„Wiśniowy Dworek” utrzymam ze swojej pensji!

    Katarzyna Michalak to autorka, która swoją radosną twórczością rozpala serca milionów czytelników. Błyskotliwe dialogi, szybka akcja, wiarygodne postacie i tak dalej i tak dalej, nasłuchałem się już tego wiele. Cóż, do tej pory bywało różnie i jakoś się nie przekonałem do twierdzenia, że to dobra pisarka. Ale dajmy jej kolejną szansę. I po tym, jakże przychylnym pani Kasi wstępie, czytelnik tej recenzji może już się domyślać, że Wiśniowy Dworek jest beznadziejną powieścią. Jednak nie uprzedzajmy faktów.


    Poznajemy dwie młode kobiety. Jest Danusia, nauczycielka, mieszkająca blisko litewskiej granicy, na wsi, w tytułowym dworku, nawet zadowolona z życia, ale tęskniąca za prawdziwą miłością. Jest też Danka, kobieta-pistolet, kobieta-rakieta, kobieta energiczna i żywiołowa, mieszkająca na warszawskim Mokotowie, robiąca karierę w wielkim mieście. Te kobiety pozornie wydają się pochodzić z dwóch różnych światów, jednak coś łączy je pewna więź oraz człowiek, który im to uświadomi. No i bez zaskoczeń - one są bliźniaczkami. A ponieważ Danka akurat ma problemy w pracy, to stwierdza, że świetnym pomysłem będzie zamiana miejsc. Jest to absurdalne, ale mogło być poprowadzone dobrze, z humorem i tak dalej. Tyle, że pani Kasia oczywiście zrobiła inaczej. Co najśmieszniejsze, ten wątek z zamianą nie jest taki znów istotny dla całej fabuły. To nie jest zresztą jedyny taki przypadek, bo pod koniec dostajemy całą sprawę z miłością Danki, co także nie ma żadnego znaczenia dla czegokolwiek. Może powróci w kontynuacji.


    Michalak postanowiła wprowadzić do swojego schematu powieści obyczajowej wątki sensacyjne. Wyszło to trochę kiepsko. Mówiąc krótko - powieść jest pełna absurdów i dziur fabularnych, do tego stopnia, że człowiek w pewnym momencie popada w prawdziwą obsesję. Nie jest to niestety szał wywołany przejęciem się losami bohaterów, a raczej tym, że autorka traktuje czytelnika jak idiotę. Oczywiście w tym świecie, jak zwykle u Michalak, pieniądze mają znaczenie tylko wtedy, gdy autorka uznaje to za konieczne do prowadzenia fabuły. I nie wiem, czy ja coś przegapiłem, ale w tej powieści pojawia się chłopak, który po pięciu latach nauczania ma siedem lat. Cóż, najwidoczniej rodzice go nie oszczędzają.


    Oczywiście postacie są jednowymiarowe. Danusia i Danka są przedstawione na zasadzie kontrastu, chociaż też nie do końca, bo ostatecznie wychodzi na to, że tej miastowej bliźniaczce bardzo blisko do spokojnej, zacisznej wsi. Jeśli chodzi o inne postacie, to jest ten facet, który łączy nasze protagonistki i on jest takim typowym michalakowym bohaterem zamieszanym w jakieś tam problemy. Niestety jego relacja z siostrami powstaje nagle, nie wiadomo skąd i ja po prostu w nią nie wierzę. Poza tym jest ten cały Roger, który jawi się jako najgorsza postać w całej książce. To znaczy ciężko w ogóle nazwać go postacią, bo nie wiemy o nim kompletnie nic. I oczywiście zdaję sobie sprawę, że to krótka powieść obyczajowo-sensacyjna (tak chciała pani Michalak!), naprawdę nie oczekuję portretów psychologicznych na miarę tych Stanisława Wokulskiego czy Klaudiusza Frollo, ale nie potrafię się przejąć bohaterom, jeśli nie wierzę w niego, jeśli nie mam okazji z nim trochę pobyć w jego zwykłym życiu.


    Bardzo komiczne jest przedstawienie tutaj „ludzi sukcesu”. Wszyscy, bez wyjątku, są źli, niemoralni i ciągle szukają okazji, żeby wykorzystać naszych biednych bohaterów. I pewnie bym się tego nie czepiał, bo przecież każdy ma prawo w swojej twórczości przemycać swoje poglądy, ale tutaj Michalak podkreśla to tak mocno, że ociera się to wręcz o parodię. Zły szef, źli gangsterzy oraz to groteskowe rodzeństwo Danusi, panowie i panie, którzy niby mają już wszyscy po pięćdziesiątce, a zachowują się jak nastolatkowie. I teraz ktoś mi powie - ty chyba nie czytałeś tej książki, a co z Danielem? Otóż Daniel jest jednym z głównych bohaterów, więc automatycznie nie może być przecież zły. Jeśli nie rozumiesz tego rozumowania, przeczytaj tę książkę. Albo w sumie jednak tego nie rób. 


    Tak, to kolejna książka Katarzyny Michalak i po raz kolejny mam właściwie takie same zarzuty. Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak to jest, gdy autor czytanej właśnie powieści nie ma do ciebie szacunku, to sięgaj śmiało. Potwornie głupia książka.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka