Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2021

„W ciemność” tego świata

Obraz
    Zabierając się do drugiej powieści Cormaca McCarthy’ego starałem się nie być nastawionym sceptycznie. Wprawdzie polecałem Strażnika sadu , ale niezbyt lubię tamtą książkę, bo po prostu do mnie nie trafiła. No ale nie mogłem przecież wyrabiać sobie opinii o McCarthym na podstawie jednej książki, do tego jego pierwszej powieści. Dlatego właśnie zabrałem się za W ciemność z miarę otwartym umysłem. No i co? Nic!     Muszę znowu ponarzekać na sposób zapisu dialogów. Nie wiem, kogo mam tutaj winić - czy autora, czy może Wydawnictwo Literackie, ale znowu nie jestem w stanie na pierwszy rzut oka odróżnić wypowiedzi bohaterów od tekstów narratora. To oczywiście z początku wydaje się być bardzo przyjemnym zabiegiem, ułatwiającym wczucie się w klimat oraz jednocześnie wymagającym od czytelnika większego zaangażowania i skupienia, ale ostatecznie jest to po prostu irytujące. I tak, zdaję sobie sprawę, że w Stanach Zjednoczonych inaczej zapisuje się dialogi, niż za pomocą znanych mi od zawsze

„Mistrz” - książka dla nikogo

Obraz
    Nie ukrywam, sięgnąłem po Mistrza , mając nadzieję na powieść w klimatach Pięćdziesięciu twarzy Greya . I nie czuję się z tym źle, bo tę drugą książkę nadal lubię. Potrafiła sprzedać czytelnikowi dużo rozrywki. Natomiast jeśli chodzi o historię Michalak, to mogło być gorzej. Ale i tak jest beznadziejnie. Na dodatek nie dostałem tego, co zapewniła mi kiedyś E L James.     Sonia jest zwykłą, młodą dziewczyną, która przypadkiem jest świadkiem samobójstwa człowieka powiązanego z przemytem narkotyków. Nikt nie wierzy, iż bohaterka jest niezamieszana w sprawę, więc zostaje porwana przez pośrednika narkotykowego biznesu, pięknego Raula. Przetrzymywana w pięknej willi na Cyprze, Sonia będzie musiała zmierzyć się z syndromem sztokholmskim i intrygami wokół wielkiego przedsięwzięcia, jakie to planuje jej porywacz. Brzmi ciekawie, prawda? Muszę przyznać, że gdyby E L James wymyśliła podobną fabułę, to przygody Any i Christiana mogły być naprawdę interesujące. Niestety, Michalak nie podołała z

„Strażnik sadu” na granicy grafomaństwa

Obraz
    Ostatnimi czasy byłem wręcz prześladowany przez Cormaca McCarthy’ego - ciągle słyszałem jaki to nie jest świetny pisarz i idź pan zapoznaj się z jego twórczością, najlepiej wszystkimi pozycjami i to w trybie natychmiastowym. Mogłem więc mieć duże oczekiwania, ale postanowiłem trochę ochłonąć, poczytać coś prostego, docenić to (Michalak) i z tak maksymalnie obniżonymi oczekiwaniami zabrać się za McCarthy’ego. Po Strażniku sadu wydaje mi się jednak, że byłbym zadowolony tak czy inaczej.     Mamy trzech głównych bohaterów - starający się zarobić na życie młody chłopak John Wesley Rattner, uwikłany w przemyt alkoholu Marion Sylder, któremu zdarzyło się zamordować ojca Rattnera oraz stary Ather Ownby, strzegący dość ponurego sadu, a przy okazji też trupa taty Johna. Jednak w przypadku tej książki nie ma co mówić o fabule, bo ona może i jest ważna, ale zastanawiać się nad nią jest czas dopiero po lekturze. A to dlatego, że McCarthy nie przejmuje się za bardzo tą fabułą, a przedstawia na

„Sklepik z Niespodzianką” (bo trudno mieć dziecko) - „Lidka”

Obraz
    Im dłużej czytam książki Katarzyny Michalak, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że pisanie tych wszystkich recenzji jest bezcelowe. Autorka powiela cały czas te same motywy, pisze w taki sam, okropny sposób i najwyraźniej nie dostrzega własnych potknięć. Czy Lidka jest dobrą książką? Oczywiście, że nie, jest książką słabą, nieśmieszną i potwornie głupią. A ja muszę teraz to pisać i nie wiem, zaprezentować szkielet fabuły?     Jakiej znowu fabuły? Pierwsze słyszę. No ale bądźmy poważni. Poprzednia część Sklepiku z Niespodzianką zakończyła się prawdziwym cliffhangerem, mianowicie Lidka została zatrzymana przez funkcjonariuszy policji. Właśnie w tym momencie rozpoczyna się omawiana teraz powieść. Jest dramat, szczególnie, że nasze bohaterki są chyba w jakiś sposób upośledzone, albo chore, ponieważ ich reakcje są bardzo przesadzone i nieadekwatne do sytuacji. Podam konkrety, ponieważ uważam to za bardzo cenne. Bohaterki, kiedy dowiadują się, że Lidka została zatrzymana, uznają

Czy „Pokolenie Ikea. Kobiety” to nuda?

Obraz
    Jestem fanem książki Pokolenia Ikea , ponieważ na swój sposób działała - miała jakieś tam cele i sprawnie je realizowała posługując się określonymi środkami. Wydaje mi się, że to był jednorazowy strzał ze strony autora Piotra C. A mówię o tym dlatego, że Pokolenie Ikea. Kobiety są pozbawione tego, co czyniło pierwszą część tak wyjątkową - unikalność krzyku człowieka, który wie, że przegrał życie.       Powieść jest bezpośrednią kontynuacją Pokolenia Ikea - towarzyszymy więc Oldze i Czarnemu w ich codziennym życiu. Oznacza to tyle, że świetne zakończenie poprzedniczki idzie do kosza, bo wszystko wiemy i oczywiście nie narzekam dlatego, że bohaterowie mogli pójść naprzód i jakoś się otrząsnąć, jednak to bardzo psuje jedynkę. No i niestety dwójka nie oferuje nic w zamian, to po prostu kolejna dawka tego samego. Piotr C. przedstawia nam jakieś historyjki, z których żadna nie jest interesująca, a wszystkie wydają się być bardzo powtarzalne. Oczywiście dokładnie tak samo działało Pokol

„Nostalgia za Sluat Side” - bo kiedyś to było

Obraz
    Ach, to piękne rozczarowanie. Po tę książkę sięgnąłem z zainteresowaniem, ponieważ zaobserwowałem na okładce samochód i wielkie ptaki. To musi być niesamowity świat! Niestety, kiedy przyjrzałem się bliżej, okazało się, iż to nie żadne ptaszyska, a helikoptery. Moja wina, ale w końcu z jakiegoś powodu noszę te okulary na twarzy, a to, że zdarza mi się z nich nie korzystać, to już wyłącznie moja wina i głupota. Mimo tego całego jęczenia, nie mogę powiedzieć, żeby lektura Nostalgii za Sluat Side była czasem straconym czy niemiłym doświadczeniem. O tak! Po trzech książkach narzekania na Andrzeja Ziemiańskiego i jednej książce narzekania na Andrzeja Drzewińskiego, wreszcie dostałem powieść dostarczającą przyjemnej rozrywki.     Jeśli chodzi o fabułę, to jest to, mówiąc eufemistycznie, niezbyt skomplikowana zagadka kryminalna w amerykańskiej scenerii, która im bliżej końca, tym bardziej zbliża się to thrillera i to takiego skręcającego w bardzo dziwne rejony. Tu łagodni sataniści, tu mu

„365 dni” jako szczyt(owanie) literatury

Obraz
    To jest właśnie ten moment, gdy powinieneś, drogi czytelniku, zastanowić się nad swoim zachowaniem. Czemu zabrałeś się do lektury tej recenzji? Rozważasz sięgnięcie po 365 dni , czy potrzebujesz utwierdzenia się w przekonaniu, że to okropna książka? Jeśli to drugie, to możesz już zakończyć czytanie tej recenzji, a jeśli pierwsze, to… naprawdę? Serio? Proszę się opanować. Tak, opanowanie generalnie się ceni, szczególnie mówiąc o tej książce. W końcu chciałbym być lepszy niż bohaterowie tej wyjątkowej powieści.     Laura Biel to dzika kobieta. Lubi seks. Mówię o tym, jakby ktoś jeszcze miał jakiekolwiek wątpliwości. Jest to bardzo ważna cecha, pozwalająca ją odróżnić od innych brzytew intelektu jak panna Anastasia Steele czy dojrzała, marudna Bella Swan. Jednak Laura nie jest szczęśliwa, ale ale! - Blanka Lipińska już przybywa i wyciąga pomocną dłoń. Otóż nasza protagonistka wyjeżdża z chłopakiem i znajomymi na Sycylię, na miłe wakacje. Tam jednak spotyka niesamowicie przystojnego, z