Żyję w odosobnieniu, to „Tajemnica”

    Tajemnica przyciąga uwagę, poniekąd zmusza do zainteresowania. I nie napisałem tego tylko dlatego, że można było w tej uwadze zawrzeć tytuł powieści Petera Strauba, a raczej przekonał mnie do tego odbiór tej książki w polskiej części internetu, który na chwilę pisania tej recenzji jest znikomy. Odkrywanie nieznanego, nieźle. Co do samego tytułu, to jest on bardzo dobry. Prosty, a przekazuje wszystko, czym ta powieść jest. Jednak spokojnie, próg wejścia nie jest wysoki, a małe zainteresowanie wynika pewnie z bardzo niskiej popularności tego pisarza w Polsce. Przecież mało kto kojarzy nawet Upiorną opowieść!


    Tom Pasmore umiera w tragicznym wypadku (chociaż może wcale nie?), a kiedy jego duch wzlatuje, by potem jednak wrócić do ciała, coś się zmienia w życiu chłopaka. Do tej pory był zwykłym dzieckiem, wnukiem wpływowego na Mill Walk (niezależnej wyspie położonej gdzieś na Karaibach, zamieszkałej głównie przez bogatych Amerykanów i niemieckich emigrantów) pana Upshawa. Jednak wypadek wszystko zmienił, bowiem Tom musiał przejść długotrwałą terapię, która odsunęła go od życia wyspy i jej mieszkańców, skierowała natomiast w stronę fascynacji śmiercią i zbrodnią. W końcu Tom wraca do zdrowia i szkoły, ale nic już nie będzie takie jak powinno być. Proces dorastania chłopca to ciągłe konflikty z ustanowionymi na Mill Walk schematami postępowania, co oczywiście musi doprowadzić do takiej czy innej konfrontacji, ponieważ Tom zaczyna węszyć. Otrzymuje pomoc od mieszkającego obok starego dziwaka i powolutku odsłania jedną z tajemnic zepsutej wyspy. Historia nie jest przesadnie zaskakująca (mówiąc bardzo delikatnie), ale to nie samo zakończenie jest istotne, a proces, który do niego doprowadzi i to w jaki sposób Straub przedstawia wszystkie wątki. Mimo tego przewróciłem oczami, gdy okazała się pewna rzecz. Nie mogę napisać o co chodzi, ale było to naprawdę słabe i niezaskakujące.


    Nie jest to kryminał oparty tylko na poszukiwaniu zbrodniarzy, ponieważ autor skupia się przede wszystkim na samym Tomie, na jego życiu, dorastaniu, pierwszych doświadczeniach i czemu jest on tak bardzo zdeterminowany, żeby odkryć tajemnicę. Wszystko orbituje wokół jego rodziny (przede wszystkim dziadka, który jest najciekawszą postacią całej książki) i to pewnie wielu pisarzom wystarczyłoby za przekonujący powód zainteresowania chłopaka sprawą, jednak Straub na tym nie poprzestaje i faktycznie pokazuje czytelnikowi relacje Toma z rodzicami i dziadkiem, można poczuć jego zaangażowanie. Może trochę przesadzam z tak entuzjastycznym chwaleniem autora, ale po prostu cieszę się, że dostałem relacje między bohaterami i samych bohaterów. Postacie nie są jednowymiarowe, mają głębię, są ludźmi.


    Wszystko to jest utrzymane w gawędziarskim, powolnym stylu Strauba, tak doskonale uskutecznionym chociażby w Upiornej opowieści. Śpieszę uspokoić ewentualne obawy ludzi, którzy tej powieści nie lubią - nie jest to tutaj tak intensywne jak w niej, Tajemnica jest bardzo dobrze opowiedziana, napięcie trzyma przez całą książkę. No ale to jednak kryminał, gatunek za którym niezbyt przepadam i pod koniec byłem trochę znudzony, ale to kwestia tylko moich własnych upodobań, bo jeśli ktoś uwielbia dobrze napisane kryminały, to powinien się w Tajemnicy zakochać. A przynajmniej ją polubić, tak mi się wydaje. Fanom Petera Strauba polecam z całego serca, natomiast jeśli nie jesteś do tego pana przekonany, to warto dać tej pozycji szansę. Ja nie żałuję spędzonego z nią czasu.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka