„Narrenturm” to naprawdę wspinaczka po wieży błaznów

    Saga o wiedźminie i wiedźmince jest doskonała, ale nie miałem żadnych oczekiwań wobec Narrenturm. Prawda, że to przecież ciągle Andrzej Sapkowski, jednak jest to równocześnie powieść historyczna, a ja nie mam z tym gatunkiem dobrych doświadczeń. No ale czy twórca wiedźmina mógłby po paśmie sukcesów nagle napisać słabą książkę? Cóż, jak najbardziej mógł, ale postanowiłem o tym nie myśleć i przeczytać pierwszy tom trylogii husyckiej. I już nieważne, czy to fantastyka historyczna, czy powieść historyczno-fantastyczna, może i używam złego nazewnictwa, jeśli ci to, mój drogi czytelniku nie odpowiada, zamień sobie złe określenie na poprawne, niech nie ma między nami żadnych sporów.


    W XV wieku nie nastąpił koniec świata, choć wielu sądziło, że nastąpi. Ale nieważne, w końcu skupiamy się na tu i teraz - czyli na Reinmarze z Bielawy, zielarzu i medykowi. Nasz główny bohater korzysta z życia między innymi doznając uroków miłości z pewną mężatką. A kiedy zostaje przyłapany przez braci Stercza, musi uciekać. Jednak nie zapomina o ukochanej i chociaż musi uciekać, to będzie starał się do niej wrócić. Po drodze spotyka wiele postaci, również historycznych, również fantastycznych, zdobywa przyjaciół, kompanów podróży, wrogów i ma okazję uczestniczyć również w ważnych wydarzeniach. A w tle mamy wojny husyckie. I jeśli ten opis coś ci przypomina, drogi czytelniku, to najprawdopodobniej słusznie, ponieważ Narrenturm bardzo przypomina powieści historyczne Henryka Sienkiewicza. W moim przypadku oznacza to wszystko co najgorsze, jednak Sapkowski zrobił to po swojemu. Jest to powieść drogi, a poza tym znakomite gawędziarstwo.


    Jest to bardzo smutny przypadek, ponieważ przy okazji tej książki widzę bardzo wyraźnie, że powieści historyczne to nie moja para kaloszy i z jakiegoś powodu ja po prostu nie potrafię ich polubić. Narrenturm nie jest złą książką, powiem wręcz, że jest bardzo dobra, ale mi się nie podoba, no niestety. Styl Sapkowskiego jest mistrzowski, ten człowiek jak nikt potrafi opowiadać historie i przedstawiać bohaterów. Mamy tutaj kompanię składającą się z bohaterów wyrazistych, ciekawych, którym się kibicuje. Jest to książka przemyślana, spójna. Ale ja nie umiem się zaciekawić. Poszczególne elementy bardzo mi się podobają, jednak w całości nie tworzą powieści interesującej. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale niestety taka jest prawda.


    Natomiast co nie zawodzi, to humor. Ten tytuł nie jest przesadą, naprawdę mamy do czynienia z wieżą błaznów. Poprzednie książki Sapkowskiego również były zabawne, jednak Narrenturm jest trochę inne, o wiele głupsze w tym dobrym znaczeniu tego słowa. Co więcej, do pana Andrzeja musiały dotrzeć narzekania na jego sceny miłosne i postanowił wysłuchać krytyki fanów, dzięki czemu Narrenturm otwiera najzabawniejsza, najgłupsza i najwspanialsza scena seksu, jaką miałem kiedykolwiek przyjemność przeczytać. Dla niej samej należy to przeczytać!


    Więc jaki jest mój werdykt? Czytać? Oczywiście. Ja z wielkim zaciekawieniem sięgnę po kontynuację, a tymczasem polecam mocno Narrenturm. Może nie jest to literatura dla mnie, ale dostrzegam jej wartość i to, że może się komuś podobać. Sam absolutnie nie żałuję lektury i to nie dlatego, że napisał to Andrzej Sapkowski, którego trzeba lubić bo wiedźmin. Przyznaję, że choć momentami się męczyłem, ale bywało również, że bawiłem się doskonale. No i chcę więcej Szarleja i Samsona!


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka