Nie wierzyłem, że będzie to „Teoretycznie Możliwa Katastrofa”

    Po swoich dwóch pierwszych powieściach Rafał Kosik miał jeszcze coś do udowodnienia, a przynajmniej mnie przekonać. No bo nie są to idealne dzieła, było co naprawiać. Wydaje mi się, że Teoretycznie Możliwa Katastrofa jest właśnie takim udowodnieniem, że ten pisarz jest faktycznie tak znakomity, jak się mogło wydawać po Gangu Niewidzialnych Ludzi. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy, jeszcze jako dzieciaczek, czytałem drugą część przygód naszej ulubionej superpaczki, nie byłem zachwycony. Jednak kiedy po latach do niej wróciłem, ze zdumieniem odkryłem, że podoba mi się o wiele bardziej niż jedynka. Z przyjemnością stwierdzam, że nadal tak uważam.


    Felix, Net i Nika mogą wreszcie spokojnie odpocząć po pokonaniu złej sztucznej inteligencji i odzyskaniu trzynastej księgi profesora Kuszmińskiego. Niestety życie ich nie oszczędza - z jednej strony przeżywają problemy nastolatków takie jak urodziny popularnej koleżanki z klasy, oskarżenie o palenie jointów i zmienianie ocen w dzienniku, a z drugiej mierzą się z takimi bardziej poważnymi problemami, bo hasającą po szkole wielką, ewidentnie ludożerną rosiczkę tygrysią chyba ciężko określić w inny sposób. Mimo to szkoła się w końcu kończy i bohaterowie wyjeżdżają na wakacje nad morze, bo tam badania nad tajemniczym, zbudowanym jeszcze przez nazistów pierścieniem prowadzi ojciec Felixa z ekipą Instytutu Badań Nadzwyczajnych. Zbieg okoliczności oraz lekka pomoc ze strony samych nastolatków sprawiają, że zostają tam sami i wtedy na dobre zaczyna się szalona przygoda, która przeniesie ich nie tylko w przestrzeni, ale również w czasie! Kosik naprawił błędy, na które cierpiała jego poprzednia książka. Mimo iż początek Teoretycznie Możliwej Katastrofy zawiera trochę rzeczy niezwiązanych z głównym wątkiem (ale są ciekawe, nie narzekam, fajnie się czyta), to jednak tutaj fabuła jest o wiele bardziej zwarta i konkretna i nie ma się tego nieprzyjemnego wrażenia obcowania z prawie-że-zbiorem opowiadań. Jestem też pod ogromnym wrażeniem, że pan Rafał wprowadził do tego cyklu podróże w czasie i zrobił to tak elegancko, że ja nie mam żadnych pytań i przyjmuję to wszystko z otwartymi ramionami.


    Mam takie wrażenie, że autor nie do końca daje się wykazać wszystkim tytułowym bohaterom. Felix i Net robią w Teoretycznie Możliwej Katastrofie naprawdę dużo, zostawiając przy tym Nikę jakoś tak z boku. I ktoś może teraz powiedzieć, że charakter przygody nie pozwolił jej na pokazanie jej mocnych stron poza sytuacjami z przeczuciami (na co mimo wszystko ona przecież nie ma wpływu, więc zaliczanie tego na konto jej umiejętności jakoś mi się nie widzi) oraz okazjonalnym użyciem telekinezy w ważnych momentach, jednak mam co do tego jedną wątpliwość. Otóż dość dziwne wydaje mi się, że ci czternastolatkowie (a Nika ma w powieści już piętnaste urodziny) nie mają pojęcia jak wyglądało życie w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Nika przecież dużo czyta, prawda? To właśnie był ten moment, w którym mogła błyszczeć, tłumacząc przyjaciołom tamten okres. A mogłaby, bo ja w jej wieku nie dziwiłbym się, czemu świat PRLu wygląda jak wygląda, a przecież urodziłem się o wiele później, niż Felix, Net i Nika. Natomiast to właśnie z Niką związana jest bardzo dobra scena dramatyczna. Jest tu również sporo humoru, w tym chyba moja ulubiona scena komediowa w całym cyklu, czyli wizyta w barze z sushi.


    Wydaje mi się, że jeśli ktoś liczył na dobrą powieść, to będzie zadowolony, ale jeśli oczekiwał więcej i więcej przygód szkolnych, może być trochę rozczarowany. No i warto zauważyć, że Felix to jest cholerny cudotwórca i tylko częste, głupie błędy, jakie popełniają nasi bohaterowie (o których też wspominałem przy okazji recenzji Gangu Niewidzialnych Ludzi i które bardzo chwalę) sprawiają, że superpaczka pozostaje wiarygodna. Jeśli wady, które w tym tekście wytknąłem, wywołały u ciebie obawy co do jakości samej powieści, mój drogi czytelniku, polecam sprawdzić na własnej skórze. Dlatego, że Teoretycznie Możliwa Katastrofa jest tak dobra, na wierzch wychodzą jej najsłabsze elementy, które jednak ani na moment nie psują zabawy z czytania. Jest to też przy okazji znakomita powieść science fiction. Bardzo mi się podobało i żądam więcej! Więcej!


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka