród umarłych nic w temacie nie zmienia. Natomiast jest jeden element, który się przewija w powieści i dla którego może warto przeczytać - czułość, z jaką Lem podchodzi do matematyki. Karol Wilk jest matematycznym geniuszem i jego jej rozumienie, jego przemyślenia na jej temat, również filozoficzne są wręcz przejmujące. Widzę w tym czystą miłość i chociaż sam nie mam wykształcenia w tym kierunku, to z łatwością uległem tej miłości. Ale czy to ma jakiś związek z główną historię? No nie bardzo. I gdyby Wśród umarłych było dobrą książką, pewnie bym nie zwrócił na to uwagi, ale że nie jest, to zwracam.

Ta książka wydaje się mi reliktem przeszłości. W obliczu jej miernej jakości nie sądzę, żeby ktokolwiek miałby zwracać w ogóle uwagę na komunistyczną propagandę (ja nie jestem taką osobą, bo nie jestem oszołomem, który nie potrafi zrozumieć, że rzeczywistość jest na tyle złożona, że nie da się jej uprościć do prostego podziału na dobrych i złych), bo to w ogóle nie jest jej problemem. Problemem jest to, że nie da się jej czytać. Umierałem z nudów. Nie chcę wracać. Także czy warto mimo wszystko znać tę zapomnianą książkę Stanisława Lema? Już odpowiedziałem na to pytanie.

A teraz czas na ostatnią wadę, która ostatecznie zepsuła mi jakąkolwiek przyjemność, jaką mógłbym wynieść z lektury. I tak, jest to dokładnie ten sam problem, który miał Szpital Przemienienia, dodatkowo spotęgowany. W książce pojawiają się Niemcy, którzy mówią po niemiecku. I oczywiście nie ma żadnych przypisów. Bohaterowie odpowiadają po niemiecku i też nie ma przypisów. A narracja sugeruje, że ja powinienem znać kontekst takich rozmów. Ale nie znam, bo nie jestem na tyle biegły w języku niemieckim. A książka nie poinformowała mnie przed lekturą, że powinienem znać ten język. Czemu nie ma tego cholernego tłumaczenia? Żeby utrudnić mi odbiór?

Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Księżniczka z lodu”, który wreszcie pękł

Czy faktycznie może ich łączyć „Wyłącznie interes”, skoro on jest jak drzewo?

„Dziewczę z sadu” w końcu z niego wyjdzie, zostawiając za sobą dziecięcą niewinność