„Północna Granica” nie jest pełna typowych przyrządów gimnastycznych, ale też wynagradza czas na nią poświęcony

Czemu bardzo szybko zabrałem się za Północną Granicę ? Słyszałem, że jest ona całkowicie różna od Króla Bezmiarów . A że poprzednia powieść Feliksa W. Kresa Strażniczka istnień również była wyjątkowym dziełem, to Kres pomalował siebie w moich oczach na artystę różnorodnego. A to się bardzo ceni i jest warte podziwu. A zatem przed nami Północna Granica , druga część Księgi Całości , mimo iż została określona jako pierwsza. Cóż, wola autora, ja czytam zgodnie z kolejnością wydawania. Warto zaznaczyć, że ja nie oczekiwałem, by ta książka w moim osobistym rankingu przebiła poziomem Strażniczkę istnień . I dobrze, bo tak się też nie stało. Najwidoczniej w tym wypadku sprawdza się pewien pogląd, iż im mniej artystyczne i eksperymentalne dzieło, tym mniej zachwyca, nawet jeżeli jest rzemieślniczo mistrzowskie. W poprzedniej części pływaliśmy po morzach na południe od kontynentu Szereru i zwiedzaliśmy wyspy, doświadczając ludzkiego okrucieństwa. Tym razem kierujemy się na północ, w jedyne mie...