„Pamiętniki Tatusia Muminka” nie mają wiele wspólnego z rzetelnym dziennikiem

Z dotychczasowej lektury cyklu wiemy, że Tatuś Muminka pisał swoje pamiętniki i wzruszał się, będąc pewnym, że po ich przeczytaniu wszyscy będą mu współczuć. To ciekawy bohater, ale do tego jeszcze przejdziemy. A więc tym razem dostaliśmy coś zupełnie innego od poprzednich opowieści z Doliny Muminków, bo nie dość, że Tove Jansson zaprezentowała narrację pierwszoosobową, to jeszcze skupiła się na jednym bohaterze, dzięki czemu poznajemy go lepiej, niż kogokolwiek wcześniej. Nie możemy jednak nie wspomnieć, że podobnie jak z Kometą nad Doliną Muminków , autorka dokonała zmian w powieści, bo czemu nie, przecież to nie ma prawa nikogo zdenerwować. Nie sposób jest opisać fabuły, bo nie ma tutaj żadnej konkretnej. Tatuś Muminka odczytuje zapisane przez siebie wspomnienia - zapisane w sposób wybiórczy i całkowicie niewiarygodny (co jest podkreślane nie tylko przez niego, ale również słuchaczy). Dowiadujemy się jak, wtedy będąc tylko Muminkiem, wylądował w sierocińcu prowadzonym przez Ciotkę P...