„The Tar-Ayim Krang” - Alan Dean Foster zaprasza do swojego niezwykłego świata

    Teraz mógłbym polecieć czymś złośliwym, ale tego nie zrobię, ponieważ mimo swoich bardzo konkretnych doświadczeń z Alanem Deanem Fosterem, nie powinienem się nastawiać negatywnie do jakiejkolwiek powieści, nawet gdybym sięgał po nieznaną mi książkę Stefana Żeromskiego. Dlatego właśnie pomyślałem sobie, że oto sięgam po debiut pana Fostera, książka może okazać się piękna, w końcu czemu nie. No ale nie.


    Flinx jest młodym, jeszcze nawet nie siedemnastoletnim człowiekiem i zajmuje się złodziejstwem, ale okrada tylko typów spod ciemnej gwiazdy. A przynajmniej tak przedstawia go autor. No, nieważne, w każdym razie towarzyszy mu wąż (smok) Pip. No i Flinx, jak to młody człowiek, wpakuje się w kłopoty, bo zabierze pewnemu trupowi coś, czego zabierać nie powinien. A wszystko to w otoczeniu niezwykłego świata. Jednym z największych problemów tej książki jest fabuła, która zwyczajnie nie angażuje. Nie mamy przy tym miejsca na poznanie żadnej z tych postaci, więc ciężko, żeby historia zaciekawiła. Oczywiście perspektywa pięknego świata otoczonego dwoma skrzydłami jest niesamowita i brzmi dobrze, no ale właśnie - tylko brzmi, bo w praktyce jest to podane bez absolutnie żadnych emocji czy wyczucia.


    Może te problemy by nie zaistniały, gdyby Foster nie chciał pokazać nam tak wielu postaci, ale no chciał. Flinx nie jest interesujący, ale już wolałbym skupić się na nim i olać całą plejadę innych stworzeń, które są i dobrze (nie, właśnie niedobrze). Ledwo co książkę skończyłem, a już ledwo co pamiętam chociażby kto to Malaika.


    Skoro nie skupiamy się na postaciach, a historia jest słaba, to może zachwycimy się pięknem stworzonego świata przedstawionego? Jak już wspomniałem, niekoniecznie. Niestety Alan Dean Foster stosuje bardzo dużo bardzo krótkich, po prostu brzydkich zdań, przez to wszystko jest jakieś takie suche. Takie science fiction, ale problem w tym, że The Tar-Ayim Krang nie ma nic do zaoferowania w kwestii przewidywania rozwoju nauki czy przedstawiania jak ludziom będzie się żyło w przyszłości. Może to dlatego, iż czytam tę książkę długo po premierze, dlatego nie widzę tutaj wartości tego typu, jednak sądzę, że czegoś w tym typie nigdy tu nie było. Chociaż co ja tam wiem, żaden ze mnie krytyk literatury. Ja nie powiem ci, mój kochany czytelniku, czy The Tar-Ayim Krang to powieść przekazująca wybitne prawdy o życiu, nauce, mająca wybitną metaforę, poruszająca godne tego poruszenia tematy, ja mogę ci tylko powiedzieć, że to naprawdę nudna książka, przy której prędzej zaśniesz. No nie wyszło. Jeszcze te krótkie zdania, o których wspomniałem nie byłyby takie złe, gdyby nie okropne, już wcale nie takie szybkie i ostre dialogi. To wszystko wygląda w taki sposób, jakby Foster nie wiedział jak przekazać czytelnikowi swoje myśli. A jeśli jest to stylizacja, bo to przecież fantastyczny świat jest, no to nie wyszło.


    Możliwe, że jestem uprzedzony, ale cóż, mogę wyrazić swoje zdanie - The Tar-Ayim Krang jest powieścią nudnawą, usypiającą, w której dzieje się za dużo jak na objętość z udziałem bohaterów, którzy nie obchodzą czytelnika. Taki to chyba jest styl Fostera, zwyczajnie mi on nie odpowiada. Złe to jest i nie polecam. A tymczasem ja zabieram się za kontynuacje przygód Flinxa i Pipa, już ostrzę swoje ząbki (hejterskie), bo czuję, że to będzie pyszna lektura.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka