„Zmyślona” pląsa w intensywnym tańcu szaleństwa

    Po Zachcianku nie mogłem mieć mniejszych oczekiwań. No i nie wiem, czy to właśnie z tego powodu, czy może zwyczajnie Zmyślona jest lepszą powieścią. Te tytuły Michalak wybiera chyba losowo. I właśnie - o co właściwie chodzi z tym fetyszem do nadawania domom takich okropnych imion? I czemu one wszystkie są na jedno kopyto? Ale to i tak lepiej, niż to, co dostajemy później, ponieważ jest tu taka budowla, która nazywa się Dom Śmierci i to tak całkowicie na poważnie. Od momentu, w którym o tym przeczytałem, przestałem brać Zmyśloną na poważnie. Zabierzmy się więc do zadania hejtera, czyli ciśnięcia (nie)uroczej i (nie)ciepłej powieści Katarzyny Michalak.


    Tym razem całą historię obserwujemy z perspektywy nowych postaci - Patryka, który jest bratem Hanki oraz czarciąt, czyli dzieci Haneczki. To był generalnie świetny pomysł, żeby pokazać fabułę inaczej, przy okazji wprowadzając nowe, soczyste postaci. Tylko, że nie, ponieważ autorka po raz kolejny tworzy nam takich samych bohaterów. Czy Patryk, albo ta cała Dominika mają jakieś wyróżniające ich cechy? No nie bardzo. Poza tym, opowieść jest niezwykle krótka i to nie tylko objętościowo, ale także treściowo. Naprawdę, tutaj dzieje się niezwykle mało, żeby nie powiedzieć nic. A kiedy przychodzi do zakończenia, to autorka zapowiada, że hehe, da spokój Patrycji i Łukaszowi, ale może tak poznęcamy się nad Patrykiem i Dominiką? Muszę powiedzieć, że taki sadyzm jest trochę przerażający. I nie, wspominanie o tych bohaterach nie jest spoilerem, bo naiwnym jest ktokolwiek, kto myśli, że Patrycja mogła w tej książce zakończyć swoje życie. Przeczytaj sobie poprzednie części trylogii, to się po prostu nie mogło stać.


    Oczywiście Michalak nadal nie potrafi pisać z umiarem, przez co Zmyślona jest wypełniona emocjami, które biorą się znikąd, przez co bohaterowie się emocjonują, a ja tylko parskałem śmiechem. Pani Kasiu, umiar! Wspomniałem już o tym przezabawnym Domu Śmierci i tutaj muszę omówić ten fragment, żeby przedstawić swoje stanowisko. Mianowicie w tej książce Patrycja traci swoje dziecko, które nagle, nie wiadomo dlaczego umiera. Przez to protagonistka poprzednich części przeżywa koszmar. No i to mógł być dobry wątek, ale nie jest, ponieważ my się o istnieniu tego dziecka dowiadujemy dopiero w momencie, w którym Patryk dowiaduje się, że ono umarło. Więc no - dla czytelnika nie ma żadnych zmian. A jak wierzyć w emocje Patrycji, która znana jest z tego, że hiperbolizuje dosłownie wszystko? Ja nie umniejszam dramatowi matki, ale sztuką jest pokazanie tego w odpowiedni sposób. A poza tym, dlaczego ludzi w okolicy nie przejmują samobójstwa i zdrady, ale śmierć dziecka nagle powoduje powszechną żałobę? Czemu życie dziecka jest stawiane wyżej niż życie człowieka, który je sobie odebrał? Co, dzieci są lepsze?


    Ja mam jeszcze lepsze pytanie. Dlaczego Michalak nie zna słowa umiar? Jest tu na przykład wątek Łukasza, który jest aktorem i miał scenę łóżkową w serialu, w którym gra. I kiedy jego partnerka to zobaczyła, założyła, że to jest zdrada. Ale jest jeszcze lepiej - okazuje się, że owa aktorka niemal zgwałciła Łukasza, co było obiektem drwin na planie. Dlaczego Michalak śmieje się z gwałtu i umniejsza możliwości gwałtu na mężczyźnie? I czemu Gabriel znowu jest tak przegięty? Czemu Michalak opisuje tutaj jakąś absolutną patologię z jego dzieciństwa? To nie jest zły opis, ale jest tak oderwany od rzeczywistości (nawet tej książkowej), że bardzo wyraźnie odstaje od reszty powieści.


    Podsumowując, nie ma tu chyba ani jednego elementu zrobionego dobrze. Można za to pośmiać się z nieudolności Zmyślonej. Cóż, bawiłem się nawet dobrze, szczególnie, że to, co najbardziej mnie irytowało w Zachcianku (neologizmy i agresywne dialogi) zostało tutaj mocno ograniczone.

 

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka