„W ciemność” tego świata
Zabierając się do drugiej powieści Cormaca McCarthy’ego starałem się nie być nastawionym sceptycznie. Wprawdzie polecałem Strażnika sadu , ale niezbyt lubię tamtą książkę, bo po prostu do mnie nie trafiła. No ale nie mogłem przecież wyrabiać sobie opinii o McCarthym na podstawie jednej książki, do tego jego pierwszej powieści. Dlatego właśnie zabrałem się za W ciemność z miarę otwartym umysłem. No i co? Nic! Muszę znowu ponarzekać na sposób zapisu dialogów. Nie wiem, kogo mam tutaj winić - czy autora, czy może Wydawnictwo Literackie, ale znowu nie jestem w stanie na pierwszy rzut oka odróżnić wypowiedzi bohaterów od tekstów narratora. To oczywiście z początku wydaje się być bardzo przyjemnym zabiegiem, ułatwiającym wczucie się w klimat oraz jednocześnie wymagającym od czytelnika większego zaangażowania i skupienia, ale ostatecznie jest to po prostu irytujące. I tak, zdaję sobie sprawę, że w Stanach Zjednoczonych inaczej zapisuje się dialogi, niż za pomocą znanych mi od zawsze