„Kamień filozoficzny” nie nadaje się do niczego

    Nie mogę ukrywać tego, że seria Harry Potter to ogromna część mojego dzieciństwa i przez to obawiałem się, czy będę w stanie podejść z chociaż minimalnie obiektywnym nastawieniem do lektury. W końcu obrażanie Pottera to świętokradztwo. O dziwo, chłodne podejście do Kamienia filozoficznego nie sprawiło mi żadnych trudności. Oto więc moje przemyślenia z (mimo wszystko) przyjemnego czytania tej powieści.


    Harry Potter wychowuje się u wujostwa, ponieważ jego rodzice zginęli przed laty. Niestety chłopak nie ma lekko - wuj i ciotka traktują go jak jakiś podgatunek człowieka, kuzyn się nad nim znęca, chłopak nie ma przyjaciół a dodatkowo co jakiś czas dzieją się wokół niego dziwne, niewyjaśnione rzeczy. A jest dlatego, że Harry jest czarodziejem (to nie spoiler, autorka sama zadbała o brak tajemnicy w tej materii), a jego życie zmieni się diametralnie, gdy w dniu jedenastych urodzin dostanie list o tym, że został przyjęty do szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart. Od tego momentu Harry zacznie poznawać kim tak naprawdę jest, zdobędzie przyjaciół - Rona i Hermionę, zmierzy się z mordercą rodziców Lordem Voldemortem, ale przede wszystkim wkroczy w zupełnie inny świat, świat który rządzi się swoimi dziwnymi regułami, które nie mają sensu dla przeciętnego mugola (człowieka niemagicznego). Książka oferuje nam bardzo dużo wątków pobocznych, natomiast jeśli chodzi o główną intrygę, to może i byłbym zaciekawiony tym co jest jej przedmiotem, gdyby nie ten świetny tytuł, który może coś w tym temacie sugerować. Mimo tego zwrot akcji pod koniec jest nawet niezły, chociaż zastanawiam się, czy autorka przypadkiem nie zostawiła nam zbyt dużo wskazówek co do domyślenia się tej niespodzianki.


    Jest za co chwalić Rowling. Kamień filozoficzny oferuje świetny humor, grono ciekawych bohaterów, świetny wątek zmiany charakteru Hermiony, przy którego zakończeniu nie sposób się nie cieszyć, niesamowitą, magiczną atmosferę magicznego zamku oraz całą masę takich drobnych rzeczy, tylko rzuconych a służących uwiarygodnieniu świata przedstawionego. Mamy też sport czarodziejów, w którym lata się na miotłach i jego zasady są idiotyczne. Zainteresowanych dlaczego odsyłam do lektury.


    Mógłbym sobie chwalić Kamień filozoficzny i obiektywnie pozytywnie oceniane wartości moralne, jakie ta powieść propaguje, ale to nie zmienia faktu, iż jest to książka nie nadająca się do czytania, a to głównie przez okropne tłumaczenie Andrzeja Polkowskiego. Nie mówię tutaj o jego braku konsekwencji (z którego zresztą próbuje się dość nieudolnie tłumaczyć) w tłumaczeniu nazw własnych czy nazwisk, lecz tego, iż ta książka zwyczajnie nie ma sensu. Są takie momenty, przy których bez znajomości oryginału stwierdzałem, że wiem co autorka napisała, tylko na podstawie bezsensownego tłumaczenia Polkowskiego, które samo w sobie nie sensu nie miało a to przez złe ułożenie wyrazów, źle użyte słowo, czy zwyczajnie tłumaczenie tego dosłownie bez przejmowania się tym, czy po polsku to cokolwiek oznacza. Natomiast nigdy nie zrozumiem, dlaczego raz przetłumaczono kruka na łabędzia, mimo iż poźniej w książce mówi się o kruku. Są jednak też takie zdania, co do których nie wiadomo kto poległ - Rowling czy Polkowski. Najlepszy przykład to Ron zachwycający się okrągłym kształtem monety pięćdziesięciopensowej (czarodzieje też używają monet).


    Dodatkowo naprawdę ciężko podchodzić to Kamienia filozoficznego nie z umysłem dziecka. Jestem przekonany, że każdy niemałoletni czytelnik dostrzeże te wszystkie dziwne zabiegi autorki, na przykład fakt, że nikt nie zabezpiecza latających w zawodach na miotłach przed upadkiem i skręceniem sobie karku. No i w tym świecie wszyscy zmieniają zwierzęta w przedmioty nieożywione i odwrotnie i nikt nie widzi w tym żadnego problemu w kontekście męczenia zwierząt. Pierwszorocznych oprócz tego uczy się sporządzać zabójcze eliksiry, straszy torturami czy wysyła za karę do lasu, gdzie grasują potwory. I można powiedzieć, że przecież wstęp do lasu jest zabroniony, ale po zamku też hasają sobie niebezpieczne stworzenia. Dodatkowo ta powieść podchodzi bardzo niefrasobliwie do tematu łamania prawa i to w każdej jego postaci. Jakoś strasznie dużo tutaj patologii. Sądzę, że Rowling przerósł projekt stworzenia tak ogromnego świata czarodziejów w tak skondensowanej formie, przez co autorka zwyczajnie się pogubiła.


    Nie mogę powiedzieć, że nie lubię Kamienia filozoficznego. Rowling stworzyła piękny (mimo wszystko), barwny świat i interesujących bohaterów. Do tego książka jest krótka, bardzo skondensowana co jej pomaga w byciu rozrywką dla dzieci, naprawdę potrafi wzruszyć i czytelnik wie, że to dopiero początek przygody z Harrym i jego przyjaciółmi. Mimo tego nie polecam, zdecydowanie za dużo razy łapałem się za głowę podczas lektury. Może lektura w oryginale poprawiłaby niektóre głupoty na które natrafiłem. Może.

 

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”